Rozdział 22

207 8 0
                                    

Harry'sPOV

Przemyślałem sprawę. Mimo wszystko zgadzałem się z Riddle'm. W końcu Lyra była moją przyjaciółką i córką Syriusza. Po jego śmierci nie rozmawiałem z nią ani razu. Do końca roku widziałem ją zaledwie parę razy. Podobno nie wychodziła z pokoju. Raz chcieliśmy się z nią spotkać, ale jej ''paczka'' nie pozwoliła nam dojść do celu.

Po rozmowie z Ron'em i Mioną uznaliśmy, że będzie dobrze, jeśli wkońcu odwiedzimy dziewczynę. Musieliśmy z nią porozmawiać.

Jeszcze w lipcu udaliśmy się do jej domu. Lyra mieszkała na obrzeżach Edynburgu. Teleportowaliśmy się do centrum a następnie wsiedliśmy do autobusu i pojechaliśmy. Aby się do niego dostać musieliśmy zejść na żwirową drogę, która ciągnęła siębardzo długo. Z lewej strony rozlewały się piękne pola, a z prawej mroczny las przyprawiał nas o lekkie dreszcze. Po poszukiwaniach, w końcu znaleźliśmy jej dom.

Był to stary, piękny piętrowy dworek. Miał dość prostą budowę, wkształcie prostokąta. Zbudowany z czerwonej cegły z czarnym dachem nadawał uroku okolicy. Miał ciemne okna i duże, masywne drzwi tego samego koloru. Z tyłu zapewne rozciągał się duży ogród. Musiał być dość stary, ponieważ na ścianach budynku pięły się gęste rośliny.

 Musiał być dość stary, ponieważ na ścianach budynku pięły się gęste rośliny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Same domostwo należało do matki Lyry, Alice Rosier-Greenberg. Jej rodzina była dość bogata. Wszyscy byli czystej krwi, podobnie jak rodzina Black. Jednak nie podchodzili do innych z wyższością. Nie wszyscy byli w Slitherin'ie. Wiele z nich uczęszczało do Ravenclawa nawet do Gryffindor'u.

Podeszliśmy do drzwi. Przez chwilę kłóciliśmy się, kto zapuka. Ostatecznie wyszło na Hermionę, która podeszła powoli i uderzyła mosiężnym uchwytem parę razy. Chwilę później otworzyła nam gospodyni.

- Ooo, witajcie. Hermiona, Harry, Ron, co was sprowadza? Może wejdziecie? - powiedziała pogodnie kobieta i zaprosiła nas do środka. Zaprowadziła nas do salonu, gdzie usiedliśmy na kanapach. Pomieszczenie było bardzo przytulne. Na pierwszy rzut oka wydawało się bardzo ponure. Wszędzie było ciemne drewno. Przy ścianie stał ogromny kominek a na komodach znajdowało się wiele książek.

- A więc, co was sprowadza?

- Chcieliśmy się spotkać z Lyrą. Jak się czuje? - zacząłem,

- Och, nie powiedziałabym, że dobrze. - odparła smutnie Alice – Mało co je, praktycznie nie wychodzi z pokoju. Parę razy byli u niej jej przyjaciele, ale chyba woli być sama. Nie umiem jej pocieszyć. Nawet nie wyobrażacie sobie, jakie to straszne uczucie, gdy wasze własne dziecko cierpi, a wy? Ha, wy nie możecie nic zrobić... - ostatnie zdanie powiedziała cicho, po czym spuściła lekko głowę,

- Bardzo nam przykro. Syriusz był naprawdę ważny, dla nas wszystkich. - powiedziała Miona,

- Możemy się z nią zobaczyć? - zapytał Ron, na co kobieta zgodziła się i zaprowadziła nas na piętro. Przed drzwiami jednak przystanęła,

- Bądźcie dla niej wyrozumiali, proszę. Dziecko rozpadło się po stracie ojca. - skinęliśmy głowami na prośbę dorosłej i zapukaliśmy do drzwi,

- Nie wchodzić! Napisane jest na drzwiach, tak?! - usłyszeliśmy z pokoju znajomy głos dziewczyny,

- Lyro, to ja, Harry... - nastała cisza. Chwilę później drzwi lekko się otworzyły się a my ujrzeliśmy dziewczynę,

- Harry? Co ty tutaj robisz? - odpowiedziała cicho zaskoczona blondynka. Wyglądała mizernie. Była wychudzona, miała wory pod oczami i roztrzepane włosy,

- Przyszliśmy zobaczyć, jak się czujesz. - powiedział Ron uśmiechając się w jej stronę, lecz ona nie odwzajemniła go, co zdezorientowało chłopaka,

- Możemy wejść? - zapytała Hermiona,

- Yyy, tak jasne... Tylko że mam mały bałagan. – odparła i niezbyt chętnie wpuściła nas do środka. 

W pokoju był bałagan, jak mówiła. Ubrania leżały wszędzie, zasłony były pozasłaniane a na łóżku było mnóstwo zużytych chusteczek. W tym momencie zrozumiałem, jak źle z nią było oraz żałowałem, że nie przyszedłem tu wcześniej. Dziewczyna od raz uwzięła przypadkowe ubrania i schowała je do szafy. Następnie szybko wyrzuciła chusteczki, odsunęła zasłony i otworzyła okna używając magii. Gdy w końcu wszyscy usiedliśmy, Miona zaczęła.

- Jak się czujesz?

- Noo, bywało lepiej... - wzruszyła ramionami Black,

- Na pewno wszystko się ułoży. - odparła Granger uśmiechając się do niej,

- Po co tu jesteście? - dziewczyna wypaliła, to pytanie zaskoczyło naszą trójkę i wprowadziło w zakłopotanie,

- Jak to? Dla ciebie oczywiście. – odparł Ron ze zdziwioną miną,

- Jakoś nie przyszliście wcześniej? - powiedziała bez żadnego wyrazu i spojrzała po każdym z nas,

- I bardzo za to przepraszamy. Wiemy, że nas potrzebowałaś... - powiedziałem patrząc blondynce w oczy,

- Dobra, już w sumie nie ważne. Trzeba żyć , prawda? - sarknęła sztucznie uśmiechając się w moją stronę – A ty, jak się czujesz, Harry?

- Chyba dobrze. - nie wiedziałem, co powiedzieć – Bardzo mi go brakuje...

- Mi też... - odpowiedziała cicho i spuściła głowę,

- Robimy urodziny Harry'ego. Może chciałabyś wpaść? - przerwała krępującą ciszę Granger,

- Jeśli nie będę przeszka...

- Nawet tak nie mów! Przecież cię zapraszamy. – nie pozwoliła dokończyć dziewczynie gryfonka,

- W takim razie przyjdę. - uśmiechnęła się lekko Lyra,

- To super! Będzie dużo jedzenia i może nawet Riddle będzie. - wypalił nagle Ron, ale gdy zobaczył nasze piorunujące wzroki zakłopotany odwrócił od nas głowę,

- Mattheo? Na twoich urodzinach? - zwróciła się do mnie zaskoczona Lyra, 

- Nie mieliśmy tego w planie, ale skoro już tam mieszka​? - odparłem,

- Ach, no tak... Nie miałam okazji wam o tym powiedzieć.

- Ale to chyba nie problem, że my tam spędzamy wakacje? - zapytałem,

- Nie, no coś ty! Skąd? - odpowiedziała ślizgonka starając się na uśmiech

Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, aż postanowiliśmy się zbierać. Umówiliśmy się, na którą są urodziny. Pożegnaliśmy się i wróciliśmy na Grimmauld Place 12.




Till The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz