Rodział 19

345 14 1
                                    

Nadszedł czas SUM'ÓW. Przez ostatnie dwa miesiące starałam się zająć wolny czas nauką. Zero imprez, zero picia i ćpania, zero Mattheo... Ostatnie było najtrudniejsze. Widywanie go codziennie bolało. Ignorował mnie. Nie sądziłam, żeby kiedykolwiek nasze relacje były takie, jak dawniej. Karę od Umbridge napisałam w wyznaczonym terminie. Nie nauczyłam się na niego za wiele, ale zdałam na zadowalający.

Druga połowa maja była piękna. Wszystko było w rozkwicie. Idealny czas na egzaminy. Miałam te szczęście, że nie musiałam pisać go z eliksirów, dzięki Riddle'owi. Przez dwa tygodnie chodziłam bardzo spięta. Uważam, że napisałam je dobrze, chociaż obawiałam się o wróżbiarstwo oraz runy. Za to pewna byłam astronomii i histori imagii. Były to moje dwa ulubione przedmioty.

- Ja nie zdam! Nic nie pamiętałam! Co jeśli nie zdam? Zostanę w piątej klasie czy mnie wyleją?! Nie chcę wylecieć! Co ja powiem rodzicom?! - panikowała brunetka,

- Spokojnie Rosie, na pewno zdasz... - starałam się uspokoić przyjaciółkę,

- Tobie łatwo to mówić, na pewno będziesz miała same wybitne! - z tym zdaniem bym się kłóciła. Może i skupiłam się na nauce, ale to nie znaczy że się uda,

- Idziemy na piwo kremowe? - zaproponował Zabini,

- Taak, przyda się coś na odreagowanie – odparł praktycznie od razu Nott,

W gospodzie było mnóstwo uczniów, ledwo znaleźliśmy jakieś miejsce. Był już pierwszy czerwca i już każdej nocy miałam ten koszmar. Siedziałam jedynie cicho, gdy reszta śmiała się i żartowała. Rose, jak na złość gadała, jak jej dobrze z O'Connor'em. Tak, dalej z nim była, chociaż nie oficjalnie. Szybkie numerki i całowanie się nie były prawdziwą miłością. Theo z każdym razem, gdy o nim wspominała był bardzo zirytowany oraz...zazdrosny? To w ogóle możliwe?

Postanowiłam się przewietrzyć. Słabo mi było. Gdy wyszłam na zewnątrz, gdy zobaczyłam to samo, co na początku roku, czyli Astorię namiętnie całującą Riddle'a.. Poczułam się strasznie. Nie zdążyłam jednak odwrócić się na czas, bo dostrzegł mnie brunet. Natychmiast odkleił się od napalonej laski i spojrzał na mnie. Jaj edynie, może trochę obojętnie i egoistycznie, obróciłam się i poszłam w stronę szkoły. Czułam, jak łzy napływają mi do oczu a w gardle pojawiła się ogromna gula. Próbowałam się nie złamać, pociągając nosem, jednak rozpłakałam się... Wiem, żałosne tyle płakać, tylko że to serio bolało..

- Lyra, czekaj! – usłyszałam za sobą znajomy głos, lecz postanowiłam nie zatrzymywać się – Lyra, zaczekaj! – słyszałam coraz wyraźniej, przez co zaczęłam biec. Chciałam zniknąć. Biegłam coraz szybciej, lecz chłopak w końcu mnie złapał,

- Zostaw mnie! Proszę.. - szarpałam się z brunetem, ale nie dawał za wygraną. W końcu oderwałam się od niego i wybuchłam. – O co ci chodzi, co?! Nie rozumiem! Najpierw przepraszam, płaszczę się przed tobą błagając o wybaczenie, odtrącasz mnie. Następnie robisz widowisko na imprezie, bo przelizałam się z kimś innym! Znowu błagam o przebaczenie! Nie umiem bez ciebie żyć! Potem całujesz się z inną laską i myślisz, że jak mnie zawołasz to poczekam na ciebie jak jaka....

Nie dokończyłam, bo chłopak pokonał naszą odległość i złączył nasze usta w pocałunku. Byłam zaskoczona takim zwrotem akcji, jednak po chwili odwzajemniłam pocałunek. W końcu się wszystko wyjaśniło. Mattheo chwytając mnie za talię przyciągnął do siebie, przez co położyłam jedną dłoń na jego umięśnionym ramieniu, a drugą na zarysie jego szczęki. Staliśmy tak jeszcze przez chwilę całując się w świetle czerwcowego księżyca.

Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy byłam chyba najszczęśliwszą osobą pod Słońcem. Uśmiechaliśmy się do siebie. Pierwszy raz od miesięcy ujrzałam jego uśmiech. Nagle usłyszałam coś, czego bym się nie spodziewałam,

- Kocham cię, Lyro. - Spojrzałam na chłopaka w zdumieniu,

- Ja ciebie też kocham, Mattheo. - odpowiedziałam, podeszłam i ponownie złączyłam nasze usta w pocałunku.




Till The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz