Charlie patrzyła na męża i oddychała ciężko.
- Ty naprawdę sobie wszystko wyliczyłaś, co?- spytał Martin i spojrzał na nią. Kobieta zaśmiała się i położyła głowę na jego piersi.
- Musimy się starać jeżeli mam zajść. - odparła i poczuła jak obejmuje ją ramieniem.
Odkąd dała mu swoje tabletki, minęły dwa dni. Niby wiedzieli, że po tak krótkim czasie od ich odstawienia jest ciężko zajść w ciążę ale próbować mogli, prawda?Martin przekręcił ją nieco i teraz to ona leżała na plecach. Zauważyła, że zawisł nad nią nieco.
- Może już coś tam jest?- zapytał i położył rękę na jej brzuchu. Charlie uśmiechnęła się do niego łagodnie.
- Wiesz, że to raczej nie możliwe.
- Wiem tylko.. Tylko nie mogę się doczekać. - odparł i pocałował ją lekko, nie przestając gładzić jej po brzuchu.
- A co jak się nie uda?
-Czemu miałoby się nie udać?
- Nie mam szczęścia do ciąży. Jedna potwora, drugą straciłam i to okropnie, trzecią znosiłam paskudnie. Nie możemy też zapominać, że to, że zachodziłam, było czystym przypadkiem. Moje problemy mogą dać o sobie znać. Boję się, że cię rozczaruję. - wyjaśniła swoje obawy. Bała się strasznie, że napalą się na kolejne dziecko a nic z tego nie wyjdzie. W teorii mogła je mieć, być w ciąży ale trzeba pamiętać, że po ich pamiętnym wypadku, było to znacznie utrudnione.
Martin widział, że nieco się spięła i wystraszyła. Zupełnie jakby bała się, że go rozczaruje.
- To się nie stanie. Będziemy szczęśliwi z Alex. - odparł ale pokręciła głową.
- Chcesz kolejne dziecko. Ja tak samo.
- I co z tego? Nie musimy zawsze dostawać tego co chcemy. Też są inne sposoby aby pomóc zajść ci w ciążę. Jednak przez najbliższe miesiące nie musimy nawet o tym myśleć. Będziemy się starali tak często jak to będzie możliwe. - zapewnił ją. Charlie obserwowała go uważnie i jakoś mu wierzyła. W końcu to był jej Martin.
- Chcę żeby nam się udało. - powiedziała cicho. Myślała o tym dłuższy czas i dochodziła do jednego wniosku. Może i nienawidziła pod koniec, tej całej ciąży ale mogła przecierpieć te kilka miesięcy. Zresztą, kto mówił, że drugim razem będzie tak samo, prawda?
- I się nam uda. Daj nam trochę czasu. - odparł pewnie i cmoknął ją w czoło.
.
- Alex!- krzyknął Martin, widząc jak jego córka, nie zważając na niego, dreptała przed siebie po czym po kilku krokach, leżała.
Ruszył do niej wystraszony jednak mała z pomocą Luckyego, już stała na nogach i patrzyła na tatę. Charlie z kolei śmiała się cicho, widząc strach w oczach Martina.
- Nic ci się nie stało?- spytał i ukucnął przed córką. Mała nie miała pojęcia o co mu chodzi. Przecież nie zrobiła nic złego, prawda? To czemu tata był taki dziwny? Alex więc zrobiła to co umiała. Koślawo podeszła do niego i wpadła mu w ramiona ze śmiechem. Martin objął ją i otrzepał jej przy okazji tyłek z mokrego piasku.
Byli właśnie na spacerze, na plaży. Nie było tu żadnych ludzi i mogli być sami. Mała nie zaczęła od razu biegać ani nic z tych rzeczy jednak nie chciała siedzieć spokojnie i dreptała samej. Wychodziło jej to słabo. Ledwie kilka kroków i leżała, bądź siedziała na tyłku ale się nie poddawała. Zbyt mocno jej się to spodobało.
Charlie jednak miała teorię, że próbowała doprowadzić tatę do zawału.
CZYTASZ
Charlotte II
RomanceMartin z Charlie wycierpieli już wiele. Jednak czy to będzie koniec? A może ich świat zawali się na nowo i to tak, że nie będą potrafili się już z tego podnieść? A może to będzie ich koniec? Czy przetrwają wszystko? Czy wyjdą z tego razem, a może...