Rozdział 99

66 2 0
                                    

Święta już przeminęły. W sobotę wstałam o jedenastej, po czym ubrałam się w ciepłe ubrania. Założyłam gruby czarny dziergany sweter, do tego jeansy a pod nie grube rajstopy. Na górę założyłam czarną puchową kurtkę, czapkę i rękawiczki.

Na sam koniec podeszłam do łóżka, z którego zabrałam na ręce Caspara, którego położyłam na swetrze i zapięłam w połowie kurtkę. Następnie wyszłam z pokoju i skierowałam się na błonie, na których Hagrid miał swoją chatkę. Był specem od zwierząt, więc to właśnie do niego się udałam, aby sprawdził czy szczur był zdrowy. Wiedziałam, że mogłam mu zaufać. Za nic nie poszłabym do państwa Carrow. Najpewniej zabiliby go na miejscu z uśmiechem na twarzy.

Wchodząc na drewniany most błagałam w duchu, aby wytrzymał moje przejście. Wyglądał, jakby trzymał się ostatkiem sił, przed zawaleniem się w dolinę.

- Lyra! - usłyszałam za sobą, na co zatrzymując się odwróciłam,
- Mattheo? Co ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona jego widokiem a w środku poczułam spięcie,
- Gdzie idziesz? - zapytał stając przede mną i wsadzając ręce do kieszeni kurtki,
- Idę do Hagrida z Casparem. - oznajmiłam ruszając powoli przed siebie,
- Casparem? - zapytał niedoinformowany, gdy zaczął iść obok mnie,
- Tak, Caspar. - obróciłam się w jego stronę ukazując zwierzątko trzymające się materiału swetra,
- A, szczur. - pokiwał głową patrząc przed siebie, na co spuściłam głowę,

Schodząc z mostu byłam pewna, że Riddle pójdzie w swoją stronę, a ja w swoją. Zdziwiona byłam, gdy nie pożegnał się, a zamiast tego dalej szedł ze mną ramię w ramię.

- Byłaś już kiedyś u Hagrida? - zapytał, gdy cisza zrobiła się zbyt krępująca,
- Tak, zdarzyło się raz z Golden Trio-
- Golden Trio... - prychnął pod nosem, na co przeniosłam na niego wzrok marszcząc brew, co zauważył - No co? Nie uważasz, że strasznie wywyższająca nazwa? Mogli wymyślić coś lepszego. - zaśmiał się kpiąco, na co popatrzyłam przed siebie starając się to zignorować,
- Czemu zostałeś na święta? - zadałam pytanie, na co zacisnął mocniej szczękę,
- Żeby dotrzymać ci towarzystwa. - spojrzał na mnie, na co wzięłam głęboki wdech - W dodatku musiałem sobie zrobić od nich przerwę. Jakimś cudem udało mi się ich przekonać. Są teraz w innym świecie.
- W sensie?
- Bellatrix urodziła córkę memu ojcu. Delphini się nazywa. - oznajmił z niezadowoleniem w głosie,
- Czyli masz... - zmarszczyłam brwi nie chcąc powiedzieć tego sama, żeby go nie zdenerwować,
- Siostrę, tak. Na szczęście przyrodnią i nie muszę być jej niańką. - na te słowa wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, po czym jednego zapalił,

Obserwowałam uważnie, jak się zaciągnął, a po chwili wypuścił białe kłęby dymu wymieszane z parą wodną. Czułam, jak niewygodna była to dla niego sprawa. Chciałam go jakoś pocieszyć, naprawdę. Ale nie wiedziałam jak. Sama w takiej sytuacji się nigdy nie znalazłam. Mama i Thomas nie mieli dziecka razem, ale nie wydawali się tym przejmować.

W ciszy doszliśmy do chatki. Weszłam po kamiennych schodach i uderzyłam mosiężną kołatką. Nie musiałam długo czekać, aby za chwilę otworzył mi ogromny mężczyzna.

- O, Lyra. W czym mogę ci pomóc? - zapytał jak zwykle życzliwie, na co od razu się uśmiechnęła,
- Dzień dobry. Przyszłam w pewnej sprawie. - oznajmiłam, gdy w tym samym momencie nauczyciel zauważył stojącego niedaleko za mną bruneta,
- Zapraszam. - pokazał mi gest ręką i przesunął się w drzwiach, na co weszłam i się obróciłam, gdzie zauważyłam Riddle'a ruszającego w naszą stronę - Przykro mi bardzo, ale wolałbym żeby to spotkanie pozostało tajne. - powiedział dając mu do zrozumienia, że nie był mile widziany w jego progach. Ten na to jedynie się zatrzymał i przeszył go wzrokiem,
- Poczekasz na mnie? Nie powinno to zając zbyt długo. - odezwałam się do niego nagle, na co jego oczy zaświeciły się skrycie,
- Jasne. - odparł jedynie i zaciągnął się ponownie fajką,

Till The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz