#152 Kim dla siebie jesteśmy? |Tom Felton| cz.1

846 40 4
                                    

Uwielbiałam soboty, głównie przez krótszy czas pracy na planie. Wydawać się może, że stażyści mają niewiele do roboty, ale jak zaczną się duble, kręcenie trwa i trwa. Czasami jedna, prosta scena zajmuje godziny. Magia montażu. Starasz się przez tyle czasu, a na ekranie pokazane zostanie albo kilka sekund albo w najgorszym wypadku wszystko usuną. Niejednokrotnie czułam się zawiedziona efektem końcowym, widząc, jak wiele rzeczy pominięto, mimo że podczas pracy był na nie ogromny nacisk. Mimo to trzeba też rozumieć jedną rzecz - często niektóre elementy nagrywa się „na zapas". Czas ekranizacji jest ograniczony - w przypadku Harry'ego Pottera, film mógł trwać dwie i pół godziny, wliczając w to napisy końcowe i takie tam. Ekipa nie ma rentgenu w oczach i nie wie ile materiału tak naprawdę uchwycono, a więc stąd część usuniętych scen. Ale cóż - nie o tym. Nadszedł czas na część piątą. Lubiłam ją, mimo, że tak naprawdę moje serce całkowicie skradła czwarta. W Zakonie była masa wydarzeń, przeplatana z opisami nudnego, uczniowskiego życia i przygotowań do egzaminów, toteż przebrnięcie przez te ponad 800 stron, okazało się nie lada wyzwaniem. Nosiło mnie od wewnątrz na myśl o takich scenach jak „weź ciasteczko, Potter" lub „Weasley naszym królem" i bójka po meczu. Oczywiście jeszcze wtedy nie wiedziałam, że te cuda nie zostaną pokazane w filmie i można sobie tylko wyobrazić jak bardzo się zawiodłam. Moja ulubiona osoba na planie? Trudno powiedzieć. Każdy był niesamowity. Daniel - dusza towarzystwa, pocieszny za nas wszystkich (głównie przez ilość pochłanianego alkoholu. Biedak miał z nim problem). Emma - najbardziej błyskotliwa spośród ekipy. Czasami ogarniała plan lepiej niż profesjonaliści, a w dodatku grała jednocześnie w dwóch różnych produkcjach i jeszcze miała czas na studia. Po prostu mentorką. Rupert - wbrew pozorom spokojny chłopak, który absolutnie rozkładał wszystkich na łopatki swoim brakiem umiejętności w zachowywaniu powagi. Normalnie dogadałabym się z nim bez słów, bo również śmieję się w najmniej odpowiednich momentach. Bonnie oraz Evanna - to absolutnie najsłodsze dziewczyny jakie znam. Troszczyły się o każdego jak o członka rodziny, pocieszały w kiepskich momentach, były zwyczajnie aniołami stróżami. Matthew - brakowało mu pewności siebie, dlatego raczej trzymał się w cieniu. Zdarzało mi się z nim rozmawiać dosyć często, głównie o jakichś tam życiowych pierdołach. W zasadzie z nim można gadać o wszystkim i nigdy nie odczuje się znudzenia. Tom - moim skromnym zdaniem zdecydowanie najbardziej atrakcyjny i przyjacielski chłopak na planie. Z jego buźki nigdy nie schodził uśmiech, zawsze wyglądał na pozytywnie nastawionego na życie, nie wyśmiewał nikogo za jego plecami, chętnie pomagał i absolutnie nie miał problemu z nawiązywaniem nowych znajomości. Jeśli kiedykolwiek mielibyście powstrzymać przed podejściem do kogoś w obawie o obrobienie wam tyłka - Thomas to ostatnia osoba, która byłaby do tego zdolna. Jednak ja jak to ja i tak nigdy nie podeszłam. Czemu? Cóż, podziękowania dla mojej pewności siebie, a raczej jej braku. W mojej głowie pojawiały się same najgłupsze myśli, gdy chodziło o tą blond piękność. Uważałam się za brzydką, nudną i dziwną, toteż nie chciałam robić z siebie kretynki. Popierniczona akcja. Ale mniejsza z tym. Tego wieczora mieliśmy za sobą praktycznie wszystkie sceny z pociągiem. Jeśli zastanawiacie się jaka jest kolejność nagrywania, odpowiem - totalnie pokręcona. Zazwyczaj skupiamy się na jednej lokalizacji danego dnia, aby nie musieć jej ponownie przygotowywać za miesiąc czy dwa. Na pierwszy ogień poszły ujęcia z Privet Drive. Następnie Grimmauld place i pociąg. Ministerstwo oraz sam początek książki miał być nagrany na końcu. Tak więc wracając - sobota, klipy na ten dzień załatwione, a więc z zadowoleniem udałam się do baru w podziemiach naszego hotelu, gdzie miałam spotkać się z moimi kumpelami - również stażystkami. Uwielbiałam to miejsce. Było niezwykle klimatyczne. Kamienne ściany, unosząca się nad podłogą warstwa dymu oraz urokliwe oświetlenie, dawały wrażenie, jakbyśmy znajdowali się w jakiejś jaskini. Uwielbiałam spędzać tam czas.
- Hej wam.-Odezwałam się pogodnie, siadając na mięciutkim siedzisku tuż przy Alice. Naprzeciwko mnie Cassie oraz Mary. Każda z nas została dobrana do innego domu, toteż razem stanowiłyśmy „hybrydę". To nie mój pomysł, żeby nie było. Przy stoliku obok zasiadali Matthew, Josh, Devon oraz Thomas. Ten ostatni to absolutny bóg nad bogami. Wygląd - petarda. A tego wieczora postawił na białą koszulę (i rozpiął parę górnych guzików), czarne jeansy, włosy miał totalnie rozczochrane, a policzki rumiane od kilku wypitych drinków. Siedział jak cały świat. Jedna z dłoni na udzie, a drugie ramię oparł o zagłówek siedziska. Wcale się nie dziwiłam, dlaczego wszystkie babki na planie miały słabość na jego punkcie. On po prostu był przepiękny i najzwyczajniej w świecie idealny, w każdym tego słowa znaczeniu. W dodatku jego jakże sympatyczne spojrzenie, gdy tylko zajęłam miejsce, totalnie mnie roztopiło.
- Panna Y/L/N, w końcu się doczekałyśmy. Drink ci się za moment zagrzeje.-Rzuciła Alice, podsuwając mi szklankę z zielonkawą cieczą pod nos.
- Wyrobiłam się na czas.-Odparłam, upijając niewielkiego łyka.
- Widziałaś to?-Spytała cicho Cassie, następnie nieznacznie wskazując wzrokiem na blondyna.-Spojrzał na ciebie gdy tylko pojawiłaś się w pobliżu, a gdy usiadłaś, uśmiechnął się do pozostałych w taki... znaczący sposób.-Dodała.
- Co to „znaczący" sposób?-Mruknęłam pod nosem.
- No wiesz, mierzenie wzrokiem od góry do dołu, oblizywanie warg, a potem stałe uśmieszki do kolegów.
- Wielkie mi halo, to nic takiego.
- Oczywiście, niedowiarku.-Mruknęła Kate, wywracając oczami, po czym zmieniłyśmy nieco temat. Nie wiem jakim cudem z naszych dość interesujących rozmów, przeszłyśmy do oglądania pokręconych nagrań i skończyłyśmy uchachane po pachy przez internetowych idiotów. Przypuszczam, że to wina alkoholu. Ogólnie jestem typem osoby, która potrafi popłakać się ze śmiechu i właśnie to miało miejsce. Każde koleje video przynosiło solidną dawkę łez. Stanowiłyśmy niemałą atrakcję dla przechodzących obok naszego stolika ludzi, ale również na moje nieszczęście dla Toma, który nie spuszczał z nas wzroku nawet na chwilę. Wydawał się nieźle rozbawiony naszymi napadami głupawek - oczywiście w dobrym sensie. Zrobiło mi się maksymalnie wstyd. Ekspresja blondyna mówiła sama przez siebie - miał nas za wariatki. Pozytywne, ale jednak.
- Miło było, moje drogie, ale padam na twarz.-Rzuciłam, na co miny dziewczyn nieco zrzedły.
- Dochodzi północ, jeszcze nie tak późno.-Mruknęła Mary.
- Wstałam o czwartej, mam totalnie dość.-Dodałam.
- W takim razie miłych snów kochana. Wyśnij sobie swojego księcia z bajki.-Zaśmiała się Cassie, dość głośno, toteż znów przyciągnęła tym na nas uwagę blondyna.
- Bardzo zabawne. Dobranoc wam. Kolorowych koszmarków.-Odparłam ciepło, wysyłając im buziaka na pożegnanie, a następnie skierowałam się do wyjścia. Czy mi się wydaje, czy Tom się do mnie uśmiechnął? Nie, nie. To niemożliwe. A może jednak?

Draco Malfoy & Tom Felton ImaginyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz