Rozdział 55

76 3 0
                                    

Nie mam pojęcia ile czasu minęło, od kiedy byliśmy przetrzymywani w posiadłości Malfoy'ów. Cały czas spędzaliśmy w jednym pustym pomieszczeniu, gdzie i ściany, i podłoga były koloru czarnego. Okna były przez większość czasu pozasłaniane, a gdy je w końcu otwierali błogość w oddychaniu była jedyną radością.

Moje kolana były obolałe i zesztywniałe od klęczenia na nich już tyle godzin. Nie pozwalali nam przyjąć innej pozycji, bo od razu szarpali nami po brudnej podłodze jak niechcianymi kundlami.

- Powiedz nam prawdę. - groźnym tonem rozkazał mi Malfoy, który stał przy mnie ze swoją laską w dłoni,
- Pierdol się. - odpowiedziałem przez zęby patrząc do góry na jego twarz marszcząc brwi,

Laska szybkim ruchem uniosła się i z rozmachem uderzyła mnie w twarz, na co odrzuciło mnie w bok. W ostatniej chwili utrzymałem równowagę i nie przewróciłem się. Zacisnąłem mocno oczy a ból przeszywający mój policzek i wargi był niesamowicie ostry. Poczułem metaliczny smak w ustach. Wyplułem z nich czerwoną krew, która wylądowała na czarnym drewnie wśród innych plam czerwonej mazi. Podniosłem z powrotem głowę i spojrzałem spod byka w jego puste oczy.

- Skoro ty nie chcesz nic powiedzieć, może twoja dziewczyna będzie bardziej chętna do współpracy. - mówiąc to na jego ustach pojawił się uśmiech przepełniony jadem, a powietrze w moich płucach się zatrzymało.

Szerzej otwierając oczy obserwowałem, jak mężczyzna zaczął podchodzić do przestraszonej Lyry. Starała się zachować pozory zaciskając zęby. Klęczała wyprostowana, lecz jej klatka unosiła się szybko. Głowę miała zadartą dumnie w górę. Stając koło niej zgiął się lekko, aby być bliżej blondynki.

- Gdzie jest Potter? - zapytał powoli naciskając na każde słowo,
- C-co? Skąd ja mam to wiedzieć? - odpowiedziała cicho ze zdziwieniem patrząc w oczy mężczyźnie,
- Przecież jesteście ze sobą bardzo blisko. - uśmiechnął się akcentując przedostatnie słowo,
- Nie wiem gdzie on jest. - powiedziała prawdę twardo Lyra, na co Lucius prychnął z kpiną i się wyprostował,

Odwrócił się bokiem do nas obojga. Na twarzy pojawił mu się betonowy wyraz twarzy. Przygryzł na chwilę policzek i przetarł dłonią żuchwę. Wzdychnął ruszając przecząco głową i odwrócił głowę w stronę Black. Wyciągnął różdżkę.

- Cruciatus. - szepnął i wycelował w dziewczynę,
- Nie! - krzyknąłem, lecz nie zdążyłem go powstrzymać choćby słowami,

Głośny krzyk rozległ się po całym pomieszczeniu i na pewno w tym całym zjebanym dworze. Jej krzyk rozrywał mnie. Nie chciałem na to patrzeć, więc odwróciłem głowę. Za chwilę jednak jeden ze Śmierciożerców podszedł do mnie i zmusił mnie do oglądania tego koszmarnego widoku. Lyra ze związanymi z tyłu rękoma wykrzywiła się nienaturalnie z bólu, a ja nie mogłem na to patrzeć. Nie mogłem wytrzymać tego, że krzywdzili najważniejszą osobę mojego marnego życia. W moich oczach zaczęły gromadzić się łzy, gdy Malfoy nie przestawać zadawać jej krzywdy. Widziałem zaciśnięte zęby, łzy spływające po policzkach i, gdy tylko mogła otworzyć oczy, błagalny wzrok skierowany na wszystkich w pokoju. Mężczyzna po chwili zaprzestał, a Lyra wycieńczona runęła na głośno na bok oddychając przez usta. Zmartwiony obserwowałem ją nachylając się, ile się tylko dało.

Otworzyły się wielkie ciemne drzwi a do pomieszczenia wszedł Draco w czarnym garniturze. Na początku jego obojętny i wręcz niezadowolony wyraz twarzy zmienił się, gdy zobaczył nieprzytomną Black. Rozszerzywszy szare oczy spojrzał na mnie a następnie na ojca.

- Co ty tutaj robisz? - zapytał surowo starszy Malfoy,
- Matka kazała zobaczyć, co się dzieje. - odpowiedział cicho i spojrzał na dziewczynę,
- Cholera jasna. - pokręcił głową Lucius,
- Co jej zrobiłeś? - zapytał podchodząc bliżej Lyry,
- Ja ci powiem co zrobił. - powiedziałem ostro, na co obydwoje przenieśli spojrzenia na mnie - Tortutuje nas wymuszając informacje, których nie mamy!
- Zamilcz! - krzyknął starszy Malfoy zdenerwowany,
- Zmuś mnie. - odparłem i zauważyłem stres w oczach Draco - No dalej! Zmuś mnie! Nikt mnie przecież nie usłyszy, pamiętasz?! - wybuchłem a słowa zaczęły wylewać się ze mnie litrami,

Oczy Luciusa Malfoya ciskały gromami w moją stronę. Popatrzył gdzieś za mnie i kiwnął głową. Wtedy pojawił się jeszcze jeden Śmierciożerca. Zacisnąłem zęby z całej siły. Gdy tylko się do mnie zbliżyli, zacząłem się wyrywać i szarpać.

Pieści zaczęły ładować na moim ciele. Od głowy, przez brzuch i ręce, po nogi. Nie mam pojęcia ile to trwało. Gdy w końcu mnie zostawili, nie mogłem oddychać przez pewnie złamany nos a z ust znowu ciekła mi krew. Czułem również rozcięcia od specyficznych rękawic z metalowymi elementami.

- Powiedz Lordowi, że nic nie wyciągnęliśmy. I przyślij tu twoją ciotkę. Jeszcze trochę nam to zajmie.
- Tak jest ojcze. - usłyszałem słowa, a następnie szybkie kroki i drzwi.

Till The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz