Hej, jestem Y/N i należę - a raczej należałam - do grupy osób aromantycznych oraz introwertycznych. Pewnie zastanawiacie się co to znaczy? Bez obaw, już śmigam z wyjaśnieniem. Aromantyzm to w skrócie niechęć do związków. Osoby takie jak ja, nie chcą się wiązać i angażować w jakiekolwiek uczucia. Z tego względu moje życie przez bardzo długi czas opierało się na pytaniach „masz kogoś?", „kiedy w końcu kogoś znajdziesz?" i tak dalej. Moja historia wydawać się może dziwna i nierealna, ale dzięki pewnej osobie, w moim życiu zmieniło się dosłownie wszystko, a to co dotychczas było niemożliwe, stało się możliwe.
A więc zaczynajmy.
- Y/N, sprawdź kto dzwoni.-Rzuciła moja mama, ugniatając ciasto. Zeskoczyłam z wysokiego krzesła przy wyspie, a następnie podeszłam do blatu, sięgnęłam po jej telefon i spojrzałam na wyświetlacz.
- Wujek Stephen.-Odparłam, a ta skierowała się do zlewu, aby umyć ręce.
- Oddzwoń do niego.-Mruknęła pod nosem. Spojrzałam na nią nieco wystraszona, doskonale wiedząc o co może chodzić wujowi. Otóż był on kuzynem mojego taty i miał dwóch synów. Jednego biologicznego - Olivera, a drugi (Chris) to dziecko jego żony z pierwszego małżeństwa. Tak więc Oliver był ze mną spokrewniony, a Chris nie. Widziałam obu jedynie raz w życiu. Można spytać „jak to? Przecież to rodzina." Owszem, rodzina, jednak to dość skomplikowana sprawa. Moja babcia miała liczne rodzeństwo - wiele sióstr i wiele braci. Jedna z nich (wyjątkowo zawzięta) wykluczyła drugą, twierdząc, że ta jest dziwna, nienormalna i tak dalej. Doszło do tego, że część rodziny utrzymywała ze sobą kontakt, a z częścią w ogóle się nie znaliśmy i nawet nie wiedzieliśmy o ich istnieniu. Nasze pierwsze spotkanie z nimi nastąpiło może dwa lata temu, podczas wakacji. Wszyscy zeszli się do domu cioci - jednej z sióstr babci - aby poznać nas. W tym oczywiście wuj z rodziną. Byłam pod ogromnym wrażeniem jak tak wiele osób (ciocia, jej 3 dzieci, 7 wnuków i masa prawnuków) zmieściła się w jednym salonie. Musieliśmy otworzyć wszystkie okna, bo zrobiło się naprawdę duszno. Posiedzieliśmy razem parę godzin, a potem całą grupą zwiedziliśmy naprawdę piękną i bardzo popularną turystycznie okolicę, w której mieszkali. Każde z nich było naprawdę niesamowitą osobą, a rodzinność to ich cecha główna. Rewelacyjnie czułam się w ich towarzystwie, jednak... w drodze powrotnej do domu, wuj Stephen zaprosił nas do siebie. Oczywiście przyjęliśmy zaproszenie, po pierwsze z grzeczności, a po drugie bo i tak przejeżdżaliśmy przez jego miasteczko. No i tu zaczęły się moje problemy. Wuj patrzył na mnie i Chrisa jak na .. parę? Doskonale widziałam jego uśmieszki, które naprawdę nie sprawiały, że czułam się komfortowo. Wręcz przeciwnie.
- Y/N, moja droga, dałabyś radę zgrać zdjęcia, które dzisiaj zrobiłaś na mój komputer? Zupełnie nie znam się na technologii.-Odezwał się, upijając łyka herbaty, a ja skinęłam lekko głową.-Bajecznie. Chris, spójrz jak Y/N to robi. Mówiłeś, że nie idzie ci z komputerami.-Dodał. Chłopak usiadł tuż obok mnie (zupełnie nie zwracając uwagi na moją przestrzeń osobistą) i przyglądał się uważnie moim działaniom. Albo nie. Przyglądał się mi. Nie musiałam nawet na niego patrzeć, żeby czuć to przenikliwe spojrzenie na mojej osobie. Poczułam ogromny stres, ręce mi drżały, a przez to pierwsze próby zgrania zdjęć średnio mi wychodziły. Ostatecznie wszystko się powiodło, jednak jakim kosztem...
- Gotowe.-Rzuciłam z delikatnym uśmiechem.
- Bardzo ci dziękuję, kochana. Lily, James, chodźmy na balkon zapalić, a młodzi niech sobie gruchają.-Odparł mężczyzna, podrywając się z miejsca. Wyszczerzyłam oczy, nie mając pojęcia jak zareagować, a jednocześnie czując, jak wszystkie moje mięśnie sztywnieją. Z trudem przeżyłam kolejne 10, 20 i 30 minut, podczas których najwyraźniej wuj i rodzice urządzili sobie miłą pogawędkę, zapominając o nas całkowicie. O czym rozmawiałam z Chrisem? Dobre pytanie. Nasza rozmowa toczyła się w sposób „ładna dziś pogoda", „tak, lubię słońce", „ja też" i milczenie. No nie wiem jak wy, ale ja słabo widzę tę relację. Tego dnia odkryłam, że mam znacznie lepszy kontakt ze starszymi osobami niż z rówieśnikami. Kolejna sytuacja, w której wuj chciał swatać mnie z synem, miała miejsce w święta Bożego Narodzenia. Zadzwonił do nas na Skype. Na początku składał rodzicom życzenia, a potem poprosił, aby zawołali mnie. Niczego nie podejrzewałam, dlatego podeszłam do telefonu z uśmiechem, a wtedy na ekranie pojawił się Chris, równie zmieszany jak ja. W tle usłyszałam tylko „pogadajcie sobie", a moja krew zaczęła wrzeć. Kolejna rozmowa typu
- Hej
- Hej
- Co tam?
- Dobrze, a u ciebie?
- Dobrze.
- Jak święta?
- W porządku, a u was?
- W porządku.
Byłam tak zażenowana, że w pewnej chwili postanowiłam grać głupka. Wyłączyłam dźwięk i zaczęłam udawać, że nic nie słyszę. Moje aktorstwo w tamtej chwili zasługiwało na Oskara. Na szczęście połączenie zostało zakończone po niedługiej chwili, a ja odetchnęłam z ulgą. Parę miesięcy później jakimś cudem zdołałam uprosić tatę, aby ściemnił wujowi, że jestem bardzo zajęta i nie mogę przerwać pracy. Na szczęście mój plan się powiódł i miałam spokój, jednak gdy rozłączyli się, usłyszałam coś, co zwaliło mnie z nóg.
CZYTASZ
Draco Malfoy & Tom Felton Imaginy
FanfictionImagine - krótka forma opowiadania. Każdy imagin opowiada o czymś innym, może być podzielony na kilka części. Może być króciutki, może być bardzo długi. Cała książka to zbiór imagine'ów, w którym każdy opowiada inną historię. Nie ma ciągłości między...