Rozdział 32

165 7 0
                                    

Następnego dnia była sobota, więc mogłam dłużej pospać. Gdy w końcu się obudziłam, byłam wpatrzona w sufit. Leżałam tak długo i myślałam o Nim. W głowie ciągle miałam wczorajsze popołudnie. Jego dotyk, zapach...

O trzynastej udaliśmy się na obiad. Podczas powrotu do dormitorium spotkałam Mionę i Rona. Porozmawiałam z nimi trochę. Dowiedziałam się ciekawych rzeczy. Po pierwsze, Harry obudził się około półtorej godziny temu. Jest bardzo osłabiony, ale czuje się dobrze. Bardzo mi ulżyło, że zdrowieje. Okazało się jednak, że to Dementorzy zaatakowali szatyna podczas meczu, nie Mattheo ani pogoda. Wyssali z niego szczęście.

Postanowiłam go odwiedzić. Udałam się do Skrzydła Szpitalnego razem z Grangeri Weasley'em. Gdy weszliśmy do środka Potter rozmawiał z Ginny. Jak mnie zauważyła pewnie zrobiło jej się głupio, ponieważ zaczerwieniła się i spuściła głowę. Ja jedynie popatrzyłam na nią przez chwilę z pogardą, a następnie zagadałam do bliźniatego.

- Hej Harry, jak się masz? - uśmiechnęłam się lekko, na co zmusił się na krótki uśmiech,

- Hej Lyro, już lepiej, ale dalej czuję się jak śmieć.

- Harry! - zwróciła mu uwagę oburzona Hermiona,

- Podobno Dementorzy cię dorwali. Przykro mi.

- I Dumbledore nieźle się wkurzył. - Wtrącił się Ron patrząc po nas wszystkich po kolei – Wpadł w furię i wyrzucił wszystkich z terenu Hogwartu.

- Nawet nie wiesz, jak przerażona byłam...

- Pewnie dlatego, że nie wiedziałaś kto spada. Czy to Harry, czy Riddle, prawda? - wtrąciła się w moje słowa gryfonka,

- O co ci chodzi, Ginny? - zapytał Harry, jednak dziewczyna kontynuowała,

- Riddle nieźle znokautował McLaggen'a.

- Ale jednak to on pierwszy zaczął bójkę. - odparłam przechylając lekko głowę. Byłam bardzo ciekawa, co takiego ruda powie.

- Jaką bójkę? - zapytał zaskoczony Potter,

- Gdy nauczyciele zbierali cię z boiska, Cormac i Thomas zaatakowali Mattheo. - powiedziałam stanowczo patrząc na Ginny. Następnie spojrzałam na Harrego, który był dość zdumiony. Ja za to kontynuowałam. - Lecz zapomnieli, że Ślizgoni nie pozwalają sobie na takie traktowanie i lubią likwidować przeszkody i utrudnienia. Zdarza się czasami nawet brutalnie. - mówiłam patrząc na rudowłosą morderczym wzrokiem, na co odwzajemniła tym samym,

- My przynajmniej nie usuwamy utrudnień we własnym domu. - powiedziała tamta uśmiechając się wścibsko,

- Dlatego powinnaś uważać na słowa, Weasley. A, i nie powiedziałabym, że u was tak nie ma. W dodatku nawet nadawałabyś się do nas. - uśmiechnęłam się od ucha do ucha do dziewczyny, czym się bardzo zdezorientowała. Następnie spojrzałam na Potter'a, który przyglądał się całej sytuacji z łóżka szpitalnego. - Dobra, ja się zbieram! Do zobaczenia w poniedziałek na lekcjach! - powiedziała wesoło i wyszłam ze Skrzydła.

- Cześć Lyro. - odpowiedzieli a ja wyszłam pewnym krokiem z sali.

Udałam się do Pokoju Wspólnego Slitherin'u, ale okrężną drogą. Musiałam ochłonąć. Weasley strasznie mnie zdenerwowała. Przechadzając się po szkole zauważyłam coś dziwnego. Był to Malfoy. Od początku roku szkolnego nie widziałam go za często. Nie pojawiał się nawet na lekcjach. Było to podejrzane, bo zawsze był typem ''pilnego ucznia'', ale tylko dlatego, żeby nie przynieść wstydu rodzinie. Chłopak szedł szybkim krokiem i wydawał się zestresowany. Postanowiłam go trochę pośledzić. Po paru minutach doszedł do ślepego korytarza. Stanęłam za zakrętem i przyglądałam się, co robił.

Till The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz