Rozdział 10

421 17 1
                                    

Nadszedł czas wyjazdu na świąteczne ferie. Wstałam dzisiaj dość wcześnie, około szóstej rano. Wzięłam prysznic i ubrałam się w: szerokie jeansy z rozcięciem na dole nogawek, do tego biały prostu top i brązowa rozpinana bluza. Włosy spięłam w kucyk a przednie pasma zostały luźne. Do tego czarne Conversy ponad kostkę. Zrobiłam codzienny makijaż i postanowiłam dokończyć pakowanie.

Podczas tej czynności oczywiście musiałam budzić Rosie, która wciąż spała. Mary nie było już w pokoju. Nie mam pojęcia o której ona wstaje, ale przy łóżku leżała spakowana torba.

Gdy byłyśmy już gotowe, zniosłyśmy bagaże do Pokoju Wspólnego. No, nie do końca. Rose od razu pomógł O'Connor, który już czekał na ''nas'' pod drzwiami pokoju. Nie miałam dużej torby, ale jakimś cudem była strasznie ciężka. Żeby dojść do wspólnej strefy musiałam zejść po schodach. Kurwa! Nie umiałam!

Stałam z boku czekając, aż wszyscy przejdą i pójdą na śniadanie. Więc jakbym spadła, to nikt by tego nie widział. Nott'a i Zabini'ego niebyło. Pewnie poszli zapalić. Nagle za mną pojawił się Mattheo, który bez niczego podszedł, zabrał torbę i spojrzał na mnie. „Panie przodem" powiedział na co zaczerwieniona zeszłam pierwsza. Czułam, jak wszyscy się na nas patrzyli. Niby to nic takiego, no ale w sumie to Riddle. Riddle, czyli wredny dla wszystkich chłopak, który nawet swoim dziwkom nie pomaga. Widziałam, jak Greengrass i Parkinson patrzyły, jakby chciały mi zaraz przywalić.

-Dzięki Riddle. - powiedziałam odwracając się do bruneta i uśmiechając się lekko,

- Nie ma za co, Black. – odparł odwzajemniając uśmiechając,

- Czyli zostajesz? - rozpoczęłam temat. Rosie polazła gdzieś całowałać się z Jake'iem O'Connor'em, więc nie miałam za dużo innych możliwości,

- Jak widać. Szkoda, że nie zostajesz. Strasznie będzie bez ciebie nudno. Kto będzie mnie budził środku nocy? - odparł sarkastycznie i zaśmiał się,

- No cóż, musisz sobie poradzić, to przecież tylko tydzień. – uśmiechając się oboje spojrzeliśmy w swoje oczy. Miał takie ciemne, że mogłabym się w nie cała zanurzyć... Stop, stop, stop! Lyra! Nie! Trwaliśmy tak jeszcze przez chwilę, aż podeszła do nas Pansy i jak nigdy nic, odepchnęła mnie i pocałowała Riddle'a. Zrobiła to dość mocno, przez co upadłam. Od razu podbiegli do mnie Theo i Blaise, którzy pomogli mi wstać. Akurat wrócili do środka. Nienawidziłam tej dziwki. Dlatego jej to powiedziałam z uśmieszkiem na twarzy. Na co ona przestała oblizywać Mattheo, któremu, jak było widać po jego wyrazie twarzy, nie podobała się ta cała akcja.

- Jak mnie nazwałaś szlamo?

- Nazwałam cię dziwką, dziwko. – uśmiechnęłam się wrednie,

- Odszczekaj to! Mattheo, zrób coś! - spojrzała na chłopaka, który patrzył na mnie – Serio?! Ona?! Ta suka?!

- Ej ej ej, uspokój się lepiej Parkinson! - wtrącił się Nott coraz bardziej zdenerwowany, nie lubił jej tak samo jak ja,

- Bo co?! Uderzysz laskę? Powątpiewam!

- Uspokój się Parkinson. – powiedział stanowczo Riddle, na co ona jeszcze bardziej się wkurwiła i rzuciła się na mnie,

Zaczęłyśmy się szarpać. Laska wpadła w jakąś furię. Zaczęła mnie dusić. Jej długie paznokcie wbijała mi w szyję. Patrzyłam na nią i czułam, jak w środku mnie rośnie furia. Trzymałam mocno jej nadgarstki próbując wydostać się w jej uścisku. Blaise'owi udało się ją oderwać ode mnie. Ludzie od razu podbiegli do mnie, zapytać się jak się czuję i czy nic mi nie jest. Jednak sucz rozwścieczyła demona. Szybko wyszłam z tłumu i znalazłam ją, dalej szarpiącą się w ucisku Zabini'ego. Podeszłam do niej i z rozmachu przywaliłam jej pięścią w twarz. „Jesteś zwykłą szmatą i dziwką Parkinson! Pożałujesz, że ze mną zadarłaś!" krzyczałam do niej, gdy Mattheo starał się mnie utrzymać z dala od niej. Gdy Theo zauważył, że już prawie wyrwałam się z uścisku Mattheo, również podbiegł i chwycił mnie za jedno ramię. Byłam tak bardzo wkurwiona na tą sukę, że nawet nie wiem kiedy i czemu, zaczęłam się śmiać.

Nagle do pomieszczenia wpadł profesor Snape. Był wściekły. Uciszył nas samym pojawieniem się.

- Co tu się dzieje?! Jak wy się zachowujecie?! Jesteście normalni?!

- To wszystko jej wina! Ona się na mnie rzuciła! - krzyczała Parkinson z czerwoną twarzą. Z jej ust lekko płynęła krew.

- Kto jest w to zamieszany?! - zapytał się mężczyzna, na co ja i Parkinson stanęłyśmy przed opiekunem, dziewczyna udawała płakać, co jej nie wychodziło. Ja stałam spokojnie z wyrazem zażenowania patrząc na nią. - To wszyscy?

- Nie profesorze, jeszcze ja. - oznajmił Riddle i stanął obok mnie spoglądając na mnie,

- W takim razie wasza trójka, do mojego gabinetu. Oraz -30 punktów dla Slitherinu! - powiedział surowym głosem Snape, na co wszyscy wzdechnęli z zażenowania i gniewu.

W gabinecie opiekuna znowu doszło do kłótni. Oprócz nas i Snape'a byli również inni nauczyciele. Oprócz dyrektor Umbridge, którą lepiej było, jak na razie, nie informować. Wszyscy patrzyli na nasz zażenowaniem i powagą.

- Rzadko zdarzają się bójki w naszej szkole, szczególnie dziewcząt. Jestem bardzo wami zawiedziona. - powiedziała profesor McGonagall,

Pansy oczywiście musiała zwalić całą winę na mnie. Ja i Mattheo opisaliśmy prawie tak samo całą sytuację. Brunetka nawet postarała się płakać, lecz dwa do jednego przeważyło szalę.

- Każde z was, młode panny, złamały jakąś zasadę. Panna Parkinson – zwrócił się Snape – bez celownie zaatakowała koleżankę i przeklęła ją, a panna Black – zwrócił się tym razem do mnie – obraziła wulgarnie koleżankę, rzuciła się na nią oraz groziła. Jestem bardzo rozczarowany waszym zachowaniem.

- Chcieliśmy również pochwalić pana Riddle'a za zachowanie trzeźwego umysłu. - dodał profesor Flitwick ze zdumieniem w głosie. Pewnie nie sądził, że powie komplement w stronę bruneta.

- Jednak trzeba wyznaczyć karę. Nie zostawimy was w szkole, będziecie mogli wrócić do rodzin na święta. Po powrocie przyjdźcie do mojego gabinetu i powiem wam, jaka kara was czeka. - oznajmił stanowczo opiekun – Możecie odejść.

- Dziękujemy, i jeszcze raz przepraszamy za zajście. - Powiedziałam wychodząc z gabinetu.

- Chodź kochanie, Draco pewnie już na nas czeka w Wielkiej Sali. - powiedziała Parkinson

- Nie, wiesz co, idę jeszcze zapalić. - powiedział szorstko chłopak, co bardzo zdziwiło brunetkę. Po chwili, gdy tamta odeszła zwrócił się do mnie. - Nieźle jej przywaliłaś.

 - Mogłam mocniej – odpowiedziałam wciąż patrząc na oddalającą się sylwetkę dziewczyny

- Jasne – spojrzał na mnie, przez następny moment świat się zatrzymał. Dopiero, gdy usłyszałam Rose otrząsnęliśmy się.

 -Cholera, dziewczyno! Nie mogę zostawić cię na 10 minut samą. - powiedziała przytulając się do mnie. - Słyszałam co się stało. Głupia suka Parkinson! Zabiję ja kiedyś, nie żartuję! - dalej przytulając przyjaciółkę spojrzałam na bruneta, który był bardzo rozbawiony całą sceną.

- Dobra ja już pójdę. Wy też lepiej, bo spóźnicie się na pociąg. - powiedział Mattheo

- Ach, tak, jasne. Przecież się spóźnimy. Chodź Lyra! - powiedziała Rose pociągając mnie za rękę.

- Wesołych świąt Riddle. - powiedziałam uśmiechając się do niego,

- Wesołych świąt Black. Do zobaczenia. - odpowiedział również z uśmiechem na twarzy,



Till The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz