106.

31 2 0
                                    

- Mama!- Alex zawyła znowu ale Charlie była nieugięta.

- Kochanie, ja nie dam rady cię podnieść. Nie mogę nawet. Zrobię nam krzywdę. - odezwała się łagodnie ale mała była nieugięta. Miała gorszy dzień i było to widać.

- Ale chcę!- zapiszczała.

- Alex! Uspokój się!- syknął na nią Martin a ta zawyła jeszcze głośniej. Czemu tata na nią krzyczał?

- Musisz zrozumieć, że mama nie może cię nosić póki jest w ciąży. Coś może stać się jej i dla dzieci. - powiedział już nieco spokojniej i ukucnął przed Alex, trzymając już i tak Joy na rękach.

- Głupi brzuszek!- zawyła i tupnęła nóżką.

- Mama musi o siebie dbać. Ty jesteś dla niej chwilowo za ciężka. Nie może nosić nawet Joy a jest o wiele mniejsza od ciebie. - wyjaśnił a Alex dalej ciągała noskiem.

- A rączka?- spytała wreszcie cicho. Martin cmoknął ją w czoło.

- Tego nikt wam nie zabroni. - odparł a Alex ruszyła z mamą. Charlie chodziła coraz wolniej i wręcz się toczyła. Była w trzydziestym piątym tygodniu ciąży i miała dosyć. Nie rozumiała jakim cudem jeszcze nie urodziła.

Szli właśnie do samochodu bo wreszcie musieli wrócić do swoich obowiązków. Niby Max mówił, że nie muszą się z tym spieszyć ale oni wiedzieli, że jeżeli będą to okładać w czasie, tym ciężej będzie wrócić. To ich jednak przerażało ale wiedzieli, że nie mogli robić wszystkiego z domu, z dwóch powodów. Po pierwsze, by zdurnieli a po drugie, musieli pokazać, że jakoś żyli po tym całym porwaniu.
Martin musiał samemu zapakować córki do fotelików jako, że Charlie nie tyle co nie mogła dźwigać ale większe schylanie się, nie wchodziło w ogóle w grę. Ona z kolei wsiadła od przodu i stęknęła zmęczona. Ledwo zeszła na dół i już miała dosyć. Nie wiedziała jak wytrzyma te następne dni, czy też i tygodnie ciąży. Były okropne upały a ona była wielka jak orka. Włączyła klimatyzację i odetchnęła z ulgą.

- Kochanie, wieje na dziewczynki. - zauważył Martin, który wsiadł za kierownicę. Max załatwił mu nowy samochód i całkiem mu się podobał chociaż sądził, że to nie było konieczne aby wydawać na niego aż tyle. Oczywiście oberwał za to w łeb od żony i skapitulował.

- Ja się roztopię. - jęknęła żałośnie Charlie. Widział, że miała brzydki rumieniec a włosy przykleiły jej się lekko do czoła.

- Nastaw ją na siebie i skręć ją nieco. - podał jej rozwiązanie, które niezbyt ją zadowoliło ale nie miała wyboru. Jeszcze jak Alex nic by się nie stało, to tak z Joy nie byli pewni. Była jeszcze malutka.

To też ruszyli przed siebie, w otoczeniu ich ochrony. To akurat im nie przeszkadzało i nie wyobrażali sobie wyjść po za bramę własnego domu bez obstawy a już zwłaszcza gdy dzieci były z nimi. Z jednego jednak nie zamierzali rezygnować. Niezależności. To też król jak zawsze, prowadził sam.
Alex mówiła coś ale nie za bardzo wiedzieli co. Mieli wrażenie, że tłumaczyła coś dla Joy, która to wpatrywała się w nią jak w obrazek lecz nie rozumiała jej.

- Chyba przyzwyczaja się powoli do niej. - odezwała się cicho Charlie, patrząc na swoje córki. Martin zerknął na nie w lusterku.

- Nadal jest o nią zazdrosna ale chyba nie możemy jej za to winić. Tak działa rodzeństwo. - odparł spokojnie i dodał zaniepokojony.

- Masz coraz częstsze te skurcze.

Charlie właśnie masowała swój wielki brzuch gdy znowu to poczuła. Wiedział, że w nocy nie była w stanie spać i szukała snu w każdej możliwej chwili. To też wczoraj oczy zamknęły jej się przy obiedzie a Martin zaniósł ją do salonu i ułożył na kanapie. Tym oto sposobem, znalazła chociaż godzinę snu.

Charlotte IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz