Idąc korytarzem w poniedziałkowe południe obserwowałam, jak uczniowie ściągali ozdoby walentynkowe. Same święto wypadło w sobotę i, na szczęście i nieszczęście, nie musiałam w tym uczestniczyć. Akurat w ten dzień zostałam przyzwana na kolejną z wielu ostatnio misji.
Z dzwonkiem weszłam jako ostatnia do sali Wróżbiarstwa. Usiadłam sama na boku przy stoliku. Oparłam przedramiona na blacie.
Byłam niewyspana, więc na mojej twarzy było widać sińce pod oczami i bladą skórę.
Rosaline chodziła na rozszerzone zajęcia z tego przedmiotu, więc byłam na nich sama. Theodore i Blaise za to znowu musieli wyjechać wczorajszego ranka.
Przed nami pojawiła się profesor Trelawney, która przez pierwszą minutę starała się uciszyć i skupić na sobie uwagę uczniów.
- Dobrze... - zamilkła, po czym podniosła jej tajemnicze spojrzenie - Dzisiaj zajmiemy się tasseomancją. Czy ktoś wie, co to jest? – zapytała a w klasie zapanowała grobowa cisza,
- To wróżenie z fusów herbacianych lub osadów kawy. - odezwałam się cicho, na co niektóre oczy zwróciły się w moją stronę, na co jednak nie zareagowałam,
- Bardzo dobrze, Lyro. Pięć punktów dla Slitherinu.
- Przecież mieliśmy to w trzeciej klasie? – odezwała się któraś puchonka, która nie była zadowolona z faktu, że musiała siedzieć na tych zajęciach,
- Tak, ale przerobimy to jeszcze raz. Cho, Neville, rozdajcie proszę filiżanki i zalejcie herbatą.Wszyscy podostawali napar i zaczęli pić. Również ja to zrobiłam. Gdy wszycy już skończyli, profesor zaczęła przechadzać się po klasie i czytać z fusów. Większość patrzyła na nią z pobłażaniem, inni w ogóle jej nie słuchali.
W połowie naszła moja kolej. Chciałam jej podać filiżankę, lecz szybko wzięła ją do dłoni i przypatrzyła się wnętrzu przez swoje grube okulary. Nagle jej twarz się bardziej skupiła, na co zmarszczyłam brwi prostując się. Czułam, jak rosła w niej niepewność i zdezorientowanie.
- Proszę, zostań po lekcjach. - powiedziała po chwili odrywając spojrzenie od resztek,
Wstrzymałam powietrze na jej słowa. Z boku słyszałam szepty i podśmiechiwanie się, lecz przyglądałam się jedynie nauczycielce, która z głową w chmurach podeszła do następnych uczniów.
Gdy lekcja dobiegła końca, wszyscy opuścili salę. Powoli zeszłam do biurka pani Trelawney, która krzątała się przy szafce.
- Pani profesor? Chciała pani ze mną porozmawiać...?
- Ach, tak. - odwróciła się w moją stronę i poprawiła okulary na nosie,
- O co chodzi? Co pani zobaczyła? - coraz bardziej zniecierpliwiona zadałam pytania,
- Chodzi o to, że nie jestem pewna. Musiałabym przestudiować twoją wróżbę. Bardzo mnie zaciekawiło te rozmieszczenie i grubość w niektóych miejscach... - zamyśliła się odpływając, na co przechyliłam głowę tak, żeby zwróciła na mnie uwagę - Ach, przepraszam. Postaram się jak najszybciej to przebadać. Za parę dni cię znajdę. - powiedziała po czym z powrotem odwróciła się do szafki,
- Czy- Czy to coś poważnego? - zapytałam po chwili czując supeł w brzuchu, na co wyprostowała się,
- Nie wiem, ale mam podejrzenia, że tak. - spuściła głowę, a ja zamarłam w ruchu,Dopiero po paru sekundach ruszyłam do drzwi dziękując.
W mojej głowie narodziło się mnóstwo natrętnych myśli. Co takiego zobaczyła, że musi to przebadać? Jak bardzo jest to poważne? O co dokładnie chodzi?
Z tymi myślami doszłam do Skrzydła Szpitalnego, do którego weszłam. Byłam umówiona na ściąganie gipsu. Po pół godzinie miałam z powrotem swoją rękę. Musiałam jeszcze trochę na nią uważać, ponieważ nie była do końca sprawna po tak długim czasie nieużywania jej. Panna Pomfrey oznajmiła, że za tydzień powinna być już w dobrym stanie.
CZYTASZ
Till The End
FantasyLyra Black /czyt. Lajra/ jest córką Syriusza Blacka oraz uczennicą Slitherinu rozpoczynająca swój piąty rok w Hogwarcie. Zjawienie się w szkole przystojnego bruneta ze skandalicznym nazwiskiem zmienia jej życie o sto osiemdziesiąt stopni. Czy z "wr...