Rozdział 40

157 6 0
                                    

Nadszedł kolejny upragniony dzień każdego ucznia Hogwartu od piątej klasy w górę, czyli Halloween. Cała szkoła została ustrojona z okazji tego Święta. Na korytarzach porozwieszane były najróżniejsze ozdoby, a w Pokojach Wspólnych również szykowano dekoracje. Największe wrażenie robiła, jak co roku, Sala Główna, na której każdego roku odbywał się Bal Halloween'owy.

Jeśli chodzi o sprawę z Luną, Blaise dalej z nią nie porozmawiał, lecz uznałam że miał rację i musi sam rozwiązać ten problem. A Theo, pewnie zapytacie. Rose nie umiała być z nim w jednym pomieszczeniu, co widać było, że raniło obojga. Wiele razy pytał się mnie, co się właściwie stało tamtej nocy, ale znowu wiedziałam że nie mogę się wtrącać. Od zawsze miałam tak, że jak zaczynałam komuś pomagać, to rozwiązywałam za tą osobę wszystkie problemy.

W zeszłym roku bal był naprawdę udany. Jak zwykle najstarsi rozkręcali cały tłum, w tym nasi kochani bliźniacy, którzy postanowili zostawić nas i zostać właścicielami najlepszego sklepu na Ulicy Pokątnej. Pamiętam, jak super bawiliśmy się, ja z Theo i Blaisem a Rosie z Jakiem O'Connor'em. We trójkę ubraliśmy się za piratów a brunetka z chłopakiem za tajnych agentów z mugolskiego FBI.

W tym roku ubierzemy się razem z Mattheo. Długo rozmyślałam nad tym, co będzie takiego fajnego i oryginalnego, aż w końcu wymyśliłam. Jeszcze nikogo nie widziałam w takim stroju, więc specjalnie udałam się w jeden dzień z Florence do najbliższego mugolskiego miasta, aby zakupić te cudeńka.

Poprosiłam Mattheo, aby przyszedł do mnie o czternastej, żeby przyszykować się na osiemnastą. Niby mieliśmy aż cztery godziny, ale chciałam nas na spokojnie przyszykować. Gdy przyszedł do mnie o czasie, otworzyłam drzwi i wpuściłam do środka. Na wejściu musnął mnie delikatnym pocałunkiem w usta, na co zrobiło mi się momentalnie gorąco.

- Hej Rose. - przywitał się z przyjaciółką, która zaczynała się malować,

- Cześć Riddle. - uśmiechnęła się do niego i wróciła do nakładania podkładu. Lubiła się z nim droczyć i mówić mu po nazwisku, jak reszta ludzi, którzy nie znają go tak dobrze jak my.

- To jak piękna? Co wymyśliłaś, żeby rozzłościć resztę dziewczyn? - powiedział sarkastycznie z lekkim uśmiechem na ustach, na co uśmiechnęłam się szatańsko i podeszłam do szafy. On za to oparł się bokiem o ramę łóżka i czułam, że obserwował moje ruchy.

- Tadaaam! - wzięłam dwa wieszaki i obróciłam się zadowolona z stronę chłopaka, który uniósł brwi i rozchylił lekko wargi. 

W rękach trzymałam wieszaki z zakrwawionymi (oczywiście sztuczną krwią) ubraniami pielęgniarki i chirurga. Dla bruneta miałam turkusowy komplet złożony z luźnych spodni i koszulki z rękawami do łokci. Ja za to miałam białą sukienkę do połowy ud z kołnierzykiem i krótkimi rękawami. Ozdobiona była czerwonymi paskami i krzyżem na lewej piersi. Do tego białe kolanówki lekko ponad kolana, również z dwoma czerwonymi krzyżami. Całe ubrania ubrudzone były krwią i brudem oraz delikatnie poszarpane. 

- Wow... - powiedział jedynie i spojrzał na ociekającą z dumy mnie. - No, nie spodziewałem się czegoś takiego. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wymyśliłaś właśnie takie outfity.

- A co ty myślałeś? - zapytałam śmiejąc się z jego postawy,

- Że będę się musiał ubrać za jakiegoś księcia z bajki? - odparł, na co Rosie zaśmiała się,

- Ale ty jesteś tępy chłopie. - nie mogła przestać się śmiać, więc również zaczęłam, na co brunet spojrzał na mnie zdezorientowany i powoli zdenerwowany. Zauważyłam jego stan, więc szybko rzuciłam przyjaciółce wymowne spojrzenie i odwróciłam się z powrotem do chłopaka,

Till The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz