Moją rodzinę znali wszyscy na Wyspach. Wszyscy czarodzieje oczywiście. Malfoy'owie, ludzie z tradycją, czysta krew i takie tam. Dawniej byłem z tego dumny, jednak od czasu wojny i osadzenia moich starych w Azkabanie, totalnie zmieniłem swój światopogląd. Status krwi przestał mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Granger, jeden z moich szkolnych wrogów został Ministrem Magii, toteż miałem ją nad sobą. Kiedyś nawet nie chciałbym o czymś takim słyszeć. No wiecie - szlama ma władzę? Niedopuszczalne. Jednak koniec końców radziła sobie świetnie a i mi było dobrze na moim stanowisku. Mniejsza z tym - w moim życiu wiele się zmieniło. Z nieczułego nastolatka, wyrosłem na odpowiedzialnego, 20-letniego faceta, który bez żadnego grymasu przemieszczał się między jednym a drugim światem, utrzymywał świetne kontakty z mugolami, nie dyskryminował i wyciągał pomocną dłoń do każdego. Bywały nawet chwile, że totalnie przestawałem myśleć o byciu czarodziejem, wtapiałem się w niemagiczny styl życia no i po prostu żyłem w spokoju, nie zawracając sobie głowy pierdołami. Po pewnym czasie zacząłem nawet rezygnować z noszenia ze sobą różdżki. Leżała w sypialni w moim nowym domu, używana może raz czy dwa na miesiąc. Nie miałem potrzeby korzystania z magii - mugole jakkolwiek pozbawieni mocy, tak dość kreatywni. Stworzyli tak wiele ciekawych rzeczy, że nasz świat wydawał się przy tym szary i ponury. Jednak pewnego dnia brak różdżki mocno mi dopiekł. Piątek, siedemnasta za kwadrans, a ja dalej stałem na przystanku jak ten słup, niecierpliwie oczekując na autobus, którym dojeżdżałem na stację. Minęło już pół godziny, a tego dalej nie było widać. Powoli zaczynałem się denerwować - beznadziejny dzień w pracy, masa stresu, niewypał podczas przedstawiania projektu, a potem jeszcze nieszczęsny autobus.
- Szlag, jeszcze trochę i... wyjdę z siebie.-Warknąłem pod nosem, niecierpliwie tupiąc nogą w chodnik. Gdybym tylko miał różdżkę, mógłbym chociaż zmienić jakikolwiek przedmiot w świstoklik i teleportować się do domu, bez konieczności dłuższego czekania.
- Draco?-Usłyszałem, przez co natychmiast uniosłem głowę. Przed przystankiem, który okupowałem już od dłuższego czasu, utworzył się dość długi korek. Wśród wielu aut, dostrzegłem srebrne audi mojego przyjaciela z czasów szkolnych, Theo.-Wsiadaj, podwiozę cię.-Dodał z uśmiechem, a ja bez zastanowienia zacząłem przedzierać się przez samochody. Usiadłem na tyle i dopiero wtedy moją uwagę przykuła nieznajoma mi młoda i piękna dziewczyna, zajmująca miejsce pasażera.-Ale się porobiło. Podobno jakiś autobus spadł z wiaduktu i ruch został wstrzymany.-Rzucił szatyn, obracając głowę w moją stronę.
- Niesamowite.-Odparłem bez większych emocji, spojrzeniem nieustannie lustrując naszą towarzyszkę. Byłem pewien, że to nie czarodziejka. Totalnie mugolski styl, ręce smartfon, a w jednym uchu bezprzewodowa słuchawka. Niby nic takiego, prawda? W końcu czarodzieje również korzystali z tej technologii. Nawet ja miałem telefon. Jednak mimo to, potrafiłem rozpoznać nie-maga.
- Wiem o czym myślisz, Draco i zdecydowanie masz rację. To mugolak.-Rzucił Nott.
- Mu... mu-co?-Odezwała się, natychmiast przenosząc wzrok na Theo. Po zauważeniu mnie, posłała mi dość ciepły, chociaż bardzo delikatny uśmiech, a później ponownie utkwiła spojrzenie w szatynie.
- Nieistotne, Y/NN. Poznaj mojego szkolnego przyjaciela, Dracona. Draco, to Y/N. Poznaliśmy się na festiwalu rok temu.-Wydukał Theo. Y/N, cóż za wyjątkowe imię.
- Miło mi.-Odparłem, wyciągając dłoń w jej stronę. Dziewczyna od razu uścisnęła ją, przez co przeszły mnie dreszcze. Na twarzy Notta zauważyłem złośliwy uśmieszek, który doskonale znałem. Wyraźnie bawiło go moje jakże ekspresowe zauroczenie mugolską pięknością.
- Widzę, że oprócz rozumu poprawił ci się również wzrok. Brawo, Draco. Uważam, że powinieneś spróbować.-Rzucił, mrugając do mnie okiem.-Podwieźć cię do twojej posiadłości?
- Nie mieszkam tam już. Wyniosłem się do Greenwich. Odkąd całe moje piekło dobiegło końca, nie chcę nawet słyszeć o tym koszmarnym domu.
- Słyszałem od Pansy, że jesteś nie do poznania, ale byłem pewien, że przesadza. A jednak miała spryciula rację. A co ze starymi? Jak długo tam będą?
- Nie wiem i nie obchodzi mnie to. Lepiej patrz na drogę. Przed nami parę aut się ruszyło.-Rzuciłem.
- Jasne, panie Malfoy.-Mruknął szatyn, po czym całkowicie skupił się na jeździe.-Tak w ogóle to prawda, że wystawiłeś Greengrass?
- Co to za pytanie? Nikogo nie wystawiłem. Poza tym nie byliśmy razem, a jej moja decyzja nawet nie ruszyła. Podobno związała się z Mattheo jeszcze przed zakończeniem Hog.. Szkoły. Niczego nie straciłem.-Wyjaśniłem.
- Naprawdę odpuszczasz sobie tradycję?
- Owszem.
- I teraz możesz być z kim tylko zechcesz?
- Jasna sprawa.
- Jaką tradycję?-Odezwała się Y/NN, kierując na mnie spojrzenie.
- Tak się składa, że Malfoy był naszym szkolnym celebrytą. Dziana rodzinka, która selekcjonowała ludzi i chciała ustawić go z inną, równie nienaganną osobą.-Zaśmiał się Nott.
- Jesteś z jakiejś rodziny królewskiej czy coś?-Zdziwiła się.
- Powiedziałbym, że raczej z obsesyjnie zakochanej w statusie krwi. Znaczy społecznym.
- Odciąłeś się od nich?-Spytała z czułością.
- Nie miałem wyjścia. Wolę nie mieć rodziny niż mieć taką jak ta.
- Myślałam, że takie aranżowane ślubu w naszej kulturze się nie zdarzają.
- Może zamiast mu współczuć, mogłabyś go jakoś pocieszyć?-Zaśmiał się Theo.
- Naprawdę przyjaźniłeś się z tym osłem?-Spytała Y/NN, wskazując wzrokiem na Notta.
- Każdy popełnia błędy.
- Hej! A kto dyskryminował z byle powodu? Malfoy, nie bądź taki święty.
- Każdy popełnia błędy.-Mruknąłem.
- Theo, wysadzisz mnie na rogu?-Dodała dziewczyna, na co chłopak skinął głową i zatrzymał auto na zatoczce dla autobusów. Muszę wspominać, że zrobiło mi się smutno?
- Mieszkasz tu?-Rzuciłem, z delikatnym lecz wymuszonym uśmiechem.
- Mam trochę rzeczy do załatwienia. No to do zobaczenia, chłopaki. Miło było cię poznać, Dray. Ah no i w sobotę robię imprezę halloweenową. Theo wpadnie, ale ciebie też zapraszam.-Dodała, następnie opuszczając auto. Gdy tylko drzwi się zamknęły, a przyjaciel odjechał, oboje wymieniliśmy się spojrzeniami.
- Czy... ona naprawdę... naprawdę chce, żebym wpadł?-Wydukałem, po czym przesiadłem się na miejsce pasażera.
- Sama to powiedziała.
- Czemu nigdy mi o niej nie powiedziałeś? Przecież widujemy się często.
- Czy Draco Malfoy sprzed lat uwierzyłby, że właśnie o to spytałeś? Nie. Sam nie wierzę. Jestem pod wrażeniem.
- Nie wracaj do tematu. Opowiedz mi o niej. Jest w naszym wieku? Czym się zajmuje?
- Oj Malfoy, Malfoy. Ty to umiesz zaskakiwać...
Oh no tak. Mogłem się spodziewać, że pojawią się niedowiarki, ale mój własny kumpel? Niejednokrotnie wspominałem mu, że nie jestem taki jak dawniej, na przykład w dzień, gdy Hermiona została Ministrem. Cóż za beznadziejny przypadek. Ale ostatecznie język mu się rozplątał i zaczął nawijać o osobie, która nieustannie chodziła mi po głowie. Y/N była dwa lata młodsza, uwielbiała podróże i co najważniejsze - nie miała partnera. Theo próbował z nią flirtować, gdy się poznali, jednak ta się nie dała i po prostu zostali przyjaciółmi. Pozostało mi jedynie zastanowić się w co powinienem przebrać się na imprezę.
CZYTASZ
Draco Malfoy & Tom Felton Imaginy
Fiksi PenggemarImagine - krótka forma opowiadania. Każdy imagin opowiada o czymś innym, może być podzielony na kilka części. Może być króciutki, może być bardzo długi. Cała książka to zbiór imagine'ów, w którym każdy opowiada inną historię. Nie ma ciągłości między...