2.24

175 14 3
                                    

W SZKOLE PRZYPADKIEM JESTEM ŚWIADKIEM nieprzyjemnej rozmowy między jakimiś uczniakami ze szkoły przeciwników w ping-ponga

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



W SZKOLE PRZYPADKIEM JESTEM ŚWIADKIEM nieprzyjemnej rozmowy między jakimiś uczniakami ze szkoły przeciwników w ping-ponga. Już na pierwszy rzut oka widzę, że nie mają dobrych zamiarów.

Choć Alfie sam się podkłada, nie łapiąc niektórych aluzji. Stoję za nimi, przysłuchując się temu, dopóki nie puszczają mi nerwy.

— Próba upokorzenia i zdyskredytowania przeciwnika przed rozgrywką, jedynie pokazuje, że się go obawiacie — mówię, przepychając się do przodu i staję przed nimi.

Spoglądam na nich z wyzwaniem.

— A ty, to kto? — pyta chłopaczek.

— Nieistotne — zbywam go. — Nie radzę, jednak być tak hop siup do przodu.

— Żałosne — prycha mi w twarz, na co unoszę brew — przyszliśmy tutaj spojrzeć na twarze przegranych.

— Gdy przegracie, przyznajcie, że się myliliście — mówię szorstko, ale od razu zmieniam ton. — Miłego dnia!

Odchodzą z głupimi uśmieszkami, choć w ich oczach dostrzegam zwątpienie. Jest tam w nich jakaś obawa i mogą popełnić błąd. Tak właśnie z tego powodu im to powiedziałam.

— Czasem zapominam, że masz też taką stronę — wyznaje Jerome.

— Jaką? — pytam, uśmiechając się niewinnie. — Tylko się z nimi ładnie przywitałam. Co to w ogóle było, Alfie?

— A właśnie, Alfie — zaczyna Jerome, cedząc słowa przez zęby — Wielkie dzięki.

— Nie ma sprawy, od czego są przyjaciele — odpowiada lekko, nie łapiąc ironii. — Właśnie dlatego dzierżę gwizdek.

Jerome wygląda, jakby miał ochotę go zamordować tu i teraz. Dlatego staram się nieco załagodzić sytuację i wysyłam gdzieś Alfiego. Chłopak chce dobrze, ale nie wychodzi mu to najlepiej.

Przypominam sobie, że Nina wysłała mi wiadomość, że razem z Fabianem widzieli Victora znów rozrabiającego w piwnicy.

Co w jakiś sposób łączy się z jej snem. Przypominam sobie, że sama miałam dziwny sen tej samej nocy.

Przechodzę przez korytarz, a obok szafek leży pełno psiej karmy. Początkowo jestem zdezorientowana, ale gdy zauważam Patricie, oraz Eddiego wszystko nabiera sensu. Znaczy, przynajmniej w znaczeniu ich reakcji.

— Chce wiedzieć, dlaczego jest tutaj taki syf? — pytam, nachylając się w stronę dziewczyny.

— Podzieliłam się z Eddiem smakołykami dla piesków pupilków — oznajmia ze złośliwym uśmieszkiem Patricia.

— Nie jestem pupilkiem — wykłóca się Eddie.

Zawsze trafiam w sam środek jakiegoś ogromnego bigosu. Nie mam na myśli takiego do jedzenia, choć tego też nie lubię.

ETERNITY || house of anubisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz