53

29.3K 1.6K 84
                                    

Środa, godzina 15:30

Luke: Puk puk.

Ja: Eh...

Luke: Puk puk.

Ja: .

Luke: No spytaj kto tam!

Luke: Puk puk.

Ja: Kto tam? 

Luke: Listonosz. 

Ja: Hemmings... 

Luke: Z zaproszeniem 

Ja: Jakim zaproszeniem? 

Luke: Na dzisiejszego grilla do mojej family o 17:30.

Luke: Moja mama chce cie poznać.

Ja: Lu, nie żeby coś, ale my się znamy. 

Luke: Głupia ty, chciała by cie poznać tak wiesz, jaka jesteś poza ławką na matmie. 

Luke: No i jeszcze będzie moja siostrzyczka, ciocia, chłopcy i wgl.

Luke: To jak, przyjdziesz? 

Ja: To będzie nieco dziwne ale...

Ja: Tak przyjdę xx.

Luke: Jest!

W co ja się wpakowałam? Grill u mojej nauczycielki od matematyki? 
Gdyby ktoś mi powiedział dwa miesiące temu, że tak spędzę jeden z letnich wieczorów to chyba bym kazała tej osobie wybrać się do psychologa.

A teraz tak się jakoś złożyło iż szykuje się aby zrobić dobre wrażenie na samej Liz Hemmings.

Alice właśnie siedzi za mną i kręci mi włosy a ja robię sobie lekki makijaż.
Tusz na rzęsy trochę korektoru pod oczy i jasno-różowa matowa szminka, byle by nie przesadzić. Nie chce wyglądać jak jakiś clown.

Na siebie założyłam przewiewną kwiatową sukienkę a stopy wsunęłam w jasno brązowe balerinki. 

- No, no koleżanko,  wyglądasz słodko i grzecznie idealnie na poznanie rodzinki swojego chłopaka. 

- Alice, to nie jest mój chłopak. 

Jak tak dalej będę co chwilę wywracać tymi oczami to mi chyba w końcu tak zostanie.

- Oj, nie gadaj głupot,  przecież wy i tak jesteście jak para.

###
Coś ostatnio mało komentujecie miśki
:((

Lov u RosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz