- Martin? - odezwała się cicho Charlie. Mężczyzna spojrzał na nią lekko zdyszany.
- Tak?
- Nie mogę. - jęknęła i zobaczyła jak odsuwa się od niej i siada na brzegu łóżka. Widziała jak jego plecy się unosiły i była świadoma tego co właśnie próbował przed nią ukryć. Łzy naszły jej do oczu.
- Przepraszam, ja naprawdę myślałam, że mi się uda. - dodała cicho i pociągnęła nosem po czym poprawiła sobie koszulkę od piżamy. Spanikowała gdy Martin wjechał pod nią i dotknął jej brzucha. Przeszła do niego na kolanach.
-Ja..
- Czy ja robię coś źle?- spytał cicho. Charlie zrobiła wielkie oczy, słysząc rezygnację w jego głosie.
- Co? O czym ty mówisz?
- Czy ty się mnie w jakiś sposób boisz? Sądzisz, że cię skrzywdzę?- wyjaśnił i zerknął na nią. Widziała coś jakby ból w jego oczach i to ją wystraszyło. Szybko objęła go rękoma i pokręciła głową.
- Nie, Martin. Nie boję się ciebie i dlatego właśnie chcę próbować do skutku. Wiem, że robię ci świństwo, wycofując się ale nie daję rady. To ze mną jest coś nie tak. - odparła pewnie, nie spuszczając z niego wzroku. Martin zmarszczył nos widząc jak oczy zaszły jej łzami.
- Przestań. Wszystko jest z tobą w jak najlepszym porządku. To się zdarza. Dojdziemy do tego wreszcie. - powiedział stanowczo i przyciągnął ją nieco bardziej do siebie. Ta usiadła obok i wtuliła się w niego. Widziała jak zakrywał się nieco kołdrą.
- Jednak na to, możemy zaradzić coś teraz. - zauważyła słusznie i dotknęła go lekko. Martin napiął się ale zabrał jej rękę z siebie.
- Nie, jest dobrze.
- Ale.. Ale to nie problem. Wiesz o tym.
- Wiem ale mam wrażenie, że proponujesz to, bo się boisz, że inaczej będę zły. - odparł zgodnie z prawdą. Charlie na moment zamarła i czuła się jak potwór gdy musiała kiwnąć głową.
- Przepraszam, wiem, że minęło już tyle czasu, tyle lat..
- Ross będzie z nami już do końca. - przerwał jej z rezygnacją. Mógł sobie wmawiać co chciał ale prawda była jedna. Nie ważne co będą robić, jak długo będą ze sobą, ten potwór nie raz da jeszcze o sobie znać.
- Przepraszam..
- Przeproś mnie raz jeszcze a wylecisz stąd. - zagroził jej. Ta spojrzała na niego zdziwiona ale widząc lekki uśmiech błądzący w kąciku jego ust, zaśmiała się cicho.
- Dobrze Martin. Tylko co teraz?- spytała i wlepiła w niego oczy.
- Nie wiem. Może powinnaś pójść na terapię.. - zaczął i zaraz oberwał od żony w łeb.
- Ej!
- Pieprzony hipokryta. - syknęła i wstała. Ten nie miał pojęcia o co jej chodzi i tylko masował sobie głowę. Przywaliła mu wyjątkowo mocno.
- O co ci chodzi?- warknął, widząc jak zaczęła chodzić w kółko.
- Wysyłasz mnie na terapię żebym rozmawiała z obcym człowiekiem a takich sprawach, gdzie ty nie byłeś w stanie nawet wziąć cholernej tabletki!- wysyczała wściekła. Martin chciał się z nią kłócić ale czy w ogóle mógł?
- To co innego?
- Niby jak?- warknęła i usłyszała jak Alex się odezwała.
- Cicho bądź. - syknęła na nią.
CZYTASZ
Charlotte II
RomanceMartin z Charlie wycierpieli już wiele. Jednak czy to będzie koniec? A może ich świat zawali się na nowo i to tak, że nie będą potrafili się już z tego podnieść? A może to będzie ich koniec? Czy przetrwają wszystko? Czy wyjdą z tego razem, a może...