Małżeństwo nie rozmawiało ze sobą po tym jak wrócili z pogrzebu.
Charlie zamknęła się w sypialni i nie robiła nic, po za leżeniem zwiniętą na łóżku.
Cudem namawiał ją aby karmiła Alex. Niby wiedział, że mógł podać jej butelkę ale to był jedyny moment w którym wykazywała minimalne zainteresowanie córką. Po za tym, miał wrażenie, że dla niej mogła nie istnieć a ona nie zauważyłaby nawet jej braku.
Dzisiaj Martin był zły na żonę od samego rana. Nie dość, że spała do późna to jeszcze jak się wreszcie obudziła, nie było z niej żadnego pożytku. Zamknęła się w łazience godzinę temu i tyle było ją widać.
- Charlie? Wszystko w porządku? Charlie! - odezwał się nieco zaniepokojony. Jeszcze jak wcześniej coś mówiła, chociaż odbąknęła, jednak teraz zapadła cisza.
- Charlie!
Znowu zero odzewu więc postanowił wejść. Dziękował sobie, że zabrał klucz z drzwi. Gdy ją zobaczył, zamarł.
W pierwszym odruchu pomyślał, że właśnie został wdowcem. Jednak zaraz się uspokoił i podszedł do żony która siedziała w wannie. Nie za wiele do niej docierało bo nawet go nie zauważyła.
- Nie słyszałaś mnie?- spytał cicho i próbował zrozumieć jedno. Czemu ta woda miała tak dziwny kolor? Ukucnął przy niej i spojrzał na nią. Miała tak nieobecny wzrok, że aż dziwił się jakim cudem żyła.
- Co się stało? Czemu to ma taki kolor? Zrobiłaś coś sobie?- spytał zmartwiony i próbował ją dotknąć ale odsunęła się dziwnie. Dopiero po chwili dotarło do niej, że to był Martin i przysunęła się do niego.
- Co?- wymamrotała. Niby patrzyła na niego ale ledwo go rejestrowała.
- Pytam czy coś sobie zrobiłaś. Czy może wlałaś jakiś dziwny płyn?- spytał znowu. Charlie spojrzała dopiero teraz na wodę i zobaczyła, że miała różowawy odcień.
- Wsadziłam tampon, największy jaki miałam ale jestem tak rozciągnięta, że i tak przeciekło. - jęknęła i miała ochotę się rozpłakać. Martin jednak nie zamierzał jej na to pozwolić.
- Siedzisz tu za długo. Słyszałaś lekarzy. Prysznice bądź krótkie kąpiele żeby ci nie zaszkodziło a już tym bardziej nie wolno ci używać tamponów. To dlatego. Wyciągnij go żebyś nie złapała jakieś infekcji. - powiedział. Charlie pociągnęła nosem ale posłusznie zrobiła to czego oczekiwał. Próbowała schować zakrwawiony tampon ale ten zabrał go od niej i wrzucił do kosza, po czym wrócił do żony. Widział łzy na jej twarzy i szybko je otarł.
- Umyję ci włosy i wyjdziemy stąd. - zaproponował. Zgodziła się na to i unikała go wzrokiem. Martin więc zajmował się nią jak małym dzieckiem. Chociaż nie, małe dziecko przynajmniej by wyszło samo z wanny. Ona była w tak beznadziejnym stanie, że nawet i tu musiał jej pomóc.
Kobieta obserwowała go i zaraz coś do niej dotarło.
- Nie możesz mnie tak widzieć. - jęknęła a po twarzy poleciały jej łzy. Martin, który właśnie wziął ręcznik do ręki, spojrzał na nią zdziwiony.
- Jak?
- Nago.
- Widzę cię tak cały czas. - zauważył słusznie jednak ta kręciła głową i próbowała się jakoś zakryć.
- Nie tak. Wyglądam okropnie. - wysmarkała. Martin spojrzał na nią. Oczywiście, zmieniła się, w końcu ślepy nie był ale co z tego? Ledwo co urodziła. Nie mogła wyglądać jak modelka. Miała nadal większy brzuch jednak skóra się na nim nie marszczyła i sądził, że wróci do normy. Również gdyby to się nie stało, to złożyłby chyba skargę do producentów tych przeklętych kremów i olejków, które w nią wcierał i które kosztowały jakby były zrobione z czystego złota. Wiedział również, że dobijało ją to, co miała między nogami, gdzie to po jednej z nich, leciała powoli krew.
CZYTASZ
Charlotte II
RomanceMartin z Charlie wycierpieli już wiele. Jednak czy to będzie koniec? A może ich świat zawali się na nowo i to tak, że nie będą potrafili się już z tego podnieść? A może to będzie ich koniec? Czy przetrwają wszystko? Czy wyjdą z tego razem, a może...