Do Martina nic nie docierało.
Widział jak właśnie wywożono jego żonę na noszach i nie wiedział co ze sobą zrobić. Była przeraźliwie blada i nawet nie obudziła się na moment. Miał wrażenie, że to był koniec, że jej nie uratują.
Luke wykonał obrzydliwą część roboty i nawet policzył tabletki które wyrzygała. Wiedział, że to było ważne i cudem powstrzymał się przed dołożeniem własnego śniadania. Jednak robił to dla Charlie i Martina.
Nie, nie robił tego dla królowej. Na nią był wściekły. Robił to tylko dla Martina aby nie stracił żony, nie tak, nie w taki sposób.Czuł, że było mu przeraźliwie zimno ale to nie było ważne. Szedł z Martinem, który nie przestawał płakać ale chyba nie był tego świadom. Patrzył jedynie na żonę, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę chciała to zrobić, że upewniła się, że go nie będzie i wzięła wszystko co miała. To było dla niego za wiele.
Nie interesował się chwilowo córką. Była w dobrych rękach, nic jej nie było. Musiał walczyć o Charlie.Pod bramą była masa reporterów, którzy wspinali się na ogrodzenie i robili zdjęcia, nagrywali jak wywożono królową. Jego jednak to nie interesowało. Szedł za nią i wytarł nos rękawem.
- Mogę jechać z nią?- spytał cicho Martin, widząc jak pakowali jego żonę do karetki. Nie wiedział jakim cudem pojawili się tu tak szybko ale był za to wdzięczny.
Ratownicy zgodzili się na to i zaraz zapakowano się do środka.Charlie była przeraźliwie blada a on wcisnął się obok niej i wziął ją za rękę. Widział jak zajmowano się nią, podpinano pod monitory aby mieć pewność, że nie zejdzie im po drodze. W końcu to była sama królowa. Czuł jak była zimna ale miał nadzieję, że to było przez Lukea który wsadził ją pod lodowatą wodę.
Zaczął siebie obwiniać o to co się stało. Jak mógł tego nie zauważyć? Czyżby tak mało go interesowała? Czy może zbyt mocno skupił się na córce a ją olał? W końcu było z nią lepiej. A przynajmniej to mu wmawiała. Jednak gdy wziął ją za rękę, poczuł że schudła. Na twarzy się nie zmieniła ale na reszcie ciała już tak. Widział, że jej obrączka była dziwnie luźna. To jej się nigdy nie zdarzało. To była jego działka.
Zawsze sądził, że chwile grozy przeżyli gdy Ben wywiózł ją do lasu. Jednak jak widać, to przy nim postanowiła doprowadzić to do końca.Nie jechali nie wiadomo jak długo bo nie mogli. Ciągle mieli włączone sygnały i miał nadzieję, że to dlatego iż była królowa a nie, że było z nią źle. Próbował to sobie wmówić ale wiedział, że wcale tak nie było. Z Charlie było źle.
Gdy dotarli do szpitala, od razu się nią zajęto a jemu kazano czekać. To go dobiło. Czuł jak ręce zaczynają mu się trząść i nawet z tym nie walczył. Cudem wygrzebał telefon z kieszeni i wybrał numer do jedynej osoby, której potrzebował zaraz po żonie.
- Helen?
.
W momencie gdy Helen z mężem dotarli do szpitala, prasa już go otoczyła. Byli tu wyjątkowo tłumnie i pojawił się jeden temat.
Czy królowa Charlotte nie żyje?
Martin jednak nie zwracał na to uwagi. Gdy tylko zobaczył Helen, wykrzywił się i wyciągnął do niej ręce jak dziecko. Ta podbiegła do niego i objęła go mocno. Od razu wybuchnął płaczem i uwiesił się na niej.
Księżniczka była wystraszona, martwiła się niesamowicie o Charlie ale ona, ani nawet Ben, nie byli ważni. Oni mieli siebie. Martin musiał zmierzyć się z myślą, że może stracić miłość swojego życia.
Ben również miał czerwony nos, w końcu wszystko do niego wróciło z jego domu ale nie mógł skupiać się na sobie.
Podszedł do króla i położył mu rękę na plecach. Nie wiele ale wydawało mu się to właściwe. Martin zawył jeszcze głośniej i nie mógł się uspokoić. Sądził, że najgorsze miał za sobą ale to nie było prawdą.
Powoli nadjeżdżała reszta jej rodzeństwa, pojawiła się Emma jak i były król, który do tej pory był w Londynie.
CZYTASZ
Charlotte II
RomanceMartin z Charlie wycierpieli już wiele. Jednak czy to będzie koniec? A może ich świat zawali się na nowo i to tak, że nie będą potrafili się już z tego podnieść? A może to będzie ich koniec? Czy przetrwają wszystko? Czy wyjdą z tego razem, a może...