Rozdział 50

134 6 0
                                    

W końcu nastał Czerwiec. Na dworze pogoda była coraz cieplejsza a wszyscy coraz bardziej cieszyli się na zbliżające się wakacje. Dwa miesiące przerwy zrobiłyby dobrze nawet największym kujonom.

W końcu nadeszła wymarzona sobota. Nauczyciele w ogóle nas nie oszczędzali pod koniec roku mimo prawie wystawionych ocen i skończenia podręczników i książek. Wiele z nas walczyło o lepsze oceny, w tym ja. Siedziałam w Pokoju Wspólnym przy dużym drewnianym stole. Mimo, że na zewnątrz zaczynały się wysokie temperatury, w lochach cały rok było zimno. Siedziałam więc w jeansach i dużym czarnym t-shirtcie z mugolskim artystą, Eminemem, którego słuchałam, a pod którym miałam białą bluzkę z długim rękawem. 

Wracając, pisałam referat z Mugoloznastwa na temat ''Jak magia wpłynęła na mugolski świat pogrążony w wojnie na początku XX wieku

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wracając, pisałam referat z Mugoloznastwa na temat ''Jak magia wpłynęła na mugolski świat pogrążony w wojnie na początku XX wieku.''. Mimo długiego przygnębiającego tytułu temat był całkiem łatwy i trochę chociaż ciekawy.

Pisząc już z szósty akapit byłam bardzo zmęczona. Na mojej dłoni powoli pojawiały się odciski od pióra a cała ręka i kark bolały niemiłosiernie. Nagle podeszła do mnie Rosie z książką i okularami na nosie, w których wyglądała bardzo atrakcyjnie i oparła dłonie o blat przede mną.

- Lyra, jest sobota. Co ty, do chuja, wyprawiasz? - zapytała podnosząc brwi,

- Dobrze wiesz, że muszę to zrobić. Za półtorej tygodnia jest koniec roku a ja chcę podciągnąć ocenę. - odparłam odkładając pióro do kałamarza i oparłam się plecami krzesła,

- Czy ty mi mówisz, że chcesz poprawić swoje Mugoloznastwo z Zadowalającego na Powyżej Oczekiwań? - otwarła buzię z niedowierzania a ja wzruszyłam ramionami – Przecież jesteś w topce na naszym roku. Czego ci jeszcze brakuje, samych Wybitnych?

- Fajnie by było. - uśmiechnęłam się i nachyliłam nad papierami i książką,

- Gdzie jest Mattheo i Blaise? - pokręciła głową, po czym usiadła naprzeciwko mnie i zapytała,

- Mają trening. - odpowiedziałam nie odwracając wzroku od referatu,

- Matko, myślałam że tobie współczuję ale im to dopiero. - oznajmiła podpierając się przedramionami na stole i pochyliła się w moją stronę a ja prychnęłam na jej słowa i przeniosłam wzrok na nią – Jeszcze masz o czym pisać?! Ja po dwóch akapitach nie mam pomysłu a ty zapełniasz piątą stronę!

- Już powoli kończę. Spokojnie Rosie, piszę co mi przyjdzie do ręki. - przetarłam twarz dłońmi i usiadłam wygodniej,

- W ogóle czytam teraz ''Władce Pierścieni'' od tego mugolaka. - oznajmiła zadowolona i pomachała mi książką przed oczami,

- Na Merlina, w końcu! Namawialiśmy cię na nią z Theo od paru dobrych miesięcy. I co o niej uważasz? - zaczęłam gadać podekscytowana, na co zaśmiała się uroczo,

- No – zaczęła krytycznie poprawiając okulary na nosie – Nie spodziewałam się tego, co się spodziewałam. - parsknęłyśmy obydwie śmiechem.

Till The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz