Rozdział 101

71 4 0
                                    

Ostatnie dwa dni spędziłam w oszołomieniu i transie po przeżytych wydarzeniach, które odbiły znaczny ślad na mojej psychice. Całe dnie leżałam cała przykryta pod kołdrą bojąc się, że zaraz wpadnie tu Dean albo Ministerstwo Magii chcący mnie uwięzić w Azkabanie albo zabić.

Na swoim ciele wciąż czułam jego dłonie, kiedy dobierał się do mnie chcąc zrobić mi krzywdę a sobie przyjemność.

Nie zabiłabym go, nie potrafiłabym. Pewnie po dłuższej walce bym się poddała. Lecz gdy pojawił się Mattheo, z którym mulat zaczął walczyć, wszystko się zmieniło. Mimo bycia w szoku, widziałam jak dusił go, przez co ten zaczął omdlewać.Ten widok na moment mnie ocucił. Nie tracąc chwili ani nie wahając się, zabiłam go.

Jednak, a powodem tego był brunet, którego w głębi serca wciąż kochałam. Za którym tęskniłam każdej minuty mojego życia. Widząc go, opadającego z sił, nie mogłam nic nie zrobić. Nie mogłam go stracić, mimo że już dawno nie było Nas. Mimo że już o mnie zapomniał i pewnie ruszył dalej, ja stałam w miejscu. Starałam się z niego ruszyć, pójść na przód, ale widząc go cały czas przed moimi oczami okazało się to niemożliwe.

Leżąc skulona pod kołdrą usłyszałam pukanie do drzwi, na co wszystkie moje mięśnie się spięły a oddech przyspieszył. Przeszedł mnie dreszcz gorąca, gdy dźwięk się powtórzył. Słysząc otwieranie się drzwi, zamarłam. Mając szeroko otwarte oczy, zaciskałam z całej siły zęby starając się nie wydobyć ani szmeru.

Powolne kroki rozległy się po dormitorium. Czułam szybkie tętno na całym swoim ciele. Osoba przystanęła i wiedziałam, że była blisko.

- Przyniosłem listy. - usłyszałam głos Riddle'a, na co przestałam oddychać,

Nie widziałam go ani nie słyszałam od dwóch dni, a w końcu mając go obok siebie, nie wiedziałam co zrobić. Mając pustkę i chaos w jednym, w głowie, nie ruszyłam się ani o milimetr mając nadzieję, że zdecyduje się wyjść. Ten jednak został. Położył koperty na stoliku nocnym a następnie usiadł na materacu przy nogach.

- Lyra - odezwał się z wyczuwalną niepewnością w głosie, lecz dalej milczałam,

Poczułam, jak kołdra zaczęła ze mnie zjeżdżać. Panikując, szybko się podniosłam a plecy przycisnęłam z całej siły do zagłówka wpatrując się ze strachem w ciemne oczy chłopaka. Sam wpatrywał się we mnie nie najspokojniej. Uniósł ręce w obronnym geście.

- Nic ci nie zrobię. - powiedział cicho i przekonująco, na co przeniosłam wzrok na kołdrę a następnie znowu na niego - Obiecuję.

Dopiero po tych słowach delikatnie poluzowałam swój uścisk dłoni na ramionach. Powoli oddychając starałam się uspokoić rozpędzone serce.

- Tam położyłem listy. - wskazał głową na szafkę, na co spoglądając na nie, kiwnęłam głową - Jak się czujesz?
- Nie wiem... - spojrzałam na swoje nogi nie mając siły - Jestem przerażona. - wyszeptałam,

Nastała cisza. Mimo nie patrząc wprost, widziałam kątem oka, jak chłopak ze sobą walczył. Poruszył się lekko w moją stronę, jednak zaprzestał. Opierając łokieć na kolanie, przejechał dłonią po twarzy zatrzymując ją na ustach.

- Zaczęli go szukać. - oznajmił, na co poczułam bolesne ukłucie w klatce piersiowej. Uniosłam na niego wzrok marszcząc brwi,
- Nie... - pokręciłam głową nie chcąc, aby to była prawda,
- Tak, szybko zauważyli jego brak. Dzisiaj zjawi się Ministerstwo Magii, żeby zacząć poszukiwania i przesłuchać wszystkich w szkole.
- Co- co mam powiedzieć? - zapytałam mając nadzieję, że wszystko rozwiąże się samo,
- Zastanawiałem się nad tym i stwierdziłem, że najlepiej będzie jeśli powiemy, że byliśmy razem. U mnie. - stwierdził, na co rozszerzyłam oczy,
- I co niby robiliśmy? - zapytałam czując rosnącą frustrację,
- Obojętnie. Rozmawialiśmy, uczyliśmy się do próbnych Owutemów...
- Spaliśmy? - zapytałam, na co spojrzał na mnie zdziwiony a ja traciłam nad sobą kontrolę - O to ci chodzi, co? Żeby wszyscy myśleli, że znów jestem twoją własnością? Że jestem słaba? To akurat wiedzą...
- O czym ty mówisz? - starał się wtrącić,
- Pewnie już wymyślili sztuczki, żeby wyciągnąć prawdę. Japierdole. - szybko mówiąc zaczęłam się śmiać - Powieszą mnie. Zabiją. W sumie to nie takie złe, ale wciąż...
- Lyra, uspokój się. - odezwał się głośnym stanowczym tonem, na co zamilkłam - Wiem, w jakim jesteś stanie i nie myślisz trzeźwo, ale nic złego nie zrobiłaś-
- Zabiłam człowieka do kurwy! Żywą istotę - gwałtownie wstałam na równe nogi, przez co zakręciło mi się w głowie ale to zignorowałam - Nie zawahałam się i zrobiłabym to znowu. Zabiłabym Deana Thomasa ponownie, gdyby... - nie dokończyłam opadając z sił,

Till The EndOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz