Rozdział 2

648 17 7
                                    

W Wielkiej Sali jak zazwyczaj był szum. Wszyscy, albo chciaż większość cieszyła się tu wrócić. Siedziałam przy stole mojego domu z moją paczką. Parę osób dalej siedziały najbardziej toksyczne osoby w całej szkole. Mianowicie Draco Malfoy, jego dziwka Astoria Greengrass, która od pierwszej klasy się do niego łasi, Crabb i Goyle, jego goryle patrzące na niego jak w obrazek od zawsze oraz panna Pansy Parkinson, która uważała się za jakąś ''królową Slitherinu''.

Po przydzieleniu do swoich domu pierwszorocznych dyrektor Umbridge poprosiła o ciszę i oznajmiła trochę niepewnie:

- W tym roku dołączy do nas nowy uczeń. Będzie on uczęszczał napiąty rok. W takim razie powitajmy Mattheo Riddle'a!

Nastała cisza. Obejrzałam się dookoła siebie. Wszyscy bardzo dobrze znali te nazwisko. Nagle do sali przez wielkie drewniane drzwi wszedł chłopak. Ten sam chłopak, którego widziałam na peronie. Ciężko przełknęłam ślinę i czułam ogromną gulę w gardle. Gdy tak szedł do dyrektora znowu nawiązaliśmy kontakt wzrokowy a on jak gdyby nigdy nic puścił mi oczko.

Nie wiedziałam co zrobić. Gdy w końcu odwróciłam wzrok poczułam na sobie nie tylko zdziwiony wzrok moich przyjaciół, ale również innych ślizgonów. Od razu oblałam się czerwonym rumieńcem i spuściłam głowę.

Gdy brunet podszedł do nauczycieli, położyli mu na głowie tiarę przydziału. Ona praktycznie od razu powiedziała: ''Slitherin!''. W tym momencie poczułam się bardzo dziwnie. Nie wiem nawet czemu. Chociaż po jego samym nazwisku wywarł już wystarczające wrażenie na wszystkich.

Od razu bez zastanowienia usiadł razem z ''Elitą domu węża'' i podał im rękę na przywitanie. Już widziałam jak Parkinson się do niego ślini. Patrzyłam tak na niego aż Rose nie wybudziła mnie z transu.

- Hej!Tylko się nie zakochuj! - powiedziała machając mi dłonią przedtwarzą.

- Dlaczegopuścił ci oczko? -zapytał Theo zajadając się kolacją,

- Niewiem... Gdy wyszłam z pociagu na peron on tam stał.

- Rozmawiałaśz nim?! - krzyknęła przyjaciółka,

- Niekrzycz tak, dobra?! - uciszyłam ją szybko. - Nie, nie rozmawiałam.

- To dobrze, nie lubię go. - oznajmił zimno Blaise,

Następnego dnia wstałam o godzinie 7 rano. Zobaczyłam, że dziewczyny jeszcze śpią. Mamy pokoje 3-osobowe. Jestem w nim z Rose oraz Mary, ale nie rozmawiamy z nią często. Jest typem nerda i książkoholika. Większość dnia spędza na lekcjach a potem w bibliotece. Poszłam się umyć i ubrać w szatę. Rozczesałam włosy i uznałam, że ichnie spinam. Założyłam za to grubą welurową opaskę.

Gdy wyszłam z łazienki, Mary już zniknęła a Rose powoli rozciągałasię w łóżku. Podeszłam do niej.

- Dzieńdobry śpiochu! Ubieraj się, bo się spóźnimy.

- Jeszczechwilaaa...

- Za 15 minut mamy zajęcia.

- Coo?! 15 minut?! Przecież ja się nie ogarnę! - krzyknęła dziewczyna ipobiegła do łazienki,

W tym czasie wzięłam lusterko i się pomalowałam. Nigdy nie malowałam się mocno. Jedyne co to rzęsy, kreski i błyszczyk na usta. Na szczęście Rosaline udało się wyrobić w 15 minut, ale dojście do sali Transmutacji było dość długie przez co się spóźniłyśmy. Gdy wbiegłyśmy do sali przeprosiłyśmy profesor McGonagall i zajęłyśmy miejsca w ławce.

Po paru innych lekcjach w końcu nadszedł czas obiadu. Nie zdążyłyśmy zjeść śniadania, ale w sumie rzadko je jemy. Potem udałyśmy się na lekcje eliksirów prowadzące przez Snape'a. Nie przepadałam za nim.

Till The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz