Rodział 18

333 14 0
                                    

Nadszedł kwiecień. Od stycznia starałam się często uczęszczać do Gwardii. To pomagało, przynajmniej na chwilę, zapomnieć o wszystkich zmartwieniach. Miesiąc temu udało mi się nawet wyczarować Patronusa, jako jedna z pierwszych osób. Był to pies, duży i czarny. Zdziwiło mnie to trochę, jednak jednocześnie się ucieszyłam. Miałam takiego samego, jak mój ojciec. Podobno Patronusy są takie same, jak zwierzę, w którą dana postać zmienia się za pomocą animagii.

Mimo, że byłam ze Slitherin'u, wiedzieli, że nie jestem jak ''każdy''Ślizgon. Byli dla mnie mili i uprzejmi. Ja dla nich również. Niebyło miejsca, ani czasu, na sprzeczki. Wszyscy wspieraliśmy się i pomagaliśmy nawzajem.

Wracając. Była pierwsza połowa kwietnia. Ćwiczyliśmy zaklęcia w Pokoju Życzeń, które było naszą bazą, gdy nagle coś zaczęło walić do drzwi. Wszyscy zaskoczeni podeszliśmy powoli do ściany. Teraz nie było tam drzwi, więc jakim cudem ktoś nas znalazł? Przecież to nie możliwe. Nagle nastąpił wybuch a do pomieszczenia wpadła Brygada Inkwizycyjna, z Malfoy'em na czele, który teraz trzymał...Mariette Edgecombe i Cho Chang. Obok stała Umbridge oraz Flinch. Staraliśmy się sprzeciwiać, jednak zaprowadziła nas wszystkich do gabinetu dyrektora.

Wszyscy czekaliśmy na korytarzu. Do środka zabrano za to Potter'a, Chang i Edgecombe. Weszli tam również aurorzy, Minister Magii oraz PercyWeasley. Byliśmy zestresowani, co z tego wyjdzie. Nagle podeszła do mnie Fretka.

- Jesteś wstydem dla naszego domu, szlamo. - powiedział blondyn jadowicie, spojrzałam na niego z obrzydzeniem i odwróciłam wzrok – Nie myśl, że ujdzie ci to na sucho, Black.

- Wow, w końcu zapamiętałeś moje nazwisko, gratulacje. - powiedziałam próbując się do niego uśmiechnąć, na co on prychnął i odszedł ode mnie,

Po chwili wyszli z gabinetu. Wszyscy, wraz z gośćmi, byli roztrzęsieni. Nie mieliśmy pojęcia, co mogło się stać. Spojrzałam na Lunę Lovegood, z którą się dobrze zakolegowałam. Spojrzała na mnie pytającą i odwróciła wzrok, żeby spojrzeć na bliźniatego. Następnie przemówił Minister.

- Drodzy uczniowie. Wasz cudowny dyrektor uciekł. W takim wypadku nowym dyrektorem zostaje pani Dolores Umbridge. - powiedział spoglądając na babę, która teraz uśmiechała się szeroko. - Zastaje wzniesiony za nim list gończy. Wy za to otrzymacie odpowiednią karę, którą wybierze wam nowy przełożony. A teraz żegnam. - powiedział i teleportował się. Za nim zniknęli również aurorzy i Percy Weasley. Widziałam zawiedziony wzrok Ron'a w kierunku brata.

- Dobrze. Bardzo się cieszę, że w końcu zaprowadzę w tej szkole porządek. Jako karę, napiszecie test z Obrony Przed Czarną Magią. Nie zdanie powoduje wyrzuceniem ze szkoły w terminie natychmiastowym. Termin za trzy dni. Możecie odejść.

Ropucha i Brygada Inkwizycyjna odeszli, a my zostaliśmy w miejscach. Nikt nie chciał się jej sprzeciwiać. Miałam łzy w oczach. Kolejna rzecz się spieprzyła. To było okropne. Postanowiłam pójść do mojego dormitorium. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Idąc szturchnęłam dwie zdrajczynie, czym dałam im do wiadomości, że mają przechlapane.


Następnego dnia odbył się apel. Wszyscy się udaliśmy do Wielkiej Sali. Siedziałam z przyjaciółmi. Przez całą noc nie umiałam zmrużyć oczu, choćby na chwilę, więc wygladałam jak trup. Nie chciało mi się nawet malować. Siedziałam jedynie przy stole i wpatrywałam się przed siebie. W pewnym momencie zauważyłam Mattheo, który przyglądał mi się. Jednak gdy nawiązałam kontakt wzrokowy, od razu go urwał i odwrócił głowę do Parkinson. Ciekawe czy mu powiedziała o wczoraj. W końcu była w zgromadzeniu przeciwko Dumbledor'owi.

- Uczniowie Hogwartu. - zaczęła ropucha z katedry – Wczoraj doszło do ciekawego odkrycia. Mianowicie, okazało się, że w naszej szkole istniała nielegalna grupa, mająca na celu ubóstwianie profesora Dumbledor'a. Uczyła się nielegalnych zaklęć. Przez zamieszanie, profesor uciekł, a ja zostałam nowym dyrektorem tej placówki.

Till The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz