Rozdział 70

81 2 0
                                    

Pierwszy września 1997 roku, Dworzec w Londynie

Był wczesny ranek. Na peronie był ogromny tłum. Pociąg już stał a uczniowie żegnając się z rodzicami wsiadali do wagonów. Gdzieniegdzie przewijały mi się znajome twarze. Pierwszoklasiści z podekscytowaniem i łzami w oczach żegnali się z rodzicami. A ja zaczynałam mój ostatni rok w Hogwarcie.

Przyciskałam się z wózkiem, na którym leżał kufer i czarna torba. Za mną od razu podążał czujny Remus, od którego czułam poddenerwowanie. Nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić. Do którego wagonu wejść i z kim usiąść. Cholernie się bałam, że natrafię na Śmierciożercę albo jakiegoś z popleczników, których miałam okazję spotkać w te wakacje. Widząc stojących niedaleko Rosie, Theo i Blaise'a spanikowałam.

Stali we trójkę rozglądając się co jakiś czas. Zabini i Nott na pewno wiedzieli co nie co, ale Florence. Szczerze wątpiłam, że cokolwiek jej powiedzieli.

Szybko skręciłam do najbliższego wagonu i szybko ściągając rzeczy z wózka położyłam kufer na ziemi. Po peronie zawsze chodziło paru mężczyzn, którzy pakowali bagaże do specjalnych wagonów. Szybko pożegnałam się z Lupinem i poprawiając torbę na ramieniu weszłam do środka.

Przez chwilę szukałam jakiegoś odpowiedniego miejsca, lecz w końcu postanowiłam wejść do przedziału gryfonów. Chyba był to najbezpieczniejszy możliwy wybór. Zapukałam w szybę odsuwając drzwi a cztery twarze odwróciły się w moją stronę. Widziałam zdziwienie wypisane na ich twarzach, gdy mnie zobaczyli. Seamus oraz Dean od razu sue uśmiechnęli. Parvati i Lavender spojrzały po sobie, a następnie z powrotem na mnie.

- Em, mogę się dołączyć? - zapytałam nieśmiało chwytając pasek torby,
- Jasne, że tak! Siadaj. - od razu odpowiedział Finnigan, na co usiadłam najbliżej drzwi,
- Coś się stało, że tu przyszłaś? - zapytała zaciekawiona Parvati,
- No cóż... Okazuje się, że nie można ufać każdemu. Doświadczyłam tego na własnej skórze. - spuściłam wzrok zaciskając usta,
- Szkoda, to przecież ostatni rok szkolny. - skomentowała Brown, co nie było zbyt miłe z jej strony,
- Ładna fryzura. - pochwalił Dean, na co uśmiechnęłam się pod nosem,

Pociąg wyruszył. Siedziałam najbliżej drzwi, które były lekko uchylone. Gdy reszta rozmawiała, ja wcisnęłam się cicho w kąt. Zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam. Przecież będą mogli kontrolować każdy mój ruch.

Kolejne godziny mijały. Nagle na korytarzu usłyszałam znajomy śmiech, na którego dźwięk zamarłam. To była Rosie.

- Przestań! - chichotała pod nosem a jej krokom towarzyszył cięższy,

Szybko założyłam kaptur czarnej bluzy i odwróciłam się jak najbardziej do reszty. Dean od razu zauważył moje zachowanie, ponieważ wyciągając różdżkę zasłonił magią granatowe zasłony w oknach na korytarz. Sam wstał i podszedł do drzwi stając tak, że praktycznie mnie zasłaniał opierając się o framugę.

- Och, część Thomas. Widziałeś może Lyrę? - usłyszałam znajomy głos, na który wszystkie moje mięśnie spięły się. Wszyscy w przedziale zamilkłam dosłownie na niecałą sekundę spoglądając na mnie dyskretnie. Następnie kontynuowali rozmowę,
- Nie, nie wiedziałem. Czemu? - odparł Dean nieco oschle,
- Nie ważne. Poszła się przejść i gdzieś nam zniknęła. - głos Theodore'a rozbrzmiał w moich uszach, na co zacisnęłam powieki,
- Sorry, nie widziałem. - odparł i zamknął im drzwi przed nosem,

Usiadłem na swoim miejscu naprzeciwko mnie i uśmiechnął się pokrzepiająco. Odparłam mu tym samym. Wiedziałam, że jeszcze dzisiaj na nich natrafię. Nie było opcj, żebym mogła ich tyle omijać.

Po dwóch godzinach dojechaliśmy na stację docelową. Poczekałam, aż większość uczniów wyszła i sama postanowiłam się zbierać.

Tak bardzo chciałabym być teraz z wami, Harry.

Till The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz