Nadszedł dzień pierwszego meczu Quidditch'a. Dzisiaj po lekcjach mieli zagrać Slitherin z Gryffindor'em. Nie widziałam się z Mattheo zbyt często przez ostatnie dni. Po lekcjach chodził na treningi i spotkania drużynowe. Gdy jednak znalazł dla nas czas, często był zamyślony i zestresowany. Starałam się mu pomóc i zrelaksować. Często uspokajałam go magią.
Był koniec września. Było jeszcze ciepło, więc nie musiałam przesadzać z ubraniem. Założyłam czarne szerokie jeansy a do tego sweter mojego domu. Do tego czarne Conversy a włosy spięłam z tyłu klamrą. We czwórkę poszliśmy na trybuny i zajęliśmy przyzwoite miejsca.
Gracze wylecieli na boisko. W grupie dostrzegłam bruneta. Miał surowy wyraz twarzy i patrzył na Potter'a. Mimo, że byłam jego przyjaciółką, Riddle tak czy tak go nie lubił. Zagwizdał gwizdka mecz rozpoczął się. Ścigający rozpoczęli walkę, pałkarze również. Obrońcy silnie bronili bramek. Riddle i Potter krążyli wokół boiska rozglądając się po okolicy za Zniczem.
Po jakimś czasie zaczął padać deszcz. Niestety nie wzięłam żadnego płaszcza ani peleryny, ale Rose wyciągnęła parasol. Theo powiedzieliał, że nie potrzebuje i włożył kaptury na głowę. Gra trwała dalej. Slitherin i Gryffindor remisowali. W pewnym momencie obaj Szukający polecieli w jedną stronę. Widocznie wypatrzyli złotą kulę. Zestresowałam się, bo wiedziałam jakie to było ważne dla Mattheo. Jego pierwszy mecz, jako kapitan musiał być bardzo stresujący. Wszyscy starali się nadążyć wzrokiem za pędzącymi chłopakami. Za chwilę byli już tak wysoko, że wlecieli w chmury.
- Nie podoba mi się to. Mam złe przeczucie... - powiedziałam zwracając się do przyjaciół,
- Nie martw się, na pewno wszystko będzie dobrze. - uśmiechnęła się Rosie,
- Przecież Riddle jest super graczem, da radę! - odparł Theo,
- Ej, widzicie to? - zapytała jakaś osoba z tłumu pokazując palcem w górę. Z nieba ktoś spadał... Przez krople deszczu nie mogłam dostrzec, kto to.
- Na Merlina! Przecież on się zabije! - krzyknęła brunetka wstając z miejsca. Za nią wstali również inni.
Wszyscy byli przestraszeni. Czułam, jak moje nogi odmówiły posłuszeństwa, przez co dalej siedziałam a serce biło tak mocno, że myślałam że rozerwie mi klatkę piersiową. Gdy postać spadała, ktoś zawołał, że to Potter w czerwonym stroju. Na szczęście w ostatniej chwili przed zderzeniem z ziemią zatrzymał się w powietrzu. Gdy rozejrzałam się dokoła zobaczyłam profesora Dumbledore'a który używał magii, aby teraz położyć chłopaka na ziemi. Od razu podbiegli do niego nauczyciele oraz Ginny i Ron, którzy również grali w Quidditch'a. Widziałam przerażenie rudowłosej dziewczyny, którą trzymał zszokowany Weasley. Niedaleko stali pozostali Gryfoni, a w powietrzu unosili się Ślizgoni. Widziałam również Mattheo stojącego dość blisko nauczycieli i patrzący na wszystko.
W momencie, gdy tak stał podskoczyło do niego kilka Gryfonów i zaczęła się mała przepychanka. Od razu wkroczyli do akcji Ślizgoni. Niektórzy z obu drużyn mocno oberwali od przeciwników. W czasie zamieszania Mattheo wskoczył na Cormac'a. Powalił go na ziemię i zaczął obijać pięściami. Wszyscy w około natychmiast przestali się bić i próbowali rozdzielić chłopaków, co nie było łatwym zadaniem. Mattheo okładał chłopaka coraz większymi ciosami, a inni wręcz błagali go żeby przestał. Na szczęście był tam profesor Snape, który powstrzymał ich rozdzielając zaklęciem. Obydwoje zostali odrzuceni na parę metrów za siebie i z niemałą siłą wylądowali na murawie. Następnie nauczyciel przeteleportował razem z nimi do szkoły. Po chwili wciąż nieprzytomnego chłopaka zanieśli na noszach do szkoły, a mecz został zakończony remisem.
Wszyscy z powrotem udali się do szkoły. Wybiegłam z trybun jako pierwsza. Z widowni nie widziałam, kto oberwał bardziej. W połowie drogi do Hogwartu zatrzymał mnie nagle Nott.
CZYTASZ
Till The End
FantasyLyra Black /czyt. Lajra/ jest córką Syriusza Blacka oraz uczennicą Slitherinu rozpoczynająca swój piąty rok w Hogwarcie. Zjawienie się w szkole przystojnego bruneta ze skandalicznym nazwiskiem zmienia jej życie o sto osiemdziesiąt stopni. Czy z "wr...