Rozdział 25

175 6 0
                                    

Był środek sierpnia. Od kiedy moja mama dowiedziała się o tym, kim jest dla mnie Mattheo, nie rozmawiała ze mną dużo. Pewnego razu, parę dni po urodzinach Harrego, gdy przyszłam ze spaceru rozpoczęła rozmowę.

- Lyro, możemy porozmawiać?

- Yy, jasne mamo. Coś się stało?

- Czy ty naprawdę jesteś z tym całym Riddle'em?

- On ma na imię Mattheo, mamo.

- Nie ważne, jak ma na imię. To zły człowiek.

- Skąd Ty to możesz wiedzieć?! - zapytałam już lekko zirytowana,

- Bo to Riddle, Lyro! - powiedziała również głośno gestykulując przy tym rękoma,

- On nie jest taki, jak jego ojciec! Nawet go nie zna.

- Skąd możesz wiedzieć, jakie ma plany z Tobą? Może Cię wykorzysta w ten, czy inny sposób? I co wtedy? Już zapomniałaś, jak skończył twój ojciec?!

- Mamo, Mattheo pomógł mi, gdy nikt inny tego nie zrobił! Był przy mnie, gdy dowiedziałam się o śmierci taty i długo przed tym! Zmotywował mnie do pójścia dalej! To raczej Ty szybko zapomniałaś o tacie, gdy wyszłaś za Thomas'a! Więc, proszę Cię, nie mów mi takich głupot! - wybuchnęłam, na co moja rodzicielka stała jedynie i patrzyła na mnie zaskoczona. Wiedziałam, że Ją ranię, ale Ona też nie może mnie tak po prostu ranić! - A skoro mi nie wierzysz, to proszę bardzo! Zaproszę Go tu na niedzielny obiad i się przekonasz!

Tak między innymi spowodowałam, że Mattheo poznał moją ''idealną rodzinkę''. W niedzielę brunet pojawił się przed domem o dwunastej. Obiad był na pierwszą po południu, więc udaliśmy się po cichu do ogrodu. Tam spacerowaliśmy i rozmawialiśmy. Gdy zauważyłam moją mamę w oknie przyglądającą nam się, stanęłam na palcach i pocałowałam delikatnie chłopaka. Chciałam jej pokazać, że czarnooki jest moim naprawdę dla mnie ważny.

Gdy weszliśmy do domu tylnym wejściem udaliśmy się do jadalni, w której czekała już moja rodzicielka i ojczym. Thomas od razu podszedł i przywitał się szeroko uśmiechnięty z chłopakiem. Wiedziałam, że coś knuje. Usiedliśmy do stołu. Mężczyzna u wierchu, moja matka po jego prawej stornie, a ja po lewej. Obok mnie usiadł Mattheo. Podano obiad, którym było Sunday Roast, czyli pieczeń, do tego ziemniaki, warzywa oraz sos. Drugą opcją była zapiekanka Cottage Pie. Ojczym cały czas zagadywał bruneta o interesach i sukcesach jego firmy, który starał się być życzliwy i miły. Tak naprawdę to bardzo się stresował. Bardzo mnie to zdziwiło, bo dobrze wiedziałam, jakiego jest charakteru. Widząc jego zachowanie, chwyciłam jego dłoń pod stołem i ścisnęłam, aby czuł moje wsparcie. Gdy spojrzał na mnie, lekko się uśmiechnęłam dodając mu otuchy, na co odwzajemnił gest.

- A więc, Mattheo. - zaczął Thomas krojąc pieczeń – Jak Ci mijają wakacje?

- Dobrze, Proszę pana. - odparł,

- A gdzie mieszkasz przez ten czas?

- Thomas! - przerwała mu moja matka,

- Nie, nie, to nic takiego. - próbował przekonać ich brunet – Aktualnie w jednej gospodzie wynajmuję pokój. - wiedziałam, że kłamie, ponieważ mieszkał na Grimmauld Place 12, jednak lepiej było, aby mężczyzna nie wiedział prawdy,

- Przecież nie może tak być! Zostaniesz u nas do końca wakacji. Mamy wolny pokój, prawda Alice? - skierował swój wzrok na swoją żonę, która jedynie przytaknęła i uśmiechnęła się słabo,

- Nie trzeba, naprawdę...

- Nawet tak nie mów. Lyra uda się tam z tobą i pomoże ci zabrać swoje rzeczy. Ostatnio strasznie zleniwiała i cały czas przesiaduje w swoim zaśmieconym pokoju. - tym razem spojrzał na mnie, a we mnie zagotowała się krew. Nie miałam pojęcia, co ten dupek planował, ale nie podobało mi się to. Oczywiście cieszyłam się, że chłopak z nami zamieszka, ale coś tu było nie tak. Z rosnącego gniewu, nie chcąc się na niego wydrzeć, mocniej ścisnęłam dłoń chłopaka. Widziałam kątem oka, jak moja matka i brunet na mnie patrzyli a ja uśmiechałam się w przesłodzony sposób w stronę Tom'a.

Uśmiechnęłam się sztucznie i wzięłam szklankę do ręki. Upiłam parę łuków i powiedziawszy, że dziękujemy za obiad szybko opuściłam jadalnie. Gdy wyszliśmy na taras z tyłu domu, oplotłam swoimi rękami swoją klatkę piersiową i zamknęłam oczy. Starałam się uspokoić swoje nerwy. Czułam, jak czarnooki przygląda mi się z zakłopotaniem. Powoli podszedł do mnie i od tyłu przytulił zagłębiając swoją głowę w przestrzeni między moją szyją. Od razu do moich nozdrzy dostał się zapach wody kolońskiej i papierosów. Odwróciłam się do niego powoli i spojrzałam w Jego piękne oczy. Patrzył na mnie z zaciekawieniem.

- Wszystko okej mała? - zapytał

- Tak, tylko on mi tak działa na nerwy, samym swoim zachowaniem, że kiedyś rozwalę mu tą wiecznie uśmiechniętą buźkę. - powiedziałam twardo, na co chłopak jedynie prychnął,

- Mówiłaś tak samo o mnie i widzisz, gdzie teraz jesteśmy. - przechylił lekko swoją głowę i uśmiechnął się chytrze,

- Ugh, tak pamiętam. Ale Thomas'a Greenberg'a nigdy nie polubię, rozumiemy się? - odparłam naciskając na ''nigdy'' – A ty? Jak było?

- Nigdy nie byłem tak zestresowany. - odparł przedrzeźniając mnie z ''nigdy'' i podrapał się po karku,

- Nie mogę uwierzyć! Mattheo Riddle, który nikogo się nie boi i pobije każdego, kto na niego krzywo spojrzy, przestraszył się mojej kochanej rodzinki? - zaczęłam się z niego nabijać, na co zrobił oburzoną minę,



Till The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz