Rozdział 29

169 8 0
                                    

Z powodu obostrzeń, wprowadzonych zakazów i dyżurów nauczycieli nie można było doprowadzić do imprezy domów. Wszyscy byli zawiedzeni i wściekli na powstałe zasady. Ta impreza była dla wszystkich bardzo ważna. W dodatku Dementorzy czający się na całym terenie szkoły nie zwracały uwagi, czy jesteśmy uczniami czy wrogami. Nie widziały różnicy.

Nadszedł dzień eliminacji do drużyny Quidditch'a. Razem z Rose i Theo udaliśmy się na boisko i zajęliśmy dobre miejsca. W poprzednim roku szkolnym wiele graczy ukończyło edukację, więc trzeba było znaleźć nowy skład. Po ukończonych treningach ogłoszono skład główny drużyny Slitherin'u. W tym roku poszczęściło się Riddle'owi. Został Szukającym, ponieważ Malfoy zrezygnował zupełnie z gry. Nie mam bladego pojęcia czemu, ale tak czy tak był do dupy kapitanem. Ścigającymi zostali Vaisey razem z Zabinim. Obrońcom został Miles Bletchey, a pałkarzami Crabb i Goyle. Wiem,że to nie miłe, ale jakim cudem te miotły się pod nimi nie złamały?

Po wszystkim udałam się do szatni pogratulować chłopakowi awansu a przyjacielowi pozostania w głównym składzie. Na początku stałam przed wejściem, ale bardzo im się przedłużało. Gdy już niektórzy wyszli, w tym Blaise, którego z całego serca uściskałam, postanowiłam sama wejść. Szatnia składała się z dwóch pomieszczeń. Na początku przebieralnia a następnie łaźnia. Gdy weszłam do środka okazało się, że było jeszcze mnóstwo Ślizgnów. Większość z nich nie miała na sobie górnej garderoby, jedynie spodenki, a jedni w ogóle tylko ręczniki zawinięte wokół pasa. Poczułam się strasznie niezręcznie, ale postanowiłam, że nie będę robić scen i po prostu znajdę bruneta.

- Witaj panno Black. Cześć Lyro. Hej! - mówili, gdy przechodziłam szybko między nimi,

- Hej chłopcy! - odwróciłam się do nich i powiedziałam uśmiechając się do nich. Szczerze, to gdybym nie była dziewczyną chłopaka, którego wszyscy się boją, to nie wiem co by ze mną było. Ślizgoni bowiem bardzo lubili wolne a nawet zajęte laski. 

Riddle'a nie było w szatni, więc postanowiłam znaleźć go w łazience. Otworzyłam duże drewniane drzwi, a gdy weszłam buchnęła we mnie gorąca para wodna. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Łaźnia była praktycznie pusta. Po dwóch stronach ciągnęły się prysznice poprzegradzane nie wystarczająco wysokimi murkami. Bardzo wielka pomoc w uzyskaniu choć odrobiny prywatności...

Gdy tak stałam i rozglądałam się po pomieszczeniu, z jednej z kabin wyszedł Mattheo. Miał na sobie jedynie ręcznik zawinięty wokół pasa. Był jeszcze mokry. Z jego włosów spadały kropelki wody a skóra była świecąca z płynu. Był odwrócony plecami i drugim ręcznikiem wycierał swoje gęste włosy. Ja za to zagapiłam się w jego mięśnie, które ruszały się płynnie pod skórą. Gdy w końcu oprzytomniałam i zdałam sobie sprawę z tego co robię, zaczerwieniłam się i szybko spuściłam wzrok. Brunet zauważył mnie jednak w lustrze i obrócił się w moją stronę uśmiechając łobuzersko. Patrzył tak na mnie i czekał, aż ja również podniosę moje oczy.

- Co tu robisz mała? - zapytał brunet z lekką chrypką,

- Ja, ten... no... - zawiesiłam się skrępowana dalej wpatrzona w podłogę,

- Spójrz na mnie. - rozkazał, na co powoli podniosłam wzrok i spojrzałam na niego. Intensywnie mi się przyglądał a na jego twarzy było widać rozbawienie całą sytuacją,

- Chciałam ci tylko pogratulować zostania Szukającym, ale to może poczekać. Tak. Poczekam na zewnątrz. - powiedziałam na jednym wdechu i powoli skierowałam się do wyjścia.

- Czekaj. - zatrzymał mnie Mattheo chwytając za mój nadgarstek. Gdy na niego spojrzałam patrzył na mnie spokojnym wzrokiem i kontynuował. - Chyba się nie wstydzisz, prawda? - dodał z lekko wyczuwalnym zmartwieniem,

- Niee, skąd. Po prostu nie chcę przeszkadzać...

- Nie przeszkadzasz. - wszedł mi w słowo chłopak puszczając moją rękę,

- Gratuluję zostania Szukającym, Mattheo. Masz naprawdę wielki talent. - odwzajemniłam uśmiech patrząc na niego – I nie wiem. Może trochę? - zawahałam się lekko mówiąc to,

- Hej, nie masz czego. Przecież już widzieliśmy się raz prawie nadzy. - powiedział śmiejąc się pod nosem. Ja jedynie wytrzeszczyłam oczy i patrzyłam na niego. Ja to ledwo pamiętałam. 

Po chwili patrzenia sobie w oczy, brunet zbliżył swoje usta do moich i złączył je w pocałunku. Poczułam, jak moje serce zaczyna szaleć w mojej piersi a oddech przyspieszać. Wiedział jak i co robić, żeby zrobić takie rzeczy z dziewczyną. Oplotłam swoje ręce wokół jego szyi i staliśmy tak. Po chwili poprosił o wejście do środka, na co nie protestowałam i rozchyliłam swoje wargi. Bez żadnego zawahania wszedł w moje usta. Czułam się cudownie. Na początku byłam trochę zawstydzona, lecz po chwili pozwoliłam mu przejąć kontrolę. Mocno chwycił mnie za talię i przycisnął do siebie wbijając palce w moje biodra. Następnie jedną rękę powoli zaczął podciągać w górę i zatrzymał się na moich plecach między łopatkami, a drugą pozostawił w poprzednim miejscu. Każdy jego dotyk działał na mnie jak adrenalina. Chciałam więcej, ale jednocześnie się bałam.

- Hej! Zostaw naszego kapitana w spokoju! - zawołał żartobliwie Bletchey, który wpadł jak huragan do pomieszczenia i stanął wryty w drzwiach – Musi być przygotowany na mecz z Gryffindor'em!

- Stary, weź spieprzaj! - odpowiedział rozbawionym i stanowczym jednocześnie tonem Riddle odrywając nasze usta i spoglądając na blondyna, ale zostając w tej samej pozycji,

- Luuz kochasiu, już was zostawiam! - odpowiedział wychodząc i zamykając drzwi.

Po tym jak wyszedł, wciąż w tej samej pozycji, zaczęliśmy się śmiać w całej sytuacji. Obydwoje spuściliśmy głowy śmiejąc się, a po chwili odsunęliśmy się od siebie.

- Poczekam na zewnątrz, kapitanie. - powiedziałam uśmiechając się do chłopaka i wychodząc zasalutowałam mu.




Till The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz