Rozdział 69

69 2 0
                                    

Minęły dwa dni. Przez ten czas głównie spałam przez zmęczenie.

Siedziałam na łóżku w małym przytulnym pokoju. Miał żółtą tapetę w kwiatki, a na półkach i szafie poukładane były różne rośliny. Obok okna stało pościelone łóżko, z drugiej strony małe biurko a przy drzwiach szafa. Wszystkie meble były z jasnego drewna. Właśnie skończyłam się rozpakowywać. W sumie nie zajęło mi to dużo czasu, bo wzięłam dość mało ubrań.

Usłyszałam pukanie do drzwi. Do pokoiku weszła uśmiechnięta Tonks.

- Mogę?
- Tak, siadaj. - poklepałam materac,
- Tak mi przykro, Lyra. Nie sądziłam, że mogło się coś takiego stać. - usiadła i popatrzyła intensywnie w moje oczy,
- Cóż, ja też nie. - wzruszyłam ramionami nie wiedząc jak odpowiedzieć,
- Jak się trzymasz?
- Bywało lepiej, ale jest okej. - pokiwałam głową,
- Jesteś już bezpieczna.
- Dziękuję. - zamilkłam - Wygodne łóżko. Nie sądziłam, że tutaj zasnę a jednak. - oznajmiłam na co prychnęła,

Gdy przedwczoraj odsunełyśmy się od siebie z wujkiem, ten obiecał że porozmawia z aurorami. Ufałam mu. Rankiem następnego dnia wyruszył, lecz do teraz nie wracał. Zaczęłam się nieco martwić.

- Mam nadzieję, że Remus za niedługo wróci. - wyznałam pełna obaw,
- Nie martw się. Zazwyczaj takie sprawy zajmują im tyle czasu. A w dodatku chodzi o ciebie, a jesteś jego córką chrzestną. - pokrzepiła mnie,
- Mogę o coś zapytać?
- Jasne.
- Wiesz może, co się dzieje z Harrym? - spojrzałam w jej ciemne oczy,
- Można powiedzieć, że tak ale niezbyt. Razem z Ronem i Mioną wyruszyli na poszukiwania Horcruxów. - na jej słowa zdębiałam,
- C-co? - wydukałam,
- To prawda. Nie będziemy mieli z nimi żadnego kontaktu.
- Na Merlina... Gdybym mogła, dołączyłabym do nich.
- Lyra, dobrze wiesz że nie możesz.
- Ale gdybym była w stanie. Nawet bym się nie zastanawiała. - zatrzymałam się na chwilę - Harry musi go pokonać. Musi go zabić.
- Zrobi to. Potter jest potężnym magiem, nawet jeśli sam w to jeszcze wątpi. A teraz! Musze ci coś powiedzieć. Wszyscy już wiedzą. - powiedziała z podekscytowaniem, na co zmarszczyłam brwi,
- O co chodzi?
- Jestem w ciąży! - zawołała a moja szczęka rozbiła się o podłogę,
- Co?!
- Tak, już miesiąc. - oznajmiła szczęśliwa,
- Tyle mnie ominęło... - spuściłam wzrok,
- Hej, nic się nie stało. Nie przejmuj się.
- Gratulacje, Tonks. Będziesz świetna mamą.

Przeniosłyśmy się do kuchni. Zaczęłyśmy przygotowywać obiad. Tonks opowiadała mi przy tym o ślubie Fleur i Billa. Byłam wściekła i w szoku informacją o tym, że naszli ich na ich własnym weselu. Przypomniałam sobie czyja to sprawka. Powiedział im to naiwnie wierząc, że nas wypuszczą.

O pierwszej wrócił Remus. Na jego twarzy dostrzegłam ulgę. Usiedliśmy razem do stołu i zaczęliśmy jeść. Oznajmił, że dogadał się z resztą. Mieszkanie będzie obłożone jeszcze większą ilością czarów maskujących. Starałam się mu wmówić, że nie było to tak potrzebne, ale przypomniałam sobie zaraz o ciężarnej Nimfadorze, dla której również to robił.

Pod wieczór wszyscy siedzieliśmy w przytulnym saloniku. Mimo że mieszkanie nie było zbyt duże, czuć tu było ciepło i miłość. Kobieta siedząca obok mnie na kanapie przeglądała gazetki z ubrankami dziecięcymi, a mężczyzna siedząc w fotelu wpatrywał się w widoki za oknem.

Wszyscy zawsze się śmiali, jakim zbiegiem okolicznosci była podobizna jego i mojej mamy. Ojciec i Remus naopowiadali mi większość ich przygód. Na początku Alice i Lupin nienawidzili, gdy ktoś wypominał im ich podobieństwo, lecz z czasem sami zaczęli przedstawiać się jako rodzeństwo.

Oboje mieli zielone oczy, choć inne odcienie i włosy w odcieniach ciemnego blondu. Mama miała, jak ja, ciemniejszy blond, a wujek wpadający już w jasny brązowy. Mieli pociągłe twarze, byli szczupli i dość wysocy.

Mimo tego wszystkiego z charakteru byli zupełnie inni. Alice była otwarta i gadatliwa, za to Remus zamknięty w sobie i cichy. Podobno był bardzo zły, gdy dowiedziała się o związku moich rodziców. Gdy tylko oni zostali ze wszystkich, bardzo się do siebie zbliżyli i zostali najlepszymi przyjaciółmi. Często się spotykaliśmy i wyjeżdżaliśmy na różne wycieczki. Jako dziecko marzyłam o tym, aby byli razem. Wujek Lupin z moją matką. Lecz wtedy pojawił się Greenberg, a później również Tonks.

- Gramy w szachy? - wyrwał mnie z letargu meski głos,
- Znaczy, chcesz przegrać?
- Ha! Chyba śnisz. - zaśmiał się i wyciągnął na stolik kawowy planszę,

Gra była zacięta. Ostatecznie wygrałam trzy razy a wujek cztery. Musiałam za to sprzątać łazienkę przez następny miesiąc za nie docenienie jego kompetencji.

Umyta wróciłam w piżamie do pokoju, gdzie paliła się jedynie lampka na biurku. W łazience postanowiłam zmienić coś w moim wyglądzie. Wzięłam z szuflady nożyczki i nie zastanawiając się spięłam włosy do ramion. Przycięłam je trochę bardziej przy twarzy, żeby wyglądały trochę lepiej. Trochę bolało widząc moje długie włosy w umywalce, lecz wiedziałam że musiałam.

Rozczesałam włosy w lustrze na szafie i wyprostowałam się przed nim. Stanęłam bokiem i podciągnęłam za dużą koszulkę. Najadłam się dzisiaj, pierwszy raz od miesiąca.

Przerwało mi pukanie do drzwi, na co szybko zasłoniłam brzuch i obróciłam głowę w ich stronę. W tym samym momencie Remus uchylił je lekko i uśmiechnął się.

- Mogę wejść?
- Tak, jasne, wchodź.
- Rozgościłaś się?
- Tak, jeszcze raz bardzo wam dziękuję. Mie wiem, co bym bez was zrobiła.
- Nie musisz się tym martwić. Jesteś tu bezpieczna. Możesz zostać, ile będziesz chciała.
- Zastanawiałam się nad tym. Chciałabym wrócić do Hogwartu, dokończyć szkołę. - oznajmiłam, na co zastygł,
- N-nie sądzisz, że to trochę niebezpieczne? - zapytał, a w jego głosie czułam zdenerwowanie,
- Tak, ale nie chce wam się narzucać. Szczególnie gdy spodziewacie się dziecka. Tak czy tak w Hogwarcie zawsze było bezpiecznie. Dam sobie radę.
- Dobrze wiesz, że możesz zostać. Proszę, zastanów się jeszcze raz. Nie podejmuj pochopnych decyzji. - desperackim tonem starał się mnie przekonać, lecz ja już zdecydowałam. Pokiwałam głową zbywając go,
- Dobrze, zastanowię się jeszcze raz.
- Okej. Dobranoc, Padfoot. Wyśpij się dobrze, oby ci się śniła ta dzisiejsza pewna wygrana. A, i bardzo ładna fryzura. Pasuje ci. - powiedział puszczając mi oczko, na co się uśmiechnęłam marszcząc nos,
- Dobranoc wujku. Dziękuję.

Zamknął drzwi. Położyłam się do łóżka. To była jedna z niewielu nocy, podczas których zasnęłam w parę minut, nie miałam koszmarów i przespałam całą noc.

Chciałam wrócić do szkoły. Dobrze wiedziałam, jakie mogły być okoliczności, lecz nie chciałam i nie mogłam ukrywać się przez resztę życia. Musiałam zaryzykować.

Lecz wtedy nie wiedziałam jeszcze, jakie konsekwencje przyniesie moja decyzja.

Till The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz