Rozdział 34

150 6 0
                                    

Następnego dnia udałam się do dormitorium Theodora. Musiałam z nim o wszystkim porozmawiać. Byłam lekko rozdrażniona. Co, jeśli wszystko co podejrzewałam, było prawdą? Co się wtedy stanie? Co zrobię?

Zastanawiając się nad tym, znalazłam się przed drzwiami sypialni chłopaka. Wzięłam głęboki wdech i zapukałam do drzwi.

- Och, cześć Lyro. - powiedział cicho chłopak uchylając drzwi,

- Cześć Theo. Masz chwilę?

- Eee, tak. A o co chodzi? - zapytał,

- Po prostu ubierz coś ciepłego i chodź ze mną. - oznajmiłam, na co blondyn lekko rozkojarzony ubrał kurtkę i udał się ze mną na błonie,

- O czym chciałaś rozmawiać? Chociaż w sumie mogę się domyśleć... - powiedział, gdy spacerowaliśmy po polanie,

- Tak. Ale coś bardzo nie daje mi spać. - powiedziałam spoglądając na chłopaka,

- Dawaj.

- Czy Malfoy jest Śmierciożercą? - zapytałam szybko i stanęłam na dróżce, widziałam zdziwienie na twarzy Theo,

- On... tak. Jest jednym z nas. - powiedział patrząc mi w oczy, ja za to wypuściłam ciężko powietrze i spojrzałam w dal,

- Czyli profesor Snape też...

- Tak, ale skąd to wiesz..? Och, no tak... - odpowiedział smutny,

- Japierdole... - powiedziałam jedynie cicho chwytając się za głowę, nie miałam pojęcia, co z tym zrobić. Nie miałam pojęcia, czy powiedzieć Harry'emu, dyrektorowi? Przecież mój jeden, a za niedługo i drugi przyjaciel, jest Śmierciożercą. - Muszę coś zrobić.

- Lyra, nie... - powiedział błagalnie patrząc na mnie,

- Muszę, Theo. Przecież to Voldemort!

- Lyro, nie! Proszę! Ześlą mnie do Azkabanu, Blaise'a też, całe nasze rodziny!

- Kurwa! - krzyknęłam jedynie i usiadłam na trawie, zaraz również chłopak dołączył do mnie – Nie mam pojęcia, co zrobić... - zaczęłam szlochać, na co Theodore przytulił mnie. Po chwili poczułam, jak tego szlocha. Było mi go bardzo przykro. Siedzieliśmy tak jeszcze długi czas, a w mojej głowie cały czas rozmyślałam, co zrobić. Po chwili uspokoiłam się jednak i postanowiłam zadać jeszcze jedno, bardzo ważne dla mnie pytanie. - Theo?

- Tak?

- Wiem, że to głupio zabrzmi, i że pewnie nie będziesz chciał w ogóle na nie odpowiedzieć, ale muszę ci je zadać. - powiedziałam patrząc mu w oczy.

- O co chodzi?

- Co czujesz do Rosie? - powiedziałam szybko i natarczywie patrzyłam chłopakowi w jego niebieskie tęczówki. On patrzył na mnie zdziwiony. Zauważyłam jednak, że lekko się zaczerwienił i uciekł wzrokiem, co dało mi odpowiedź. - Theo.

- Mhm? - próbował udawać, że nie wiedział, o czym mówiłam,

- Proszę cię, odpowiedz. - próbowałam nadgonić jego wzrok. - Przecież jesteś moim przyjacielem, jesteś dla mnie jak brat. Powiedz mi, a obiecuję, że nikomu nie pisnę ani słówka. - oznajmiłam, na co blondyn spojrzał na mnie, z wyrazem twarzy, jakby pragnął obietnicy,

- Obiecujesz?

- Obiecuję.

- Dobra... Od prawie roku coś do niej czuję. Nie umie już zachowywać się przy niej tak, jak kiedyś.

- No, jesteś dla niej wredny i arogancki. - zmarszczyłam brwi, ale zauważyłam, że popełniłam błąd mówiąc to – Przepraszam.

- Gdy była z O'Connor'em, czułem się okropnie. Chciałem go pobić do nieprzytomności. Chciałem go... zabić. - powiedział cicho i spuścił głowę,

- Och, Theo... - odparłam i objęłam go swoją ręką,

- Ja ją chyba kocham...

Till The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz