Wtorek, godzina 10:00
BIIIIIB BIIIIIB BIIIIIIB
O matko co za idiota dobija się do mnie tak wcześnie rano w wakacje ?
Popatrzyłam na wyświetlacz i się skrzywiłam, no tak Alice, przygryzłam wargę i odebrałam.
-Siema suko! Co się nie odzywasz? Miałyśmy się spotkać!
-Al jest dziesiąta - mruknęłam sennie - ja śpię.
-A co mnie to obchodzi, masz jeszcze siedem tygodni na wyspanie się, wstawaj szkoda dnia, dawno się nie widziałyśmy, będę po ciebie za czterdzieści minut, bajlando !
Uh, czasem po prostu jej nienawidzę, jak można kogoś ściągać z łóżka o tej godzinie? Przecież to jeszcze noc. Przetarłam oczy i ze złością poszłam pod prysznic. Po porannej toalecie naciągnęłam na siebie sukienkę w kolorze pudrowego różu, założyłam balerinki złapałam torebkę po czym ruszyłam na dół. Właśnie miałam zacząć szykować sobie śniadanie kiedy do moich uszu dobiegł dźwięk klaksonu mojej przyjaciółki, PIEPRZONA ALICE CARTER !
Powlokłam swoją zmęczoną dupę w stronę podjazdu, na którym zastałam Al z ogromnym uśmiechem od ucha do ucha w swoim srebrnym kabriolecie. Usiadłam koło niej zrezygnowana, a ta nie czekając nawet chwilę zaczęła zasypywać mnie pytaniami.
-I co jesteście razem? Całowaliście się? Jaką miał dla ciebie niespodziankę? - posłałam jej mordercze spojrzenie - O nie wierze przespaliście się?
Wykrzyczała a ludzie z mojej ulicy na co sąsiedzi posłali nam karcące spojrzenia, świetnie po prostu świetnie.
-Po pierwsze Al nie krzycz bo jeszcze na wpół śpię, po drugie jedź już stąd bo wywołujesz sensacje z rana na mojej ulicy a nie chce żeby mój ojciec coś sobie pomyślał, a po trzecie nie nie spałam z nim!
-Ale jesteście razem tak? Jesteście? bo tego nie zaprzeczyłaś.
Wciągnęłam głośno powietrze.
-Nie, nie jesteśmy razem, wszystkiego byś się dowiedziała gdyby pytania nie wydobywały się z twojej buzi z szybkością karabina maszynowego.
-Dobrze, już jestem cicho a ty mów.
W końcu się zamknęła a ja jej opowiedziałam cały wieczór od początku do wieczora z każdym najmniejszym szczegółem ponieważ to Alice Carter i z nią inaczej się nie da, na koniec tylko wykrzyczała.
-Serio dałaś mu kare?
Po czym wybuchła ogromnym śmiechem.
-Ciekawe Rosalie kiedy ta twoja kara dla niego odwróci się przeciwko tobie!
I dalej się śmiała a ja zrezygnowana zapadłam się niżej na fotelu oraz założyłam okulary przeciwsłoneczne na nos. No ciekawe.
###
Jeden dzień i z #132 w fanfiction weszłam ma #110 miejsce
Dzięki dzięki dzięki!
CZYTASZ
Lov u Ros
FanfictionCzy jeden głupi esemes wysłany przez pomyłkę po pijaku może zbliżyć do siebie dwójkę ludzi? Opowieść z dużą ilością humoru, przynajmniej taką mam nadzieję. Na początku wszystko jest pisane w formie sms ale potem się to zmienia a po wiadomościach zo...