- Chcesz może wpuścić tą całą bandę do siebie? Ciągle mi piszą. - spytał Martin, widząc kolejnego smsa, tym razem od Emmy. Wiedział, że jeżeli ta się niecierpliwiła, to reszta cudem siedziała na tyłkach.
- To zaraz. - odparła a ten spojrzał na żonę. Stała przy łóżeczku dzieci i obserwowała je. Nie mogła uwierzyć, że ledwie dwie godziny temu były jeszcze w niej. Teraz już mogła je dotknąć, trzymać na rękach. Wydawało jej się to nierealne. Dotknęła swojego brzucha.
- Nienawidziłam bycia w ciąży ale dziwnie mi tego brakuje. - odezwała się i spojrzała na męża, który do niej podszedł. Objął ją lekko w pasie.
- Byłaś w niej przez dziewięć miesięcy, to dlatego. - wyjaśnił. Kobieta mruknęła i wtuliła się w niego. Było nadal ciepło to też nie ubrała się za bardzo. Chodziła w swoich pieluchomajtkach i luźnej koszulce. Tak było jej najwygodniej. Nie przeszkadzało jej, że Martin widział ją taką. Nauczyła się już, że nie ma szans aby wróciła ledwie moment po porodzie, do formy.
- Chyba tym razem brzuch mi sflaczeje. - powiedziała cicho. Martin nieco zamarł.
- To nic złego.
- Wiem, że tobie to nie będzie przeszkadzało i nawet nie wiesz jak to doceniam. Tylko też chcę podobać się samej sobie. - wyjaśniła z lekkim, nieco smutnym uśmiechem.
- Nic nie da się z tym zrobić.
- Właśnie, że da.
- O czym ty mówisz?- spytał podejrzliwie.
- Zawsze są operacje, usuwanie skóry. - odparła a on zbladł.
- Charlie, to jest ogromne ryzyko.
- Nie aż tak wielkie. To tylko operacja.
- Każda operacja niesie ryzyko. Proszę cię, nie. Spróbuj nauczyć się z tym żyć a dopiero później podejmuj takie ryzyko. A co jakbym stracił cię tylko przez coś tak głupiego?- spytał i poczuł dziwną gulę w gardle. Charlie zobaczyła jak oczy zaszły mu łzami i objęła go mocno. Wtulił się od razu w nią.
- Zawsze mogę ponaciągać wszystko taśmą. Ta od cycków jest mocna. - powiedziała, chcąc odciągnąć jego myśli od tej ponurej wizji. Cicho się zaśmiał i skinął głową.
- Na to mogę się zgodzić. Będziesz tylko wyglądała głupio. - odparł i cmoknął ją w czoło.
- Martin?
- Hm?
- Chcę zobaczyć naszych wariatów ale najpierw muszę się umyć. Pomógłbyś mi?- zapytała a ten bez zastanowienia, skinął głową. Wiedział, że to było głupie ale cholernie się cieszył, że tym razem ufała mu na tyle, że nie bała pokazać mu się taka.
Dzieci spały a oni poszli do łazienki.Charlie nadal była mocno obolała ale już nie było takiej tragedii. W tym momencie czuła się jakby dostała okresu potwora, przy okazji ktoś ją skopał po plecach i po całym kroczu. Tylko tyle.
Martin pomógł jej się rozebrać i wejść pod prysznic. Nie odzywali się do siebie za wiele. Mężczyzna jedynie mówił jej co miała robić a ona posłusznie wykonywała polecenia. Była za niego wdzięczna bo nie dałaby rady samej a też nie chciała korzystać z pomocy pielęgniarki, jak to miało miejsce za pierwszym razem. To był jej mąż, poniekąd to było jego zadanie aby jej pomagać.
- Muszę umyć się na dole. - odezwała się cicho. Król zerknął na nią. Widział, że próbowała akurat to nieco przed nim ukryć. Nie chciała mu jej obrzydzić.
- Usiądź a ja ci pomogę. - odparł i wskazał jej dwa stopnie w kabinie. Ta pokręciła głową.
- Nie możesz jej takiej widzieć.
CZYTASZ
Charlotte II
RomanceMartin z Charlie wycierpieli już wiele. Jednak czy to będzie koniec? A może ich świat zawali się na nowo i to tak, że nie będą potrafili się już z tego podnieść? A może to będzie ich koniec? Czy przetrwają wszystko? Czy wyjdą z tego razem, a może...