105.

32 2 0
                                    

Martin czytał swoją poranną porcję gazet, którą przyniósł mu Paul. Niby już od lat był jednym z głównych doradców królowej ale do tej pory traktował Martina jako swojego szefa, do którego to zrzucał takie rzeczy.

Z irytacją zauważył, że prasa obrała dwie różne strategie. Na nim skupiali się na królu, który przeżył koszmar a u Charlie skupili się tylko na włosach i na tym jak ładnie rosła. Wydawało mu się to obrzydliwe.

Również się skrzywił słysząc jak jego żona wymiotowała w łazience.

- .. Kurwa.. Nie wyciągnął na czas a ja mam rzygać?.. Pierdolony idiota.. Bachorów mu się zachciało. - usłyszał jak przeklinała na niego. Martin, kierowany doświadczeniem z jej poprzedniej ciąży, został na miejscu i czekał aż wytoczy się z łazienki.
Spojrzała na niego wrogo, usiadła ciężko na łóżku i warknęła.

- Czasami cię nienawidzę za wkopanie mnie w to.

Król spojrzał na nią. W nocy ledwo spała bo czuła zbyt intensywne skurcze. Na początku bał się, że to był poród ale go uspokoiła i kazała wracać spać. Ona z kolei kręciła się przez większość nocy i teraz była padnięta.

- Charlie..

- Tak, tak wiem, że to nie ty sam to zrobiłeś ale chodzi mi o tą trójkę we mnie. Jedno ci nie mogło wystarczyć?- spytała a on musiał się roześmiać, słysząc jak głupio to zabrzmiało.

- Kochanie, wiesz, że to akurat nie była moja wina. Obydwoje zgraliśmy się w czasie i stało się. - odparł, po czym podszedł do niej.

- Wiem o tym ale łatwiej mi obwiniać ciebie. - powiedziała zgodnie z prawdą i prychnęła.

- Co?

- Ta idiotka domaga się uwagi, jakby fakt, że właśnie rzygałam nie był wystarczającym osuszaczem. - wyjaśniła a Martin zrobił zdziwioną minę, nie wiedząc o czym ona mówiła.

- Kochanie, twoja wariatka jest w ciąży gdzie ma libido jak pieprzony królik. - dodała a król zarumienił się nieco.

- Pomóc ci z tym?

- Nie. Sama to zrobię.

- Ale na pewno? Wiesz, że to nie problem. - odparł ale ona musiała odmówić.

- Wiem Martin ale ja muszę zrobić to inaczej. Możesz wyjść na trochę?- poprosiła nieco niepewnie. Martin zgodził się na to, bo co innego mu pozostało? Podał jej jedynie różowego przyjaciela i zostawił ją w sypialni. Nie miał nigdy nic przeciwko, że jego żona zajmowała się sama sobą. Wydawało mu się, że to było czymś naturalnym. Jednak teraz czuł się z tym źle bo nie tyle co po prostu nie miał ochoty, ale ją zawiódł bo nie był w stanie dać jej czegoś tak prostego.

Westchnął i poszedł do Joy, która to się odezwała.

.

- Musimy?- mruknął Martin widząc, że jego żona chyba naprawdę chciała to zrobić. Właśnie tuszowała rzęsy i nawet przypudrowała nieco, świecącą się twarz. Była nadal zarumieniona ale trudno. Było gorąco a ona zaczęła również trzydziesty piąty tydzień ciąży. Miała prawo.

- Tak kochanie. W ten sposób zobaczą, że jakoś żyjemy i może odwalą się z tymi wiecznymi telefonami. - odparła zgodnie z prawdą. Szykowali się właśnie na ich obiad, który zaplanowali już kilka dni temu. Martin nie był do tego przekonany i tylko podszedł do żony.

- Ładnie wyglądasz. - odezwał się a ta uśmiechnęła się łagodnie.

- Dzisiaj też mi się podoba. Jestem wielką bezą ale trudno.

Charlotte IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz