Rozdział 76

62 2 0
                                    

Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Zajęczałam rozciągając się na łóżku. Otwarłam ciężkie powieki obracając się na prawy bok i spojrzałam na budzik, który ukazywał dwadzieścia po dwunastej.

Po chwili leżenia wstałam i ruszyłam do łazienki, gdzie wzięłam zimny prysznic. Następnie ubrałam szare dresy i czarny top z krótkim rękawem.

Następną godzinę spędziłam na wyciąganiu Rosie z łóżka i pomaganiu jej w ogarnięciu się. Trochę to zajęło, bo była na o wiele większym kacu niż ja. Nie zdarzało się to często, bo niezbyt przepadała za alkoholem. Widziałam jednak, że ten miesiąc nie był dla niej najłatwiejszy.

Wtedy zrozumiałam, do czego doprowadziłam swoim jestestwem. To przeze mnie ona i Theodore się rozstali. W sumie nie byli nawet oficjalnie razem, ale ich uczucie można było od razu wyczuć. To przeze mnie odsunęła się od chłopaka. Tao długo o siebie walczyli, a ja w sekundę to zrujnowałam...

Rosaline nie chciała iść ze mną na obiad,
dlatego postanowiłam przynieść jej coś do pokoju. Sama praktycznie nie tknęłam jedzenia, wypiłam jedynie trochę zupy jarzynowej.

Nie zauważyłam również Deana, który wczoraj nieźle się najarał. Chociaż może i dobrze. Przez cały czas miałam w głowie wczorajsze zajście. Nie wiedziałam, jak miałam się czuć. W mojej głowie był mętlik. Nie chcąc o tym więcej myśleć wzięłam do miski wziętej z pokoju trochę sałatki i udko kurczaka, a następnie wyszłam z Wielkiej Sali.

Droga powrotna, która zamierzanie miała być krótka, nieco mi się przedłużyła. Widząc jeden z małych dziedzińców, postanowiłam na niego wejść. Usiadłam na parapecie stawiając naczynie obok mnie. Wyciągnęłam z kieszeni paczkę papierosów i wyciągając jednego, zapaliłam. Wciągnęłam dym, który wypuściłam nosem oraz oparłam się bokiem o kamienną framugę.

- Co tutaj robisz? - usłyszałam mrożący krew w żyłach głos, na który momentalnie się wyprostowałam. Odwróciłam głowę w lewą stronę, gdzie napotkałam pannę Carrow w samej osobie,
- J-Ja... - zaniemówiłam wciąż trzymając peta między palcami,
- Zdaje mi się, że czeka cię kara po lekcjach. - uśmiechnęła się szatańsko w moją stronę, na co papieros wypadł spomiędzy moich palców na bruk - Przyjdziesz w poniedziałek po lekcjach do mojego gabinetu.

Nie mówiąc nic więcej odwróciła się i odeszła. Siedziałam bojąc się na większy wdech, jakby miała tu wrócić. Dobrze wiedziałam, co czekało uczniów podczas kar po lekcjach. Inni nauczyciele nigdy nie informowali państwa Carrow o wybrykach i przewinieniach podopiecznych. Lecz ja miałam przyjemność właśnie z nią. To był istny absurd. Przecież jedynie zapaliłam papierosa.

Szybko się zbierając ruszyłam do dormitorium. Gdy tylko weszłam do Pokoju Wspólnego, ruszyłam do schodów. Nie patrząc przed siebie szłam szybkim krokiem. Nagle na kogoś wpadłam, przez co zatoczyłam się do tyłu. Podnosząc zła głowę zesztywniałam widząc, kto to był.

- Lyra, wszystko w porządku? - zapytał Nott przyglądając się mojej twarzy - Nie wyglądasz za dobrze. Coś się stało? - zdenerwował się zaciskając szczękę,

Ja jedynie patrzyłam mu w oczy zaciskając usta i nie wiedząc, co zrobić. Bo co miałam?

- Nic, co powinno cię obchodzić, Theodore. - wyminęłam go zbywając, jednak nie odpuścił,
-  Lyra. - powiedział twardo chwytając mnie za nadgarstek i odwracając w jego stronę,
- Puść mnie. - zażądałam stanowczo, na co spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, lecz nie przestał, więc wyrwałam się z jego uścisku i odsunęłam parę kroków - Ja... przepraszam.

Odwróciwszy się niemal biegiem ruszyłam do sypialni. Wbiegłam do środka, gdzie była Rosie, która spojrzała na mnie zdziwiona i wstała.

- Co sie stało? - zapytała,
- Nic. Masz, swój obiad. - podałam jej i poszłam do łazienki,
- Lyra? - usłyszałam zdezorientowany głos, gdy zamknęłam drzwi,

Podeszłam do umywalki opierając o nią dłonie. Spojrzałam w lustro, gdzie znowu to widziałam. Zmęczenie i bezradność. Puściłam wodę w kranie oraz, biorąc wdech, przemyłam twarz lodowatą wodą starając się opanować.

Nie bądź, kurwa, taka słaba.

Robiąc głęboki wdech i wydech otworzyłam drzwi, przed którymi stała brunetka.

- Chodźmy do Slughorn'a. - zaproponowałam wymijając ją,

Wizyta w gabinecie profesora była szybka. Weszłyśmy i usiadłyśmy na kanapie. Naprzeciwko nas, w fotelu, usiadł nauczyciel. Zapytał się nas, czemu złamaliśmy zasady szkolne w sprawie powrotu do siebie i spożywania alkoholu. Po dłuższej ciszy Rosie powiedziała, że ostatnio jest dla wszystkich gorszy okres i chciałyśmy się trochę rozluźnić. Slughorn spojrzał mi w oczy a ja nie miałam siły na żadną odpowiedź, nawet na zrobienie jakiejkolwiek miny. Mój humor zupełnie wyparował. Na sam koniec odebrał nam po siedem punktów, które uznał za naszą karę.
Podziękowaliśmy i wyszłyśmy.

Postanowiłyśmy pospacerować po szkole. Była jeszcze odpowiednia pora, więc uznałyśmy że możemy. Żadna z nas nie chciała wracać do lochów. Przez następną godzinę chodziłyśmy w ciszy.

Będąc na głównym placu szkolnym zauważyłam Greengrass, która szła w moją stronę. Zdziwiłam się na jej widok.

- Lyra. - zawołała poważnie podchodząc,
- Co sie stało? - zapytała za mnie Rosie,
- Wiedzą, że jesteś w szkole. - oznajmiła na co zacisnęłam powieki czując jak ugina się pode mną grunt - Tak czy tak, trochę im minęło zanim ogarnęli, ale wciąż... Może powinnaś opuścić szkołę? - mówiła dalej, gdy wpatrywałam się w jej oczy zupełnie nie kontaktując,

Moje życie to porażka. Ja jestem porażką. Co ja zrobię? Może i pozwolą mi zostać w szkole, ale za jaką cenę?

- Astoria. - głos, który usłyszałam obudził mnie z letargu. Odwróciłam głowę w jego stronę a zza fontanny wyszedł Mattheo, który na początku w ogóle nie zauważył mojej obecności. Po chwili jednak przeniósł na mnie swój wzrok. Zatrzymał się a ja przestałam oddychać. Patrzył raz na mnie, raz na dziewczynę obok mnie marszcząc brwi. Jego usta się rozchyliły, lecz zaraz je zamknął skupiając całą uwagę na mnie. Nie umiałam rozczytać jego spojrzenia, ale wiedziałam jak bardzo na mnie w ten sposób działał. W sposób, którego nie chciałam,
- Już idę. - odparła chłodno ostatni raz na mnie spoglądając i odwracając się ruszyła przed siebie,

Wyminęła bruneta i wolnym krokiem kierowała się do środka szkoły. Riddle stał jeszcze parę sekund, aż przerwał kontakt wzrokowy podążając za Astorią. Schowałam twarz w dłonie i gwałtownie usiadłam na krawędzi fontanny.

- Ja już nie dam rady. Nie wytrzymam. - zaczęłam głośno łkać, gdy poczułam dłoń na moim kolanie,
- Wszystko będzie dobrze. - starała się mnie pocieszyć przyjaciółka, którą klęczała przede mną,
- Dlaczego to musi tak boleć? - zapytałam łamiącym się głosem przepełnionym bólem,

Rose podniosła się i siadając obok mnie, przytuliła mocno do siebie. Objęłam ją mocno wtulając się i chłonąc jej zapach.

Byłam skończona. Moje życie dobiegło końca. Wszystko doszczętnie runęło. Byłam już tym tak zmęczona. Co się następnie wydarzy? Zostanę zabita, zmuszona do małżeństwa czy co? Pierwsza opcja wydawała się najlepsza.

Till The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz