67.

39 3 0
                                    

Charlie zerknęła na córkę, która to spała w swoim foteliku. Udało im się z nią. Była z tych dzieci na które samochód działał usypiająco.

Uśmiechnęła się widząc jak Lucky leżał przy niej na siedzeniu i trzymał na oparciu fotelika. Pilnował jej bez przerwy. Uwielbiał tego małego człowieka i czuł się za niego odpowiedzialny. Charlie obawiała się kiedyś, że jak Alex dotknie jego pana kaktusa, to ten zacznie warczeć ale nic takiego się nie stało. Oczywiście nie był z tego zadowolony i łaził za nią bez przerwy lecz pozwalał jej go dotykać. Królowa nawet nie miała tego przywileju.

Doszła do wniosku, że wyglądają słodko i wyciągnęła aparat, któremu musiała już zmienić kartę pamięci bo jedną już zapchała. Zrobiła kilka zdjęć dla pary na tylnym siedzeniu i spojrzała na męża.

Charlie bała się prowadzić odkąd o mało co ich nie zabiła i wolała gdy on to robił. Sądziła również, że czuł się pewniej gdy to on był za kierownicą. Przynajmniej w przypadku gdy musieli jeździć po drugiej stronie.

- Martin?- zaczęła cicho.

- Hm?

- Dzisiaj mam magiczne dni. - wyjaśniła a ten westchnął. Wiedział, że nie takiej reakcji oczekiwała ale trudno. Był zmęczony i jakoś nie skakał z radości na wizję seksu z żoną.

- Nie masz ochoty?- zapytała a ten zgodnie z prawdą, pokręcił głową. Zaraz też, zgodnie z nawigacją, zjechał w odpowiedni zjazd.

- Ja też nie. Odpuszczamy sobie czy próbujemy?- padło kolejne pytanie.

- Możemy spróbować ale nie wiem nawet czy w ogóle się podniosę. - odparł a ona zgodziła się, po czym zaczęła się śmiać.

- Jesteśmy beznadziejni. Wizja seksu nas przeraża. - wyjaśniła a ten uśmiechnął się pod nosem.

- Uwielbiam go z tobą ale nie, gdy ustala nam go kalendarz. - odparł. To go akurat męczyło i mocno irytowało. Również musiał zgodzić się z żoną. Ona miała łatwiej. Rozłożyła nogi i tyle. To on musiał się zmachać i doprowadzić wszystko do końca. Wiedziała, że pomagała mu tyle ile mogła jednak czasami to i tak było za mało.

- Wiem kochanie. - powiedziała cicho i zaraz spytała. - Zjemy coś?

Zauważyła jak Martin zaczął się śmiać z niej. Nie wiedziała co go tak rozbawiło.

- Naprawdę polubiłaś tutejsze jedzenie, co?

- Nie. Jest dziwne. Jednak jedno wiedzą jak robić.

- Co niby?

- Syf. - odparła i wyszczerzyła się do niego szeroko. To też zgodził się aby znalazła miejsce które chciała przetestować tym razem.  Nie tak długo później, zajechali na miejsce, zamówili co chcieli i jechali dalej.

- Wiesz co?- zaczęła Charlie z buzią pełną jedzenia.

- No?

- Można powiedzieć wszystko o tym kraju ale jedno spodobało mi się wyjątkowo.

- Co takiego?

- Porcje. - odparła a ten parsknął, dusząc się prawie frytką. Jego żona jednak nic sobie z tego nie zrobiła i tylko podetknęła mu picie pod nos. Przyssał się do słomki i wreszcie nie było ryzyka, że król zostanie pokonany przez ziemniaka.

- To za karę, że się ze mnie śmiejesz. - powiedziała i wgryzła się w swoją kanapkę. Była ze wszystkim co dusza zapragnie a dodatkowo, została ładnie przypieczona z każdej strony.

- Mogę się z ciebie śmiać i to bez konsekwencji, już od kilku lat. - odparł i pomachał swoimi kościstymi palcami, na którym to błyszczała obrączka. Charlie posłała mu spojrzenie, kwestionujące jego intelekt.

Charlotte IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz