38.

221 20 6
                                    

— GDZIE SĄ ELEMENTY KIELICHA? — pyta powoli Rufus Zeno

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.








— GDZIE SĄ ELEMENTY KIELICHA? — pyta powoli Rufus Zeno. W jego głosie słychać zniecierpliwienie. Jeśli nas nie zabije, to będzie cud nad cudami.

— Naprawdę pan sądził, że będziemy aż tak nierozważni, aby przynieść je tutaj akurat dzisiaj? — pyta ironicznie Nina. — Wiedząc, że wszyscy ich szukają?

W sumie sami prosimy się, żeby nas zaciukać.
Pakujemy się w sprawy, które niby nie są naszym interesem. Jesteśmy tylko bandą głupich dzieciaków.

— Daliście je Joy prawda? — wnioskuje Rufus. — Więc chyba nie zdajecie sobie sprawy, że ona też w tym siedzi...

— Wiemy — wtrąca Patricia.

—... i zależy jej na kielichu, równie mocno co nam wszystkim, a wy po prostu go jej podarowaliście — kontynuuje z coraz bardziej wyczuwalną złością.

Coraz ciężej mi się oddycha przez ten stres. Potrzebuję powietrza. Nie mogę jednak pokazywać strachu, muszę ukryć ten fakt i sprawiać wrażenie całkowicie niewzruszoną. W końcu tylko zagraża nam bolesna śmierć od pogryzienia. Nic wielkiego.

— Nie, nie, Trixie nie wierz mu — odzywa się Jerome — To kłamca, wkręca was.

— Tak myślisz? — pyta Rufus. — Dzięki, że powiedziałeś mi o spotkaniu z Joy. Spisałeś się świetnie jako szpieg.

Spoglądam na Clarke'a, który odrazu wybucha zaprzeczając, jakoby miał coś z tym wspólnego. Rufus zwyczajnie z niego kpi.

— Nie powiedziałem ci świrze! — zarzeka się Jerome. — Ja was nie zdradziłem! Tym razem nie! Przysięgam!

Jego wzrok ląduje na mnie.

— W porządku, wierzymy— zapewniam szczerze. Naprawdę wierze w zapewnienia Jerome'a. — Na pierwszy rzut oka widać, że jest Pan zwykłym kłamliwym padalc... facetem. Dobrze, Pan wie, że Joy jest po naszej stronie, dlatego zaplanował Pan to wszystko.

Chcę go bardziej zwyzywać, ale przypominam sobie, że tak, jakby ma w rękach mordercze owady, więc nieco łagodzę swoją wypowiedź.

— April Reed, tak? — mierzy mnie wzrokiem, przez co czuję się nieswojo. — Widać, że jesteś córką swojej matki.

Zastygam. Wiem, że nie powinnam pokazywać tego, że się boję.

— Więc to prawda, znałeś ją — stwierdzam.

— I to bardzo dobrze — przyznaje. — Mam nadzieję, że nie skończysz tak, jak ta suka. Dlatego musicie współpracować.

Wzdrygam się.

— Zrobiłeś jej coś? — pytam, z lękiem zerkam na trzymany przez mężczyznę przedmiot i owady wewnątrz niego.

— Nie ja... — przerywa, gdyż ktoś zaczyna pukać w drzwi klasy. Okazuję się, że to Esther Robinson. Chyba nici z jej randki z Winklerem, jak podejrzewam. Kobieta odchodzi, sadzać, że została przez niego wystawiona.

ETERNITY || house of anubisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz