Rozdział 85

56 2 0
                                    

Blaise:

W końcu nadszedł dzień zemsty na Greenbergu. Przez ostatnie dwa dni, od incydentu, planowaliśmy spotkanie z mężczyzną.

Theodore ogarnął miejsce a Mattheo... No właśnie, żył w swoim świecie. Od czwartku nie zmrużył oka, nawet na sekundę, będąc cały czas na dragach. W piątek w ogóle nie zjawił się na zajęciach, a cały dzień spędził w dormitorium wpatrując się nieprzytomnie w ścianę.

W noc z piątku na sobotę spotkałem Lyrę. Pierwszy raz sam na sam od paru miesięcy i było to...
Lyra się zmieniła, ja się zmieniłem, wszystko się zmieniło. Nie była już taka sama, jak jeszcze w czerwcu.

Każdego dnia czułem poczucie winy za to, że nie odwiedziłem jej podczas pobytu w dworze Malfoy'ów. Parę razy już stałem pod drzwiami, lecz widmo widzenia jej w takim stanie przysparzał mnie o strach i obawę. Jak by się czuła, wyglądała, co zrobiła? Te pytania powodowały, że uciekałem stamtąd w pośpiechu starając się zapić złość na samego siebie i bierność w temacie cierpienia mojej przyjaciółki.

Gdy dowiedziałem się prawdy o ostatnim incydencie, nie mogłem w to uwierzyć. Całe moje wyobrażenie ich idealnej rodziny legło w gruzach słysząc od Notta, że nie był to pierwszy raz, gdy Thomas podniósł rękę na dziewczynę.
Zrozumiałem, że nie chciała o tym rozmawiać a wiedzieli jedynie Theodore, z którym znała się od dziecka oraz Rosie. Wtedy również doszedłem do tego, jakim skurwielem bul Greenberg i do tego, że zasługiwał na karę.

~~

Późnym sobotnim popołudniem opuściliśmy we trójkę teren szkoły. Znaleźliśmy się na zimnej ulicy Edynburga. Udaliśmy się na odpowiednią uliczkę, którą jak się dowiedzieliśmy, codziennie przechodził nasz cel.

Na miejscu spojrzałem na chłopaków za mną. Theo był gotowy do działania i czekał jedynie na pozwolenie. Mattheo za to stał cicho z rękoma w kieszeniach bluzy. Od paru dni odzywał się zdawkowo i byłem niemal pewny, że sam chciał się tym zająć.

Po niedługim czekaniu zjawił się. Greenberg wyłonił się zza zakrętu i wtedy, dokładnie w tym momencie wyobraziłem sobie, co uczynił. Poczułem rosnącą we mnie agresję. Wszyscy założyliśmy kaptury na głowy i wyszliśmy naprzeciwko niemu.

Następne sceny wydarzyły się bardzo szybko. Widząc nas wyciągnął różdżkę, jednak udało mi się na czas rzucić Expelliarmus. Wszystko działo się choćby za mgłą. Wszyscy zaczęliśmy go okładać, bić i kopać.

Gdy leżał na chodniku, pozwijany i pobrudzony swoją własną krwią dławiąc się nią przy okazji, Riddle ponownie się do niego zbliżył. Ścigając kaptur uklęknął obok niego. Po chwili Greenberg zdał sonie z tego sprawę rozszerzając oczy, po czym starał się wstać.

- Panie Riddle'u, przepraszam, naprawdę. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.
- Trochę na to za późno. Jeszcze raz dotkniesz albo chociaż spojrzysz na Lyrę, obiecuję że cię zabiję. - powiedział przez zęby brunet,
- Lyra? - zadławił się zaczynając kaszleć,
- A co ty niby myślałeś, co? - zaśmiał się kpiąco Nott,
- Pilnujcie wejść na dróżkę. - rozkazał Mattheo, na co skinąłem głową i udałem się do jednego ze skrzyżowań,

Stanąłem bokiem, aby mieć dobry widok na oba miejsca. Kątem oka widziałem, jak przyjaciel się podniósł jeszcze raz kopiąc mężczyznę w brzuch, na co ten skulił się i zawył. Następnie odchodząc o parę kroków, Riddle wyciągnął różdżkę.

- Nie, nie! Błagam! - słyszałem błaganie ojczyma Black,

Odpowiedziała mu cisza. Za to wykonano zamach w powietrzu, a zaraz rozległ się w nim wrzask bólu.

Uśmiechnąłem się na ten dźwięk. Miał za swoje.

Till The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz