Universal Studios - świat Harry'ego Pottera. Miejsce, o którym marzyłam od wielu lat. Jego budowę zaczęto już w trakcie nagrywania pierwszej części filmu, a oficjalne otwarcie nastąpiło po premierze piątej. Co dziwne - ekipa, zajmująca się tworzeniem go, była niesamowicie na bieżąco i w ekspresowym tempie pojawiały się w nim rekwizyty, budynki i wszystko, co znalazło się w kolejnych produkcjach. Czy dostawali cynk od kogoś z ekipy filmowej, aby wiedzieć co dokładnie znajdzie się w ekranizacji? W końcu filmy nagrywano na Wyspach, a park powstał na Florydzie. No ale mniejsza z tym. Mieli swoje źródła. Odkąd dowiedziałam się o powstawaniu czegoś tak cudownego, oszczędzałam pieniądze na ewentualny wyjazd. W prawdzie najbardziej kosztowny okazał się lot. Mieszkałam w Polsce, w stolicy, skąd podróż do Los Angeles kosztowała prawie cztery tysiące złotych, a więc w obie strony dawało to osiem. A musiałam mieć jeszcze trochę kasy na hotel, jedzenie, komunikację i oczywiście wejście na teren parku. Pracę zaczęłam już w wieku 16 lat, a więc miałam trochę oszczędności, jednak zejdźmy na ziemię - dom, obowiązki, szkoła - kasa pojawiała się i znikała. Moje oszczędności stały się już całkiem duże, wręcz wystarczające, abym mogła spędzić cały miesiąc w Los Angeles, ale mi ciągle było mało. Chciałam spędzić tam najlepszy czas w moim życiu, dlatego ciągle zbierałam i zbierałam, aż w końcu marzenia się spełniły. Gdybym tylko wiedziała, jak to wszystko się potoczy i... że wrócę do prawdziwego domu...
***
13 września. Nadszedł mój upragniony dzień, w którym po raz pierwszy w życiu postawiłam stopę w Stanach Zjednoczonych. Większość z moich znajomych podróżowała tam głównie dla szpamu w internecie, a ja pojechałam dla Harry'ego Pottera. Brzmi jak żart, ale dla mnie znaczyło to naprawdę wiele. Pierwszego dnia po przylocie, spędziłam czas w hotelu, przygotowując się na intensywne godziny w parku, do którego miałam wybrać się nazajutrz. W internecie znalazłam już ceny poszczególnych rzeczy, które mogłam z powodzeniem dorwać na miejscu. Co chciałam kupić? Po pierwsze szaty Y/H. Marzyłam o nich od zobaczenia pierwszej części filmu. Były drogie, ale z patrząc na opinie - rewelacyjne jakościowo. Różdżka - to chyba podstawa, prawda? Piwo kremowe, czekoladowe żaby, oczywiście przypinkę prefekta i jakieś inne drobiazgi, które wpadną mi w oko. Byłam pewna, że gdyby moi rodzice dowiedzieli się jak dużo pieniędzy postanowiłam przeznaczyć na przedmioty, z których nie będzie żadnego pożytku, z pewnością wyrwaliby mi nogi z tyłka. Na szczęście sama na siebie zarabiałam i nie miałam zamiaru informować ich o moich wydatkach. Już z tyłu głowy słyszę kazania mamy o tym, jak to 21-latka może być tak dziecinna. No bo wiecie, według niej w moim wieku powinno się myśleć o zakładaniu rodziny, a nie o czymś, co w zasadzie nie istnieje. Mniejsza z tym. Przejdźmy do mojego dnia z marzeń. Już po przekroczeniu terenu parku poczułam magię. Dosłownie. Pierwsza lokalizacja - ulica Pokątna. Przechadzałam się wzdłuż sklepów z tak szczerym i szerokim uśmiechem, że zaczęła boleć mnie szczęka. Sklep numer jeden na liście - Ollivanders. Kolejka niesamowita, ale mimo wszystko zatrzymałam się na samym jej końcu, cierpliwie czekając na swoją kolej. Tak, mogłabym w tym czasie zrobić masę innych rzeczy i odwiedzić inne miejsca, ale uparłam się, żeby kupić różdżkę i absolutnie musiałam dotrzymać swojej obietnicy. Narzekałam się solidnie - prawie 40 minut, ale gdy w końcu weszłam do środka, nie wiedziałam od czego zacząć.
- W czym mogę pomóc? Szukasz może różdżki swojej ulubionej postaci, czy swojej własnej?-Spytała przemiła dziewczyna, stojąca za ladą.
- Właściwie chciałabym coś całkowicie mojego.-Odparłam ciepło, pokazując jej opis różdżki, którą przydzielono mi po wykonaniu quizu na Pottermore.
- Drewno świerkowe, 11 ¾ cala, rdzeń z piórem Feniksa..-Mruknęła, następnie podnosząc na mnie wzrok.-Pióro Feniksa. Coś niezwykłego. Pierwszy raz spotykam osobę, której quiz wskazał taki rdzeń. To wyjątkowa sytuacja.-Dodała. W tamtej chwili poczułam się dokładnie tak, jakbym naprawdę kupowała swoją pierwszą różdżkę, potrzebną mi w codziennym życiu. Mina ekspedientki niby przyjazna, a jednak niezwykle zmieszana, czego raczej nie rozumiałam. W porządku - taka praca. Musiała zachowywać się, jakbyśmy naprawdę przebywali w magicznym świecie, ale jednak bez przesady.
- To znaczy, że nie dostanę tego czego szukam?-Spytałam, z nutą zawodu w głosie, na co dziewczyna zaczęła kiwać przecząco głową.
- Dostaniesz, ale musisz chwileczkę poczekać, bo wśród różdżek, które widzisz dookoła, nie ma tej której szukasz. Daj mi jakieś 20 minut. Czy to będzie dla ciebie jakiś problem?-Spytała.
- Nie. W porządku.-Odparłam ciepło.
- Żebyś nie musiała bezczynnie tutaj stać, zapisz mi swoje dane w notesie i idź na inne atrakcje. Przyjdziesz, gdy będziesz mogła. Pasuje ci takie rozwiązanie?-Dodała, podsuwając mi zeszyt z długopisem pod nos.
- Owszem, brzmi cudownie.-Rzuciłam z uśmiechem, następnie zapisując niezbędne informacje. Pierwsza miejscówka, a ja już miałam świetne odczucia. Następnym sklepem w kolejce był lokal z ciuchami. Oczywiście tam miałam zamiar kupić szaty i od razu je na siebie nałożyć. Oczywiście w planach była tylko peleryna, ale widząc cały set, uznałam, że warto wziąć wszystko. Jakimś cudem przy kasie dostałam ogromną zniżkę. Połowa ceny w dół. Los chyba chciał odwdzięczyć mi się za wszystkie życiowe niepowodzenia. Jednakże mimo to, były to chyba najdroższe zakupy w życiu. Nie licząc telefonu, kupionego pół roku wcześniej. Wyglądając już jak prawdziwa uczennica z Hogwartu, wróciłam do sklepu z różdżkami, gdzie na szczęście wystarczyło pokazać otrzymaną przez miłą panią z obsługi karteczkę, dzięki której nie stałam w kolejce ponownie. Wewnątrz nawet nie musiałam podawać danych, bo wszyscy ekspedienci - blondynka Kate, szatyn Erick oraz brunetka Angelina - czekali już na mnie ze złotym, podłużnym pudełkiem. Właśnie. Złotym. To coś, co wyróżniało kupowany przeze mnie produkt od pozostałych. Na wystawie w całym lokalu poustawiano czarne pudełka. Złotych nigdzie nie widziałam, a to mogło oznaczać, że wybrana przeze mnie różdżka była zwyczajnie droższa od pozostałych. To się wkopałam.
- Luksusowo.-Zaśmiałam się, stając przy ladzie. Ludzie za nią zawtórowali, następnie otwierając wieczko.
- To jedyna taka różdżka w całym sklepie i na całym świecie.-Odezwała się blondwłosa dziewczyna, wyjmując przedmiot z kartonu.
- Przepraszam, a czym różnią się różdżki w złotych opanowania od tych w czarnych?-Spytała jedna z klientek.
- Cóż, to produkty premium.-Odparł Erick.
- Też chciałabym coś takiego.
- Jeśli jest pani gotowa wydać na różdżkę tego typu dwa tysiące dolarów, mogę już jakąś przynieść.-Rzucił chłopak, a zainteresowanie dziewczyny po usłyszeniu ceny totalnie minęło. Chyba nie muszę wspominać, że serce podeszło mi do gardła słysząc to?
- Hej, spokojnie. Ona wcale tyle nie kosztuje.-Szepnęła Kate, nachylając się lekko nade mną.
- A więc czemu nie chcieliście jej sprzedać tamtej klientce?-Spytałam zdziwiona.
- Te różdżki są wyjątkowe, przeznaczone jedynie dla osób takich samych jak one.-Odezwała się Angelina.
- Mam rozumieć, że ja jestem tą wyjątkową?
- Tak. Ale bez obaw, kochana. Wszystko zrozumiesz.-Pocieszyła Kate, wręczając mi wielce „niezwykły" produkt. Różdżka wydawała się naprawdę solidnie wykonana, a trzymając ją w dłoni poczułam niemałe dreszcze na całym ciele. W chwili, gdy jej dotknęłam, światło w sklepie zamigotało, a ja cicho zachichotałam.
- Muszę przyznać, że to wszystko naprawdę robi wrażenie.-Rzuciłam.
- Uwierz, dzisiaj twoje życie obróci się do góry nogami. Musisz jedynie przyjąć do siebie wszystko czego się dowiesz.-Odparła Angelina.
- Już się obróciło. Po latach czekania w końcu mogę tu być. Może wydarzyć się coś jeszcze lepszego?-Wymruczałam, następnie wzdychając z zachwytu.-A tak właściwie ile płacę?
- 50 dolarów.-Rzucił Erick.
- Ale to mniej niż za resztę różdżek w sklepie.-Zdziwiłam się.
- Powiedzmy, że nie wszystko najlepsze, co drogie.-Zachichotała brunetka, a ja wręczyłam jej pieniądze.
- Trochę mnie teraz wkopaliście. Jeśli rozejdzie się wieść, że kupiłam coś wartego dwa tysiące dolarów, ludzie zaczną podejrzewać, że jestem milionerką.-Odparłam, na co trio zachichotało.
- Życzymy udanego użytkowania. Daj ponieść się magii, ale z nią nie przesadzaj wśród nie-magów.-Rzuciła Kate, a ja uśmiechnęłam się, po czym ruszyłam do wyjścia. Uroczy ludzie. Prawie uwierzyłam, że magia istnieje naprawdę. Bez zbędnego nawijania o zwiedzaniu - w parku znajdowało się wiele atrakcji, w których niezbędna była różdżka. Na przykład przed niektórymi witrynami sklepów widniały oznaczone znaczkiem miejsca, na których musiało się stanąć i wykonać nią odpowiedni ruch, a zasłony, pióra, klatki, cokolwiek znajdowało się za szkłem - poruszało się. Liczyła się również poprawna inkantacja. Obserwowałam niektórych ludzi, starających się wprawić przedmioty w ruch, jednak znacznej większości się nie powodziło. Nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała. Zaczekałam aż okolica nieco się przerzedzi (co graniczyło z cudem), a następnie stanęłam na znaku, wyciągnęłam różdżkę w kierunku szyby, dokładnie wypowiedziałam „Wingardium Leviosa", wykonując przy tym odpowiedni ruch i ku mojemu zaskoczeniu za oknem dosłownie wszystko pofrunęło w górę. Osoby, widzące całe zajście zaczęły klaskać i gwizdać, co nie ukrywam - dość mocno mnie zawstydziło. Byłam czerwona jak burak i w momencie, gdy chciałam odejść, zauważyłam znajomą mi twarz. Blondyn, starszy ode mnie dokładnie o 2 lata stał na rogu jednego ze sklepów, oparty o ścianę, ze skrzyżowanymi na klatce ramionami i cwaniackim uśmieszkiem. Znałam go doskonale od 2001 roku, gdy zasłynął głównie dzięki pierwszej części Harry'ego Pottera. Tom Felton, filmowy Draco Malfoy. Te szaro-niebieskie oczy rozpoznałabym wszędzie. Był ubrany w szaty Slytherinu, jego włosy pofarbowane na platynowy blond, przez co czułam się, jakbym przyglądała się Draconowi we własnej osobie. Wyglądał identycznie jak w filmach. Dokładnie tak jak w mojej ukochanej piątej części, gdzie podobał mi się zdecydowanie najbadziej. Nie wiem jak długo się w siebie wpatrywaliśmy, jednak przyciągnęło to uwagę fanów Feltona. Natychmiast zebrała się wokół niego ogromna grupa fanów, a ja spokojnie czekałam na końcu. Nie mogłam zmarnować takiej okazji i opuścić park bez zdjęcia z nim. Chłopak był wolny dopiero po kilkudziesięciu minutach, przez które zdążyłam wygodnie rozsiąść się na pobliskiej ławce, obserwując jak fanki powoli odchodziły, zadowolone ze spotkania z idolem. Ukradkiem dostrzegłam, jak blondyn najwyraźniej prosił je o dyskrecję, poprzez przyłożenie palca do ust i wskazanie na tłum ludzi, krążących wokół innych sklepów. Gdy wszyscy rozeszli się, spojrzenie Feltona wyładowało na mnie. Natychmiast uśmiechnął się szeroko, następnie siadając tuż obok mnie i opierając się o ścianę.
- Jesteś jedną z niewielu, którym udało się poruszyć tamtymi przedmiotami. Fantastycznie jest poznać kolejną taką jak ja.-Odezwał się przyjaźnie, na co cicho zachichotałam.
- Mam dziś dziwne szczęście. Najpierw cudowna obsługa w sklepie z różdżkami, potem promocja na szaty, teraz sukces przy witrynie i jeszcze ty pojawiasz się znikąd.-Odparłam.-Jestem Bella. Miło cię poznać.
- Tom, ale z pewnością wiesz.-Rzucił, po czym ucałował moją dłoń. Pachniał jabłkami i miętą. Trzeba było przyznać, że wszystko w charakteryzacji miał dopięte na ostatni guzik.-Pozwolisz, że oprowadzę cię po parku? Nie ma akurat nikogo nowego, a więc będzie mi miło. Potem pokażę ci coś znacznie ciekawszego, ale najpierw musisz się przygotować.-Dodał, podnosząc się z ławki.
- Przygotować na co?
- Na coś zupełnie nowego. Chodźmy. Musimy zdążyć przejść tam przez zachodem słońca.-Rzucił, wyciągając do mnie rękę. Czemu wszyscy w tamtym miejscu byli tacy tajemniczy? Po krótkiej chwili zastanowienia, złapałam dłoń blondyna, a ten w tym czasie założył na głowę kaptur oraz maseczkę na twarz, aby nikt go nie rozpoznał. Zwiedzaliśmy park przez kilka kolejnych godzin, zatrzymując się na małe przekąski od czasu do czasu. Rozmowa z nim przebiegała naprawdę swobodnie. Znaleźliśmy masę wspólnych tematów, bawiły nas podobne rzeczy, a i gust mieliśmy podobny.
- Venom to chyba najgorszy film, jaki do tej pory widziałam.-Odezwałam się w trakcie posiłku.
- Po zapowiedziach myślałem, że będzie lepszy. Obcy podobał mi się bardziej, mimo, że jest znacznie starszy. Jakoś tak lepiej zrobiony.-Odparł ciepło, przegryzając kawałek tortilli.
- Pracujecie już nad szóstą częścią Harry'ego?-Spytałam, jednocześnie patrząc na jego włosy.
- Tak, tak. Jest sporo zabawy, ale sama zobaczysz.-Rzucił.
- Jak to „zobaczę"?
- Normalnie. Pójdziesz ze mną na plan.-Mruknął. Po tych słowach przyłożyłam dłoń do jego czoła, a ten spojrzał na mnie z ciepłym uśmiechem, roztapiającym serce.
- Wybacz, ale musiałam sprawdzić, czy przypadkiem nie masz gorączki. Na jaki plan? Przecież nagrywacie na Wyspach.-Zdziwiłam się.
- Nie zadawaj tylu pytań. Jeszcze chwila i wprowadzę cię do naszego świata.-Odparł. I znów ta tajemniczość. Powoli zaczynało brakować mi cierpliwości, jednak w dalszym ciągu czekałam na to, co rzekomo miało zmienić moje życie. Spodziewałam się wszystkiego, ale na pewno nie tego, co miało miejsce niedługo przez zmrokiem.
CZYTASZ
Draco Malfoy & Tom Felton Imaginy
FanfictionImagine - krótka forma opowiadania. Każdy imagin opowiada o czymś innym, może być podzielony na kilka części. Może być króciutki, może być bardzo długi. Cała książka to zbiór imagine'ów, w którym każdy opowiada inną historię. Nie ma ciągłości między...