53.

33 3 0
                                    

Charlie przez pewien czas chodziła przybita po tym, co ujrzało światło dzienne. Zawsze obawiała się, że to przez Rossa będzie z tym powiązana ale jak widać, to kto inny postanowił ją niszczyć psychicznie.

Zadecydowała jednak, że zgłosi to. Niezbyt tego chciała ale przekonywał ją jeden fakt. Jeżeli tego nie zrobi, ten człowiek skrzywdzi kogoś innego. Na to pozwolić nie zamierzała.

- Charlie?- odezwał się zdyszany Martin i spojrzał na żonę. Ta miała świecące oczy i obserwowała go z jego biurka.

- Tak?

- Wszystko w porządku?- zapytał nieco zaniepokojony.

- Czemu miałoby nie być? Chyba obojgu nam się podobało. - odparła. Martin nieco się zdziwił gdy jego żona, która chodziła cicha przez ostatnie dni, przyszła do jego gabinetu, wlazła mu na biurko wyraźnie w jednym celu który, jak skończony idiota, dał jej to bez gadania.

- Wiesz, że nie o to chodzi.

- Wiem kochanie. Czułam po prostu, że to chyba jest ten moment w którym to, co się stało, nie będzie mnie interesować. Dlatego przyszłam do ciebie. A po za tym, mam te magiczne dni, musimy korzystać. - wyjaśniła zgodnie z prawdą. Pilnowała swojego magicznego kalendarza który jasno jej mówił, że przez najbliższe dni będzie miała największą szansę aby zajść w ciążę.
Martin poprawił się nieco i oparł się tyłkiem o biurko przy żonie, która to machała sobie nogami.

- Nie musimy się zmuszać do seksu tylko dlatego, że tak mówi nam jakiś kalendarz.

- Wiem o tym kochanie jednak mam dni płodne, powinniśmy próbować jak najgęściej, to tyle. - odparła i oparła głowę na jego ramieniu.

- Jak myślisz, kiedy możemy sprawdzić czy coś już tym jest?- zapytała po chwili. Martin nieco się spiął słysząc to.

- Nie wiem. Z Anną sprawdzaliśmy na kilka dni przed jej okresem. Zawsze wtedy mieliśmy test oraz to czy okres jej się pojawi czy też nie. Tak było najprościej. - odparł wreszcie.

- Może też będziemy tak robić?

- Tak chyba będzie najlepiej.

- To za dwa tygodnie go zrobimy. - zadecydowała i spojrzała na niego po czym się zaśmiała. Ten zdziwiony, zmarszczył czoło.

- Co?

- Nic. Po prostu cieszę się, że jednak postawiłam na swoim a ty nie poszedłeś po nóż. - wyjaśniła a Martin nie potrafiąc walczyć z jej pokrętną logiką, pokręcił głową z rozbawieniem.

- Oh ty moja wariatko. Idź pracować a wieczorem możemy jeszcze raz spróbować. Skoro tak mówi twój kalendarz. - powiedział i pocałował ją.

- Przyznaj, ten kalendarz to będzie twoja wymówka żeby dobrać mi się do tyłka.

- Do tyłka to nie. Z tego dzieci nie będzie. - odparł i oberwał od niej w ramię. Charlie zeszła z biurka, wyraźnie rozbawiona.

- Bo zaraz te dzieci to będziesz robił sobie z własną ręką. - zagroziła i wyszła, odprowadzona śmiechem męża.

.

Czas mijał a prasa powoli uspokajała się i nie rozpisywała się aż tak o całej sprawie z klubu.

Charlie jednak dzisiaj się tym nie przejmowała. W głowie miała coś innego i z radością przyjęła fakt, że Alex padła bez problemu. Królowa szybko wróciła do sypialni gdzie to właśnie wyminęła w drzwiach Edith.

- Dobrze, że to tylko Edith bo inaczej pomyślałabym, że robiłeś z nią nie wiadomo co. - powiedziała rozbawiona Charlie, widząc męża który to leżał na łóżku, ledwie w samych bokserkach.

Charlotte IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz