3.19

88 7 0
                                    








OSTATECZNIE KOŃCZYMY, odrabiając razem w trójkę pracę domową. Ja i Jerome oraz Joy siedząca u szczytu stołu, niemal nieodzywająca się i niewtrącająca w nasze wymiany zdań. Jedynie od czasu do czasu rzuca na nas wymowne spojrzenia.

Cholera.

Moje słabości kiedyś mnie wykończą.

Przypadkiem zrzucam na ziemie ołówek. Jednocześnie z Jerome'em schylamy się, aby go podnieść i znów mam wrażenie, jakbym tkwiła w jakieś komedii romantycznej. Nasze dłonie się stykają, a my spoglądamy na siebie przez dłuższą chwilę.

Do tego Mara stoi z tyłu razem z Willow. Joy zerka to na nas to za moje plecy. Mogę się domyślić, że to ona po minie Joy.

Wstaję od stołu i zbieram swoje zeszyty.

— Zapomniałam, że muszę coś jeszcze załatwić — rzucam.

— April...

Wychodzę, napotykając na drodze Fabiana ze składnikami do sztucznej zaprawy. Planujemy użyć jej do zamaskowania przejścia. Zanim zdołam wejść na górę woła mnie Eddie.

— Mogłabyś powiedzieć Benowi, żeby się tak nie zbliżał Patricii? — domaga się Eddie.

Prawie parskam mu w twarz.

— Nie ufasz swojej dziewczynie? — pytam i poklepuję go po ramieniu. — Stary, będzie dobrze. Patricia nie widzi świata poza tobą.

— Eh, dobra — burczy — ale choć, mam ogłoszenie dla wszystkich.

Ciągnie mnie za ramię na powrót do jadalni.
Zbiera wszystkich razem i ogłasza:

— Jak wiecie, niedługo odbędzie się turniej w dwa ognie, a w tym roku my musimy go wygrać — spostrzega Eddie.

Spoglądam na Jerome'a z miną, a nie mówiłam, że Eddie się uparł.

— Nigdy nie byliśmy na podium — zauważa Alfie.

— Teraz nam się uda — mówi Eddie. — W końcu musi być ten pierwszy raz, nie?

— A co są tylko trzy drużyny? — pyta Alfie.

— Nie — odpowiada. — To dwa ognie. My z KT grany w to od dziecka. W tym roku Anubis wygra te zawody.

W pomieszczeniu zalega niezręczna cisza. Zawody sportowe zdecydowanie nie są naszym atutem. Choć nie ma tu nikogo gorszego ode mnie w te klocki.

— Sorry Eddie, mówiłam, jestem beznadziejna w sporcie — odzywam się, gdy spogląda na mnie z pełnymi nadziei oczami.

— A ty KT, zagrasz, prawda? — pyta Eddie.

— Oczywiście — odpowiada entuzjastycznie.

— Jerome? Ty? Jesteś wysoki.

— No jestem — odpowiada, patrząc na niego dziwnie. Parskam, a Jerome kręci głową.

— Dobrze — Eddie klaszcze w dłonie — No to Alfie... Willow, Joy? Macie nogi. Powiedźcie, że zagracie...?

ETERNITY || house of anubisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz