Rozdział 103

72 3 0
                                    

Jeszcze tydzień. Tylko tydzień, tak jak obiecywał Mattheo, i będzie po wszystkim. Będzie po wszystkim...

Tymczasem dzisiaj, jedenastego stycznia, obchodziłam swoje osiemnaste urodziny. Osiemnaście...

Nigdy nie wyobrażałam sobie siebie w dorosłej wersji. Że już za pięć miesięcy skończę szkołę, zacznę dorosłe życie. Z jednej strony przynosiło mi to nadzieję na lepsze jutro, lecz z drugiej obawiałam się. I to bardzo. Możliwość, że Śmierciożercy dorwą mnie zaraz po zakończeniu Hogwartu była ogromna, i na pewno tak właśnie będzie. Tylko co wtedy?

Wybudzając się z rozmyślań, zakręciłam wodę w prysznicu. Wyszłam na zimne kafelki i zaczęłam się wycierać. Następnie ubrałam się odświętnie, ponieważ przyjaciele dzień wcześniej oznajmili mi, że pójdziemy dzisiaj do Hogsmade świętować moją pełnoletność. Na początku nie byłam przekonana do tego pomysłu, ale po chwili się zgodziłam. Musiałam oczyścić umysł.

Przyjaciele bardzo mi pomagali psychicznie. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się aż takiego wsparcia z ich strony. Byłam im bardzo wdzięczna, nawet jeśli tylko siedzieliśmy w ciszy.

Ministerstwo na szczęście trochę się uspokoiło i przystopowało z radykalnymi sposobami przesłuchań. Ostatni raz byłam w środę tego tygodnia. Niezbyt różnił się od poprzednich, ale na razie zapowiadał się spokój.

Ubrałam się w piękną navy blue bluzkę, którą mama przysłała mi wczoraj wieczorem. Do tego ubrałam czarne jeans flared. Postanowiłam się również pomalować, na ten specjalny dzień. Mój kiedyś codzienny makijaż, dzisiaj stał się odświętny.

Wyszłam gotowa z łazienki i podeszłam do łóżka, na którym usiadłam i zaczęłam ubierać zimowe czarne skórzane botki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wyszłam gotowa z łazienki i podeszłam do
łóżka, na którym usiadłam i zaczęłam ubierać zimowe czarne skórzane botki. Nagle do pokoju weszła promiennie uśmiechnięta Rosie.

- Chłopacy będą na nas czekać na miejscu. - oznajmiła i poklaskała w dłonie, na co uniosłam brew dokładnie się jej przyglądając,
- Coście wymyślili tym razem? - zapytałam z lekką obawą, na co stanęła oburzona,
- Co ma znaczyć te „tym razem”?! - zapytała głośno a w jej głosie czułam rozbawienie,

I nie myliłam się, bo zaraz zaczęłyśmy się obie podśmiechiwać. Pokręciłam głową i popsikałam się perfumami. Ostatni raz przeglądnęłam się w lustrze, po czym ubrałyśmy kurtki i ruszyłyśmy na miejce.

Przechadzając się główną ulicą miasteczka, rozkoszowałam się zapachami wydobywającymi się ze sklepików, kawiarenek, gospód i pubów. Zawsze w zimę aromaty odczuwać się dało parę razy silniej.

Zgrzytając śniegiem doszłyśmy pod Gospodę Pod Świńskim Łbem. Weszłyśmy parę schodków do góry, aby zaraz znaleźć się w ciepłym i klimatycznym miejscu, w którym była przyjemna wrzawa ludzi. Ciepłe światło otuliło moją zmarzniętą twarz. Ściągnąwszy kurtki, powiesiłyśmy je i podeszłyśmy do lady.

Till The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz