Rozdział 43

151 4 0
                                    

Nastał grudzień. Na zewnątrz spadło mnóstwo śniegu a w szkole nastała przedświąteczna atmosfera. Nauczyciele odpuścili już trochę materiału przed przerwą, co bardzo cieszyło wszystkich uczniów. Na semestr moje oceny nie były najgorsze. W większości były same Zadowalające i Powyżej Oczekiwań, więc byłam bardzo zadowolona.

 - Na Merlina, jak ja się cieszę, że zaraz przerwa świąteczna. - odparłam szczęśliwa siedząc na kanapie najbliżej kominka,

- W dodatku wracamy trzeciego stycznia, a to przecież piątek... - zaczął Theo,

- Więc zaczniemy lekcje dopiero w poniedziałek! - dokończył Blaise i zbili sobie piątkę,

- W dodatku w tym roku spędzicie święta u mnie! - krzyknęła wesoło Rosie,

To prawda. W tym roku Święta mieliśmy spędzić w domu rodzinnym Florence, co osobiście bardzo mi odpowiadało. Od początku roku szkolnego nie miałam praktycznie żadnego kontaktu z mamą. Nie chciałam go mieć. W wakacje mocno zranili moje uczucia i nadwyrężyli moje dobre serce wobec nich. Nie chciałam na siłę wpraszać się do mojego własnego domu, a rodzina Rosaline jest również moją rodziną. W domu przyjaciółki byłam już parę razy. Głównie w wakacje na nocowania a następnie jeździłyśmy na różne wycieczki.


~~


Siedzieliśmy na eliksirach. Lekcja była koszmarnie nudna, więc siedziałam podpierając głowę ręką, żebym nie zasnęła. Chłopaków znowu nie było, wyjechali dwa dni temu. Gdy ich nie było miałam problemy ze snem. Wracając... Profesor Slughorn tłumaczył coś całej klasie, ale nie słuchałam. Spojrzałam na Rosie i Mattheo, którzy siedzieli obok mnie. Brunetka przyglądała się paznokciom a chłopak rysował coś w zeszycie. Miał wyluzowaną pozycję i siedział rozłożony na krześle jedną ręką również podpierając sobie głowę.

- Panno Black, słyszy mnie pani? - zapytał lekko zirytowany nauczyciel,

- Proszę? - zapytałam prostując się i skupiłam wzrok na mężczyźnie,

- Pytałem się, z czego składa się eliksir z buchorożca i jak się aktywuje, panno Black. - uśmiechnął się nieszczerze, na co zrobiłam skwaszoną minę. Czułam na sobie wzrok wszystkich w pomieszczeniu, co niezbyt mi się podobało. Wstałam z miejsca i zaczęłam mówić, przy czym zaczęłam również się czerwienić ze wstydu.

- Ehm... - kaszlnęłam – A więc eliksir z buchożorca aktywuje się po dotknięciu i... i składa się z... - zawiesiłam się i lekko spuściłam głowę,

- Z? No dalej Black, myślałam, że uważasz się za inteligentną. - wtrąciła się Parkinson, na którą przeniosłam wściekły wzrok,

- Właśnie, z czego się składa? - dopytał profesor nie zauważając wredoty ślizgonki,

- Ja... ekhem

- Co się z panią dzieje, panno Black? Zawsze pani zna odpowiedź na każde pytanie. - odparł zawiedziony – Ostatnia szansa. - pokręcił głową,

- Róg, ogon lub wybuchowy płyn z rogu buchożerca. - usłyszałam obok siebie prawie niesłyszalny męski szept. Wyprostowałam się i powiedziałam śmiało.

- Róg, ogon lub wybuchowy płyn z rogu buchożerca. - przypomniało mi się, że to prawda,

- Bardzo dobrze, jednak nie dam ani nie odejmę żadnych puntków. Proszę na następny raz uważać na lekcji.

- Dobrze, i przepraszam. - usiadłam ciężko na krześle i odetchnęłam,

- W takim razie to koniec zajęć na dzisiaj. Możecie się rozejść, ale chcę żeby zostali członkowie mojej śmietanki. - powiedział zadowolony,

Reszta osób wyszła i zostaliśmy ja, Mattheo, Hermiona, Ginny, Hestia i Flora Carrow oraz parę innych osób. Zostaliśmy na swoich miejscach, gdy Slughorn oznajmił.

- W tym tygodniu, w piątek dwudziestego grudnia, odbędzie się przyjęcie Bożonarodzeniowe. Odbędzie się w namiocie na wrzosowisku i zaczyna się o osiemnastej. Obowiązkowy ubiór elegancki. Każdy może przyjść z osobą towarzyszącą. Oprócz nas zjawią się również poprzedni klubowicze i inni goście, więc proszę was o przyzwoitość.

Po tej informacji rozeszliśmy się na korytarz.

- Dziękuję Ci za pomoc. Nie mam pojęcia co bym zrobiła bez ciebie. - spojrzałam na Mattheo, gdy szliśmy we trójkę korytarzem,

- Nie ma sprawy, wszystko dla ciebie. - spojrzał na mnie i puścił mi oczko, na co zarumieniłam się,

- Mattheooo – zaczęła Rosie z wielkim uśmiechem na twarzy,

- Słucham? - zapytał unosząc brwi,

- Czy nie chciałbyś mnie może zaprosić na imprezkę? - zapytała,

- Nie. - odparł prosto z mostu chwytając mnie za rękę, na co parsknęłam śmiechem,

- Aha, fajnie. Dzięki Mattheo. - ściągnęła uśmiech w prostą linię,

- Może Blaise albo Theo Cię zaproszą. - wzruszyłam ramionami,

Na następny dzień wrócili chłopacy. Od razu podeszłam do Theodore'a i powiedziałam mu o imprezie. Nie mówiąc wprost zaproponowałam zaproszenie Rosaline, na co wzruszył ramionami. Mimo tego obojętnego odruchu jeszcze wieczorem rozmawiając z nią, zapytał się jej czynie chciałaby z nim pójść na przyjęcie. Dziewczyna od razu się zgodziła.


~~


Tak oto nastał dwudziesty grudnia i całą piątką szliśmy ścieżką do wielkiego zielonego namiotu na polanie. Po drodze oczywiście narzekaliśmy na wybrane miejsce, bo kto normalny wybiera namiot na środku zadupia zamiast sali w Hogwarcie w środku zimy na eleganckie przyjęcie?! To utwierdziło nas, że z profesorem Slughornem niebyło dobrze i na pewno nie był normalny.

Uznałam, że ubiorę sukienkę, którą miałam na święta zeszłego roku. Do tego perełki i obcasy. 

Weszliśmy do namiotu, w którym na szczęście było ciepło i przyjemnie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Weszliśmy do namiotu, w którym na szczęście było ciepło i przyjemnie. Wśród uczniów byli absolwenci naszej szkoły. Przez następną godzinę rozmawialiśmy z nimi. Niektórzy byli naprawdę ciekawi, ale zdarzali się również totalni nudziarze.

Staliśmy w piątkę przy stoliku i piliśmy poncz, gdy w drugiej części namiotu zaczęło się coś dziać. Pierwszy odszedł od nas Blaise, na co Rosie pokręciła głową i również poszła. Jeden ochroniarz przyprowadził Malfoy'a, który mocno się z nim szarpał. Staliśmy zdziwieni. Szybkim krokiem podszedł do Nich profesor Snape i wyprowadził Fretkę ze sobą. Czułam, że nie będzie miał żadnej kary. I zgadnijcie co – nie miał! Na następny dzień słyszeliśmy jak rozmawiał ze swoją grupką i zadowolony mówił, że nie mogą mu nic zrobić. Zastanawialiśmy się, co było przyczyną, mimo że każdy się domyślał.

Till The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz