Rozdział 44

165 5 0
                                    

Obudziłam się wcześnie, aby wszystko do końca dopakować. Moja torba leżała na łóżku, a z szafy wylewały się ubrania. Szybko się umyłam i ubrałam. Szare dresy i czarna bluza z kapturem były najlepszą opcją na kilkugodzinną podróż. Nie malowałam się jakoś bardzo, jedynie rzęsy. Wiedziałam, że podczas snu w pociągu cały makijaż na pewno by mi się rozmazał. Dopakowałam ostatnie rzeczy do bagażu i udałyśmy się do Pokoju Wspólnego.

Stamtąd całą naszą grupką poszliśmy do Wielkiej Sali, gdzie nauczyciele życzyli nam dobrych i udanych świąt oraz wypoczynku. Następnie udaliśmy się na pociąg. Zajęliśmy przedział i odjechaliśmy do Londynu.

W czasie całej podróży dużo spałam. Z ekscytacji, od wczoraj ledwo zasnęłam. Tak bardzo się cieszyłam, że spędzimy te dni wszyscy razem. 

- Jakim cudem Wasi rodzice zgodzili się, żebyście przyjechali? - zapytała ciekawa brunetka,

- Moja mama ma szczerze wywalone w to, gdzie jestem. Jest za bardzo wciągnięta w różne spotkania z zamożnymi czarodziejami i załatwiając jej kolejnych mężów. - odparł kpiąco Blaise,

- Ojciec był zły, ale nie zmusi mnie do zostania w domu. W dodatku jest dość zajęty ostatnio. - odparł na pozór obojętnie Theodore, lecz słyszałam gorycz w jego głosie – A ty, Lyra? - zapytał, aby ściągnąć z siebie nasze wzroki,

- Thomas ma szczerze wyjebane, a mama... - urwałam spoglądając na widok za oknem – było jej przykro, ale mam to gdzieś. - wzruszyłam ramionami i wróciłam do towarzystwa wzrokiem.

Zmieniliśmy temat. Przez resztę drogi dużo rozmawialiśmy i graliśmy w karty. Mattheo za praktycznie każdym razem wygrywał, co widziałam, że denerwowało Zabini'ego i Rose. Gdy w końcu przyjaciółka ograła go, pokazała mu język i wyciągnęła małą butelkę Ognistej.

Pociąg powoli zatrzymał się na peronie pełnym rodziców czekających na swoje dzieci. Poczekaliśmy, aż uczniowie wyjdą z korytarzy. Po tym zaczęliśmy się powoli zbierać. Mattheo podał mi torbę i przepuścił w drzwiach. Na platformie było już mało ludzi, więc z daleka wypatrzyliśmy mamę Rosaline. Aida Florence byłapięćdziesięcio dwuletnią kobietą, która w ogóle nie wyglądała na swój wiek. Miała złote włosy zawsze rozpuszczone oraz brązowe oczy, które Rosie odziedziczyła po niej. Była dość niska oraz szczupła. Jej twarz zawsze zarumieniona i wesoła stała teraz w białym płaszczu przy jednej z kolumn i machała do nas. Jej córka od razu rzuciła się na jej szyję. Następnie każdy po kolei się przywitał i udaliśmy się do teleporterów. 

Znaleźliśmy się w ogromnym holu ogromnego domu rodziny Florence. Dom był dość stary, kupiony przez dziadka brunetki dobre czterdzieści lat temu. Cały dom był zostawiony w starym stylu, co tak bardzo lubiłam. Był przestronny i jasny. Posiadał mnóstwo sypialni na piętrze, a na parterze dwie jadalnie, cztery salony, bibliotekę, gabinet i kuchnię. Patrząc na posiadłość, trudno się było nie spostrzec, skąd u Rosie wziął się syndrom księżniczki. Mieszkała w małym pałacyku. Sama mówiła, że tak bardzo chciała być kiedyś królewną, że kazała kupować sobie mnóstwo sukienek podobnych, do tych które nosiły te wszystkie księżniczki i wróżki.

Pani Aida od razu zawołała służbę, która zabrała nasze bagaże, a My udaliśmy się za gospodynią do obszernego salonu, w którym siedziała już prawie cała rodzina. Pokrótce postaram Wam ją przedstawić.

Rosie jest najmłodsza z czwórki pociech państwa Florence. Miała trzech starszych braci: Aaron, Charlie oraz Louis. Aaron był najstarszy z całej gromadki, był wybitnym prawnikiem, jak ojciec i miał aktualnie trzydzieści jeden lat, żonę – Dianę oraz dwójkę dzieci – trzyletniego Marcusa oraz dwumiesięczną Aurorę. Miał brązowe włosy i niebieskie oczy, tak samo jego syn. Następny w kolejności był Charlie, który miał dwadzieścia siedem lat i zamiłowanie do magicznych roślin. Specjalnie na święta wrócił z Tajlandii, gdzie był na wyjeździe w celu badania flory tego kraju. Gdy był mały bardzo uwielbiał róże, więc gdy okazało się, że jego mama urodzi im siostrę wyszedł z pomysłem jej imienia. Stąd wzięło się teraźniejsze imię Rosaline, w skrócie Rose – Róża. Charlie nigdy jakoś nie interesował się znalezieniem kogoś, kogo pokocha, bo kochał już swoje rośliny. Miał blond włosy i brązowe oczy. Ostatni brat Rosie to Louis, który w tym roku skończył dwadzieścia cztery lata i był bankierem w Londynie. W tym roku na święta przyprowadził swoją narzeczoną Cindy, która była aktualnie w ciąży. Mężczyzna miał brązowe włosy i brązowe oczy a Cindy była urodziwą mulatką z czarnymi włosami i oczami. Został jeszcze ojciec rodu, czyli jedyny w swoim rodzaju Benjamin Florence, który oprócz bycia prawnikiem z własną kancelarią był również radnym w sejmie. Miał pięćdziesiąt pięć lat, siwe włosy i niebieskie oczy. 

Till The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz