Idę przez kościół prowadzona pod rękę przez mojego kochanego staruszka.
Nie mogę uwierzyć, że to dzieje się naprawdę i pomyśleć, że wszystko zaczęło się od jednego głupiego esemesa po pijaku.
A teraz zbliżam się do najprzystojniejszego faceta na tym świecie, który będzie zaraz cały mój.
Chłopak widząc mój nieśmiały uśmiech uśmiechnął się do mnie najszerzej jak potrafi i popatrzył na mnie z takim uwielbieniem, że aż zmiękły mi kolana i lekko się potknęłam na szczęście tata szybko mnie złapał, po kościele przemknęły ciche mruknięcia a Luke zaśmiał się pod nosem, skrępowana opuściłam lekko głowę w dół.
-Nie denerwuj się kochanie, to twój dzień.
Szepnął mój ojciec robiąc kółka na mojej dłoni aby dodać mi otuchy.
Przed ołtarzem podał moją dłoń blondynowi z groźnym ' masz tego nie spierdolić' serio tato nawet w kościele przy księdzu? I oddalił się na swoje miejsce.
Chłopak nie skomentował tego w żaden sposób tylko mocniej ścisnął moją dłoń.
-Rosalie Collins jesteś miłością mojego życia sprawiasz, ze każdy dzień jest na swój sposób niesamowity, choć mieszkanie z tobą jest dosyć niebezpieczne ponieważ czasem jesteś naprawdę groźna- po kościele rozeszły się ciche śmiechy- ale jestem gotów aby stawić temu czoło i sprawiać codziennie aby na twojej twarzy gościł szeroki uśmiech tak jak i na twarzy naszego kochanego synka Dylana, chcę się dzielić się z tobą każdą dobrą wiadomością jak i tą złą, przysięgam trwać przy tobie niezależnie od sytuacji w chorobie, w biedzie jak i w zdrowiu i bogactwie, kocham cię.
Po moich policzkach pociekły łzy tak samo jak bo drużbach Luke a są nimi Sean, Ashton, Calum i Michael chyba pierwszy raz w historii to panna młoda ma mniejszą ilość drużb ponieważ przy moim boku znajduje się tylko Alice.
-Trudno to będzie przebić- odkaszlnęłam lekko aby przegonić chrypkę spowodowaną wzruszeniem- Luke Hemmingsie - Ta twoja pomyłka była twoją najlepszą pomyłką w życiu, no bo cóż drugiej takiej jak ja nie znajdziesz- uśmiechnęłam się szeroko a chłopak jak i reszta kościoła zaśmiała się głośno.
-MA RACJE!
Ta co by to było gdyby nie wtrącił się mój staruszek.
-Na początku byłeś strasznie irytującym kretynem, na serio, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak działałeś mi na nerwy..Ale moment kiedy na jakiś czas przestaliśmy pisać.. był chyba najgorszym dla mnie czasem, wtedy zdałam sobie sprawę jak bardzo się do ciebie przywiązałam i jak bardzo poprawiasz mi każdego dnia humor, mieliśmy swoje wzloty i upadki ale wiem, że to ty jesteś tym moim jedynym, którego kocham najbardziej na świecie.
Uśmiechnął się do mnie czule co odwzajemniłam, w jego oczach tak jak wcześniej w moich zabłyszczały łzy, które nieudolnie stara się wytrzeć.
-A więc Luke Hemmingsie czy bierzesz tą - wskazał na mnie ręką- Rosalie Collins za żonę.
-Tak.
Odpowiedział głośno.
-Rosalie Collins czy bierzesz sobie tego Luke Hemmingsa za męża?
Udałam, że się zastanawiam poważnie nad odpowiedzią co wywołało śmiechy w pomieszczeniu ale nie chcąc dłużej denerwować blondyna odpowiedziałam- Tak.
-Może pan pocałować pannę młodą.
Wpił się namiętnie w moje usta nie zważając na tłum zebrany w kościele.
Na koniec przejechał językiem po mojej wardze i szeroko się uśmiechnął.
-Pani Hemmings.
###
Jest już nowy rodział Hey Sweetie! Będę wdzięczna jeśli napiszecie co myślicie! love, xx
CZYTASZ
Lov u Ros
FanficCzy jeden głupi esemes wysłany przez pomyłkę po pijaku może zbliżyć do siebie dwójkę ludzi? Opowieść z dużą ilością humoru, przynajmniej taką mam nadzieję. Na początku wszystko jest pisane w formie sms ale potem się to zmienia a po wiadomościach zo...