Rozdział 77

68 2 0
                                    

W poniedziałkowe popołudnie szłam wolnym krokiem do gabinetu panny Carrow. Lekcje się już zakończyły a uczniowie znikali z korytarzy w kierunkach tylko sobie znanych. Tak bardzo nie chciałam się znaleźć w jednym pomieszczeniu z tą psycholką, o której słyszałam mnóstwo historii oraz plotek.

Nie powiedziałam Rosaline o mojej karze, która dostałam dzień wcześniej. Nie chciałam, aby niepotrzebnie się martwiła. Chciałam mieć to już za sobą i zapomnieć o całym zajściu. Zeszłej nocy analizowałam sytuację i doszłam do wniosku, że przecież za palenie papierosów nie mogło być nic takiego złego.

Doszłam do odpowiednich drzwi, do których zapukałam. Za chwilę otworzył mi je pan Carrow. Mogłam się domyśleć, że jej brat nie będzie chciał czegoś takiego ominąć. Weszłam niepewnie do ciemnego i ponurego pomieszczenia. Oprócz mnie było tam jeszcze dwóch czwartoklasistów, na których widok podniosło mi się ciśnienie. Mieli ledwo czternaście bądź piętnaście lat i dostawali baty od tych skurwieli. Stali pod ścianą, więc postanowiłam stanąć obok nich.

- Widzę, że wszyscy się już pojawili, więc myślę że możemy zacząć. - oznajmiła z uśmiechem nauczycielka spoglądając na brata,

Na sam początek polecieli chłopcy. Profesor rzucił na mnie zaklęcie zastoju, przez co nie mogłam się ruszyć. W moich oczach gromadziły się łzy, które spływały po policzkach widząc, jak rzucali na nich Cruciatus. Na szczęście po jednym razie pozwolili im iść. Szybko wybiegli zostawiając mnie samą.

Profesor wyswobodził mnie, na co odetchnęła głęboko oraz oparłam się plecami o ścianę patrząc na nich z obrzydzeniem. Obydwoje do mnie podeszli. Zwróciłam uwagę na fiolkę w dłoni kobiety, na co chciałam ruszyć do ucieczki. Niestety mężczyzna chwycił moje obydwie ręce i swoim ciałem przycisnął mnie do ściany. Starałam się wyszarpać a mój oddech zaczął drżeć z przerażenia. Kobieta za to boleśnie chwyciła mnie za żuchwę powodując, że patrzyłam prosto w jej zepsutą twarz.

Nachyliła w moją stronę fiolkę z ciemnozielonym płynem. Ze wszystkich sił wyrywałam się i odwracałam głowę, co zdenerwowało rodzeństwo.

- Nie wierć się, ścierwie. - wysyczała mi w twarz zaciskając mi palce na skórze, na co zaszlochałam nie umiejąc się opanować,

Wykorzystała ten moment, bo przyłożyła mi przedmiot do ust wlewając w nie zawartość. 

- Tylko sobie nie myśl, że to tylko za tego papierosa. - wyszeptał mężczyzna koło mojego ucha, na co zakrztusiłam się i mimowolnie połknęłam płyn,

Upadłam na podłogę oraz spojrzałam na nich od dołu. Szybko się podnosząc wybiegłam z gabinetu. Biegłam prawie że do schodów prowadzących do lochów, lecz nagle poczułam, że traciłam wszelkie siły. Moje serce zaczęło kołotać jak szalone a oddech był bardzo ciężki ale szybki. Zatrzymałam się głośno dysząc. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Powoli udało mi się dojść do Pokoju Wspólnego obijając się o ściany.

Weszłam do środka chwiejąc się. Było w nim trochę uczniów. Większość o tej porze siedziała zazwyczaj u siebie. Mój obraz był cały zamazany, było mi strasznie gorąco a zawroty głowy były coraz silniejsze. Ruszyłam do dormitorium chcąc jedynie położyć się do łóżka i zasnąć zapominając o tym dniu.

- Lyra? Na Merlina, co się dzieje?! Halo?! - poczułam mocny chwyt za ramiona a przed sobą zauważyłam moją przyjaciółkę mówiącą coś do mnie,
- C-Carrow. - wyszeptałam jedynie po czym moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa, przez co runęłam na zimną podłogę,

Mattheo:

Szukałem Nott'a i Zabini'ego, z którymi miałem do załatwienia parę spraw poza szkołą. Byłem już nieźle zdenerwowany, bo mieliśmy wyruszyć już godzinę temu. Postanowiłem udać się do Pokoju Wspólnego z nadzieją znalezienia ich tam.

Till The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz