59.

42 1 2
                                    

Charlie wytarła oczy i próbowała nie wydać żadnego dźwięku. Nie chciała aby Martin słyszał, że płakała.

Do tej uszu docierało dyszenie Martina, który nie mógł się uspokoić. W sumie ona nie była lepsza, też jej się ciężko oddychało a łzy nie pomagały. Wsadziła tylko ręcznik między nogi aby nie wybrudzić pościeli.

- A tobie co?- spytał zdziwiony widząc, że leżała odkręcona do niego tyłkiem, co było dziwne biorąc pod uwagę co właśnie robili.

- Nic. - odparła cicho jednak strasznie mokrym głosem. Martin przekręcił się do niej i objął ją w pasie.

- Coś ci zrobiłem?- zapytał zmartwiony. Ta pokręciła głową.

- To co?

- To co się dzieje między nami. Coś się psuje. - wymamrotała i spojrzała na niego. Nadal miał rumieniec na twarzy po tym jak zmachał się na niej.

- Mamy gorszy okres i tyle.

- Czy kiedykolwiek tak się zachowywaliśmy? Warczeliśmy na siebie, darliśmy a potem ze złości szliśmy do łóżka, gdzie w nim wyżywaliśmy się na sobie?- spytała cicho. Martin chciał zaprzeczyć ale nie mógł. Widział co się z nimi działo.

- Nie. Tak jeszcze nie było ale nie mogłaś naprawdę sądzić, że do końca życia będziemy zgodni, że nie będzie żadnych walk i to wyjątkowo silnych. - zauważył słusznie, nieco zirytowany. Nie wiedział skąd mu się to brało ale denerwowała go. Charlie pociągnęła nosem.

- A co jak nas to zniszczy? Ten cały wyjazd?

- Charlie, do cholery. Kłócimy się ale to normalne. Siedzimy ze sobą od tylu lat, praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Mamy prawo na siebie warczeć. - warknął na żonę która to znowu wyprodukowała kolejną porcję łez.

Puścił ją też i usiadł, po czym z lekką irytacją wytarł się widząc, że miał na sobie jej krew. Nie wiedział czemu ale teraz szlak go z tym trafił. Zaraz też syknął cicho.

- Co się dzieje?- spytała cicho i spojrzała na męża.

- Kurwa, coś mi wlazło. - mruknął, czując jak coś go kłuło, wręcz uwierało przy główce penisa.

- To przeze mnie, prawda?

- Tak i nie. To tylko skrzep. - odparł i próbował sam się tego pozbyć. Widział już z czym był problem jednak nie mógł tego wygrzebać.

- Pomogę ci. - zaoferowała widząc jak się męczył i już wyciągała do niego rękę ale Martin ją odtrącił.

- Dam sobie radę. - mruknął. Nie wiedzieć czemu, nie chciał żeby go dotykała.

- Mam długie paznokcie. Wyjmę to bez problemu. - powiedziała cicho, udając, że wcale jej to nie zabolało. Martin niechętnie się zgodził. Charlie chwyciła jego penisa i najdelikatniej jak potrafiła, próbowała mu pomóc.

- Dziobiesz mnie. - warknął i znowu odruchowo próbował się odsunąć.

- Przepraszam. To ciągle się rusza.

Wreszcie wyciągnęła zaschnięty skrzep i spojrzała na męża.

- Przepraszam. Nie wiedziałam, że to może się stać. - powiedziała cicho i wytarła ręce o ręcznik. Martin miał ochotę na nią warknąć ale zamiast tego odparł.

- Kiedyś coś podobnego stało się z Anną. Grzebała przy mnie blisko pół godziny.

Charlie spojrzała na niego niepewnie. Sądziła, że będzie na nią zły. W końcu tak się zachowywał. Jednak w momencie gdy zobaczył jej smutne oczy, przeszło mu nieco. Nachylił się do niej i cmoknął ją w czoło.

Charlotte IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz