Charlie poczuła się o wiele lepiej po podanych lekach.
Nadal jej ciśnienie było nieznacznie niższe niż to było normą ale i tak polepszyło się jej do tego stopnia, że sama zaczęła ubierać się do wyjścia ze szpitala. Nie zamierzała w nim zostawać i po krótkiej przepychance z mężem, postawiła na swoim.
Martin poinformował ją oczywiście, że ich rodzina tu była, lecz ją odesłał do domu mówiąc, że to nic poważnego. Królowa jednak wiedziała do którego domu zgodzili się odjechać tak grzecznie i się nie myliła.
W momencie gdy przekroczyli bramę swojego domu, na podjeździe zauważyli wianuszek samochodów należących do rodziny królewskiej.
- Powinniśmy przy bramie wywiesić ich zdjęcia z dopiskiem" Tych ludzi nie wpuszczamy"- Mruknęła Charlie widząc to. Martin zaśmiał się pod nosem i zaparkował, po czym od razu przeszedł do żony.
- Wiesz, że mogę sama wyjść, tak?- spytała widząc jak otwierał jej drzwi i wyciągał rękę do niej. Mężczyzna kiwnął głową, po czym pomógł jej wysiąść.
- Lubię się tobą zajmować. - odparł zgodnie z prawdą i zaraz otrzymał buziaka w policzek. Charlie uśmiechnęła się do niego łagodnie.
- Powiemy im o ciąży?- zapytał, w sumie nie wiedząc co mają zrobić z ich sytuacją. Był świadom, że Helen już dawno temu dopuściła się, że ich gromadka miała się powiększyć ale nie wiedział czy chciał aby reszta też była tego świadoma.
- Nie mamy chyba wyboru. Zresztą, badania wyszły dobrze. Nic im nie jest. Mogą wiedzieć. Chyba. - Mruknęła niezbyt zadowolona. Wolałaby to zatrzymać dla siebie jeszcze trochę. Aby sami mogli się tym nacieszyć.
Martin zabrał od żony płaszcz i zobaczył jak skopała buty w róg przedpokoju.
- Mam ich dosyć. - wyjaśniła swoje zachowanie. Ten bez słowa ją objął i weszli do salonu.
Była tam ich cała rodzina. Dzieciaki nadal były z opiekunkami a te starsze, które jednak dostały pozwolenie aby uczestniczyć w wydarzeniu, odesłano do domów ze służbą. Wszystkie rozmowy ucichły w momencie gdy zauważyli pojawienie się prowodyrów całego zamieszania. Jednak zaraz podniósł się raban a większość z nich popodnosiła się i zaczęła do nich podchodzić. Charlie również w tym momencie zdurniała i jakoś tak odruchowo, schowała się za męża, nie chcąc się z nimi skonfrontować. Poczuł jak chwyciła go za rękę i dziwnie przypomniały mu się czasy gdy była jeszcze księżniczką, a on ledwie jej pracownikiem. Szybko jednak do niego dotarło, że nie był pracownikiem korony od lat a samą koroną, i odezwał się.
- Wszystko wam wyjaśnię. Usiądźcie.
Ci zamilkli i widząc Charlie, złagodnieli, po czym wrócili na swoje miejsca. Timothy odezwał się jako pierwszy.
- Co się stało? Co powiedzieli lekarze?- zapytał wyjątkowo zmartwiony. Tu chodziło nie tyle co o jego dziecko ale o jego ulubienicę. Miał prawo się o nią bać.
Charlie, która usiadła w fotelu, spojrzała na męża. Nie chciała nic mówić i liczyła po cichu, że to on przejdzie wszystko.
- Charlie od dłuższego czasu czuje się źle, słabo. Nie raz ma zawroty głowy i musi przysiąść żeby nie paść. Dzisiaj jednak było dla niej za dużo, ciśnienie spadło jej zbyt mocno i dlatego zemdlała. - zaczął mówić a królowa doszła do jednego wniosku. Jej mąż zaczął to wyjątkowo słabo. Brzmiało to tak jakby była śmiertelnie chora a w piwnicy trzymała trumnę, żeby mieli w czym ją pochować. Martin też to zauważył bo wszyscy, oprócz Helen, wyglądali na przerażonych.
- Ale.. Ale czemu? Co się dzieje?- spytał cicho Max, bojąc się, że straci siostrę. Jednak uśmiech Martina przeczył jego podejrzeniom. Coś tu nie pasowało i miała wrażenie, że byli idiotami nie mogąc zrozumieć o czym mówił król.
CZYTASZ
Charlotte II
Storie d'amoreMartin z Charlie wycierpieli już wiele. Jednak czy to będzie koniec? A może ich świat zawali się na nowo i to tak, że nie będą potrafili się już z tego podnieść? A może to będzie ich koniec? Czy przetrwają wszystko? Czy wyjdą z tego razem, a może...