Rozdział 62

75 1 0
                                    

Treści w tym rozdziale nie mają na celu nikogo urazić. to poważne problemy i  nie powinno się chcieć znaleźć w sytuacji głównej bohaterki.

Gdy byłam małym dzieckiem, świat wydawał się taki kolorowy...
Moim jedynym problemem było to, że musiałam ubrać drapiącą sukienkę lub zgubiłam swoją ulubioną zabawkę. Nie martwiłam się ojczymem, który nie akceptował mnie i nie chciał mnie w swojej rodzinie. Byłam szczęśliwa. Miałam kochającą mamę i Theodore'a a następnie również Rosaline i Blaise'a.

Potem pojawił się On.

I wszystko zaczęło się komplikować. Straciłam ojca, przejrzałam na oczy w sprawie sytuacji w domu. Nie była to jego wina, ale czułam że miał z tym związek. Potem śmierć Dumbledore'a i początek jeszcze większych problemów.

Gdy poznałam Mattheo byłam jeszcze smarkulą, która zawsze miała kasę pod ręką, grupkę przyjaciół i rodziców. Pamiętam, jak wtedy go nienawidziłam, w szczególności myśląc o tym ile krzywdy wyrządził jego ojciec i jaki on musiał być.
Gdy pierwszy raz rozmawialiśmy wydawał mi się arogancki i chłodny wobec wszystkich. Potem nasze drogi zaczęły na siebie nachodzić, mimo że tego nie chciałam. Następne stało się już szybko. Zakochałam się. Pierwszy raz na taką skalę i wiedziałam że nie były to zadurzenia jak wcześniej. Moje serce zaczynało szybciej bić, gdy był blisko. Zaślepiły mnie jego piękne ciemnobrązowe oczy, zawadiacki uśmiech, poczucie humoru oraz charakter.

A teraz? Nie mam bladego pojęcia. W mojej głowie była istna pustka, gdy całymi dniami siedziałam w fotelu nie robiąc zupełnie nic.  Nie miałam psychicznie siły. Bolała mnie myśl o tym, jak bardzo zmieniliśmy się przez ten miesiąc. Oboje się zmieniliśmy. Nie tylko on, nie tylko ja. Widziałam to w swoim zachowaniu. W tym, jak go traktowałam, jak się do niego odnosiłam i co czułam będąc w jego otoczeniu. Lecz skrzywdził mnie. W najokrutniejszy możliwy dla mnie sposób. Zdradził mnie.

Leżałam w wannie rozmyślając o tym wszystkim. Praktycznie zimna już woda nalana po brzegi informowała mnie, że byłam już tam od paru godzin. Opierałam się tyłem głowy o krawędź wanny wpatrując się w poszarzałą gołą ścianę. Przymknęłam oczy i wciągając powietrze zanurzyłam się pod wodę.

Bąbelki powietrza wydostawały się z mojego nosa i ust, gdy leżałam plecami na dnie wanny przyciśnięta wodą. Chciałam tam zostać jak najdłużej. Powietrze wydostawało się z moich płuc.

Chwyciwszy się kurczowo za brzegi wanny po obu stronach podniosłam się gwałtownie biorąc łapczywe wdechy i kaszląc cieczą. Wytarłam trzęsącymi się dlonmi twarz odgarniając z niej rozpuszczone włosy. Chwyciwszy się armatury podniosłam drżące ciało i wyszłam na zimne kafelki. Nie biorąc ręcznika podeszłam do umywalki, nad którą wisiało duże lustro.

Zaczęłam się sobie przyglądać. Zmieniłam się. Zmizerniałam. Moje policzki były zapadnięte, sińce pod oczami i blada popielata twarz. Na policzku nie było już śladu po rozcięciu. Zrobiłam dwa kroki do tyłu. Schudłam. Obojczyki i ścięgna na szyi były bardzo widoczne. Gdzieniegdzie widziałam żebra pod skórą. Szczupłe nogi, o których zawsze marzyłam były okropne. Wymarzony wklęsły brzuch obrzydzał mnie.

Wszystko zaczęło do mnie wracać. Każde "nie jestem głodna", "może innym razem" i tym podobne. Jednak byłam słaba. Zaraz potem zajadałam się do pełności. Czułam się wtedy okropnie, ale w tym momencie chciałam wrócić do tych problemów.

Pomyślałam o przyjaciołach. Czy Rosie wiedziała, gdzie byłam? Może zamartwiała się i umierała ze strachu? A Theo i Blaise? Na pewno musieli wiedzieć. Oni jak i ich rodzice byli w tym przedsięwzięciu. Nie pomyśleli nawet o spotkaniu ze mną? Choćby jebanym sprawdzeniu, czy jeszcze żyję.

Moje myśli powędrowały następnie do mojego poprzedniego życia. Łatwego, bez takich kłopotów. Pragnęłam znaleźć się znowu w szkole i martwić się tym, że kolejny raz spóźnię się na lekcje. Chciałam porozmawiać że znajomymi i najbliższymi.

Chciałam się cały czas nie bać.

W momencie wybuchłam niekontrolowanym płaczem. Oparłam się dłońmi o umywalkę przede mną. Łkałam zaciskając powieki, spod których wylewały się kolejne łzy. Zawyłam cicho nachylając się nad meblem. Całe moje życie się popierdoliło. W środku czułam napływającą frustrację. Nie mogąc jej w sobie dłużej trzymać krzyknęłam żałośnie. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Z moich ust wydobył się kolejny krzyk, i kolejny. Słone krople spływały mi skórą i gardłem, przez co się dusiłam. Ogromna gula w gardle również nie pozwalała mi wziąć większego wdechu, przez zaczęłam panikować. Desperacja i frustracja wzięły nade mną kontrolę.

Prostując się podniosłam prawą rękę i z całej siły uderzyłam pięścią w lustro przede mną. Przeszywający ból nie zastopował mnie przed kolejnym uderzeniem. Z całej siły zaczęłam walić w pękające lustro. Czułam, jak moje knykcie i palce były rozcinane przez ostre krawędzie. Spojrzałam zamglonym wzrokiem na taflę, gdzie zobaczyłam czerwone zacieki. Uderzając następnym razem w zwierciadło, całkowicie się stłukło.  

Zapłakałam przykładając wierzch zakrwawionej dłoni do twarzy, aby przetrzeć nos. Nie umiałam nabrać powietrza. Położywszy dłoń na dekolcie starałam się uspokoić i nabrać powietrza, co nie przychodziło. Robiąc parę kroków do tyłu natrafiłam na ścianę, po której upadłam na podłogę i opierając się o nią łkałam. Z całych sił starałam się nabrać powietrza, ale każdy wdech bolał coraz bardziej. Położyłam dłonie na ziemi po o u stronach mojego ciała, podwinęłam nogi i odchyliłam głowę do tyłu zamykając oczy. Po paru sekundach otwarłam je jednak z powrotem rozglądając się nieprzytomnie po pomieszczeniu. Wszystki było za mgłą, która dobijała mnie a jej mroczne macki dosięgały do mojego nagiego ciała.

Na ziemi niedaleko leżały kawałki strzaskanego lustra i nie myśląc logicznie wzięłam jeden z nich do drżące ręki. Duży ostry kawałek z jasnoczerwoną plamą odbijał moją twarz. Powoli przyłożyłam go do lewego przedramienia. Nie wiedziałam, co robię. Byłam choćby nieprzytomna. Ostra struktura poraniła mi skórę przykładając ją. Coraz bardziej zagubiona zaczęłam się budzić. Co ja właściwie robiłam?

Przycisnęłam odłamek mocniej, a w niektórych miejscach zaczęły pojawiać się czerwone zarysy. Wzięłam głęboki wdech i z całej siły odrzucilam przedmiot gdzieś w bok.

Zakrywając twarz zawyłam męczeńsko i skuliłam się na podłodze.

Till The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz