104.

28 2 0
                                    

Charlie postawiła na swoim i następnego dnia chodziła już w różowych włosach.

Cały proces z fascynacją oglądała Alex i błagała mamę żeby też mogła zmienić włosy. Królowa zgodziła się jedynie aby zrobili jej różowe pasemka bibułą. Mała była przeszczęśliwa i dumna, że była jak mama

Królowa zzezowała na męża, który to właśnie bawił się jej włosami. Skróciła je również i były ledwo do ramion.

- Dobrze się bawisz?-  spytała rozbawiona.

- O dziwo, podobają mi się. - odparł zgodnie z prawdą i niepewnie ją pocałował. Charlie była zdziwiona ale zgodziła się na to chętnie.

- Możemy już iść?- zapytała a ten po kiwnięciu głową, zabrał żonę i córki ze sobą, po czym poszli do ogrodu. Martin był tym któremu najbardziej brakowało tej swobody. Że mógł wyjść i zrobić to, na co miał ochotę. To też zabrał swoje dziewczyny i ruszyli.

Oczywiście widzieli swoją ochronę, wręcz żołnierzy ale to nie było ważne. W tym momencie nawet cieszył się z ich obecności bo tak czuł się bezpieczniej. Nieco.

Mała Joy nie spała i teraz rozglądała się na wszystkie strony, z rąk Martina. Dziwnie mu było adresować ją swoją córką na głos ale czuł, że była jego. Nie zrobił jej ale co z tego? To było jego dziecko i nic tego nie zmieniało.

Charlie z kolei toczyła się z Alex, która to o dziwo szła przy niej wolno, właśnie ze względu na mamę.

- Boli brzuszek?-  spytała w momencie gdy musieli przystanąć bo Charlie złapał wyjątkowo silny skurcz.

- Nie potworku. To tylko takie dziwne uczucie. - odparła, nie chcąc straszyć małej. Alex wyciągnęła do niej rączkę i szły dalej.

Widzieli, że reporterzy, których nie ubyło a wręcz przeciwnie, próbowali za wszelką cenę zrobić im zdjęcia. W tym momencie Martin również się cieszył, że jego żona zdecydowała się na ten dom. Miał wielki ogród i szło dosyć łatwo się w nim schować przez wzrokiem z zewnątrz.

Teraz też chodzili spokojnie, Alex co rusz gdzieś przystawała, zrywała kwiatki które rosły dziko na trawniku jako, że Charlie nie pozwalała się ich pozbywać ani zrywać dla córki kwiatów z krzewów. Lepiej było jak rosły sobie spokojnie.

- Potworku, zerwij tamtego. - odezwała się widząc, że właśnie omijały ładnego, fioletowego kwiatka. Alex zerwała go i podała dla mamy, która to robiła jej bukiecik.

- Możesz pozrywać te białe kwiatki ale z długimi łodygami a zrobię ci wianek. Chcesz?- zaproponowała w pewnym momencie, mając dosyć chodzenia. Mała zapiszczała wesoło i ruszyła przed siebie.

- Chcesz usiąść?- zapytał Martin, widząc jak przestąpywała z nogi na nogę i trzymała się za plecy, przez co jej brzuch wydawał się większy niż był a to już było coś.

- Tak. Bolą mnie nogi. I plecy. I brzuch. W sumie to wszystko i mam jeszcze zgagę. - zaczęła wyliczać, jak to pomagał jej wejść po tych dwóch stopniach, prowadzących do ich otwartej altanki. Martin słuchał jej aż wreszcie posadził ją w cieniu.

- Potrzebujesz czegoś?-  zapytał jedynie z troską. Ta uśmiechnęła się i odgarnęła włosy z twarzy. Zrobiło się gorąco i zaczynała się topić.

- Picia, zimnego. - odparła bez zastanowienia. Martin więc przywołał do siebie służbę i zamówił wszystko, czego jego żona mogła potrzebować.

- Dasz mi ją?- spytała widząc, że ciągle stał z Joy na rękach i obserwował Alex.

- Na pewno?

Charlotte IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz