28.

196 19 5
                                    

JEŚLI ZAPYTACIE MNIE, CZY ODPUSZCZAM, odpowiedź brzmi: NIE

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.








JEŚLI ZAPYTACIE MNIE, CZY ODPUSZCZAM, odpowiedź brzmi: NIE. Oczywiście, że nie. Zamierzam nieco podręczyć Jerome'a, aby dowiedzieć się, co mu chodzi po głowie. Zbierają nas na ogłaszanie wyników. Przytulam Marę i mocno trzymam za nią kciuki. Chcę, żeby wygrała.

— A więc policzyliśmy głosy i to dwa razy — mówi przez mikrofon Pani Andrews. — Teraz Dyrektor zapozna was z wynikami.

Oddaje mikrofon Panu Sweetowi. Widzę, jak Jerome szepcze coś Amber, a dziewczyna szeroko się uśmiecha. Podejrzewam, że informuje o tym, że wygrywa w głosowaniu, ale przecież jeszcze nie wszyscy to zrobili. Wynik mógł się zmieni.

— Różnicą dwóch głosów, wygrywa — zaczyna Dyrektor. — Mara Jaffray.

Mara podskakuje ze szczęścia.

Śledzę Clarke'a wzrokiem.
Posyła mordercze spojrzenie w stroje Robbiego. Woda mi do głowy myśl, że Mick nie prosił jedynie o podanie wyników. Napadam na Jerome'a, kiedy wszyscy się rozchodzą. Zamierzam drążyć ten temat.

— Skąd ci się wzięło nagle, że cię lubię? — napadam na niego.

— Masz zamiar kłócić się ze mną tutaj?

Dopiero wtedy orientuję się, że weszłam do męskiej łazienki. Trudno. Nie boję się ryzyka.

— Sam łazisz do damskich toalet — wytykam mu, celując paznokciem w jego klatkę piersiową — Ostatnio prawie dostałam zawału, jak mnie napadłeś, wypytując o Alfie'ego przy umywalkach.

— Bo trafił przez was do szpitala — przypomina.

Przetwarzam jego słowa w swojej głowie.

— Nie przez nas, przez waszą nieodpowiedzialność, bo wchodzicie nie tam, gdzie trzeba — zarzucam mu.

— Ty robisz to samo — zauważa Clarke. W sumie słusznie. — Zwłaszcza teraz, Reed.

Słyszymy jakieś głosy, dobiegające z korytarza. Zaczynam panikować, Jerome, ciągnie mnie za rękę i wpycha do jednej z kabin, do której również wchodzi. Zamyka ją, a ja zaczynam wewnętrznie panikować, że znów się w coś wplątałam. Nie no, jak zwykle. Robię głupoty, a potem wychodzi coś takiego.

— Reed, spróbuj się odezwać, a spłuczę cię w toalecie — szepcze mi do ucha.

Posyłam mu mordercze spojrzenie. Nie mogę go jednak za nic winić, sama się w to wpakowałam, a teraz jestem tu zamknięta.

— Nieźle się spisałeś — słyszę.

Rozpoznaje głos Micka i jąkającego się ze strachu Robbiego. Ledwo mogę dosłyszeć ich rozmowę.

— Wiem, dzięki — odpowiada Robbie — Więc kiedy ta randka z Patricią?

Randka z Williamson? Poważnie Mick? Kim ty jesteś, że ludźmi rozporządzasz. Nie wierze, że uda mu się spiknąć naszą Patricię Williamson z Robbiem.

ETERNITY || house of anubisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz