17.

41 4 0
                                    

- Odezwiesz się może w końcu?- usłyszała Charlie ale nie zamierzała reagować.

Spojrzała na mężczyznę przed sobą. Był to wysoki, dosyć dobrze zbudowany mężczyzna po pięćdziesiątce. Miał siwe i krótkie loczki, łagodny wyraz twarzy i okulary na nosie.
Był to jej psychiatra, który był z nią od tylu lat.

Jak zwykle, dla tej jednej pacjentki, robił wyjątek i przyjeżdżał do niej. Normalnie tego nie tolerował w swojej pracy ale jako, że była księżniczką a teraz królową, nie miał większego wyboru.
Widział, że coś się z nią działo od dłuższego czasu ale miał związane ręce. Zabroniła mu o czymkolwiek mówić, nawet dla jej męża. On też nie miał wtedy podstaw aby sądzić, że szarpnie się na swoje życie.
Królowa czy nie, jego nadal obowiązywała tajemnica zawodowa.

- Wiesz, że w ten sposób będzie to tylko dłużej trwało. Aż tak lubisz się ze mną widywać?- spytał znowu. Charlie posłała mu jedno ze swoich spojrzeń mówiące, że ją irytował. On jednak po tylu latach miał to gdzieś.

- Posłuchaj.. - zaczął ale ta mu przerwała zirytowana.

- Zgodziłam się na to cholerne spotkanie żeby Martin się odwalił.

Collin zamilkł i westchnął. Byli w bawialni gdzie to Charlie unikała go jak ognia i tylko głaskała Margo.

- Czyli co? Marnujemy sobie czas?

- Tak. - Bąknęła ale ten prychnął.

- I co teraz? Będziemy się spotykać dwa razy w tygodniu, nie wiem nawet przez ile i będziemy robić co? Patrzeć się na siebie gdy Martin za każdym razem będzie miał nadzieję, że coś ruszyło, że jest lepiej? Zdecydowałaś go gnębić za uratowanie ci życia? Czy może specjalnie będziesz to robiła, upewniała się, że wreszcie dojdzie do wniosku, że powinnaś się zabić?- wyrzucił, nie spuszczając z niej wzroku.

Charlie na początku patrzyła na niego bez większych emocji ale pod koniec, zrobiła się widocznie zła.

- Jakim prawem tak do mnie mówisz? Jestem cholerną królową jakbyś zapomniał. - wysyczała. Ten uśmiechnął się pobłażliwie.

- Nie. W tym momencie jesteś wariatką która potrzebuje pomocy. Więc zacznij gadać. - warknął i rozsiadł się znowu w fotelu.

Charlie patrzyła na niego wrogo, z zaciśniętymi ustami.

- Po jaką cholerę jeszcze cię nie zwolniłam?- spytała.

- Bo wiesz, że nie znajdziesz kolejnego idioty który wytrzyma z tobą tyle lat. Mów. - odparł a ta wywróciła oczami.

- Masz szczęście, że można na ciebie popatrzeć. - podsumowała i westchnęła.

- Co mam ci powiedzieć?- spytała z rezygnacją.

.

Charlie miała dosyć i z ulgą pożegnała Collina. Jak nie był złym człowiekiem, po fakcie całkiem go lubiła ale gdy wchodził w rolę tego przeklętego psychiatry, irytował ją.

Poszła do sypialni i położyła się. Była ciągle zmęczona nie wiedzieć czym. Ciągle chciało jej się spać ale miała nadzieję, że to jej przejdzie. Czuła się okropnie i miała dosyć.
Margo z Luckym sobie gdzieś poszli i został jej Frodo, który nie chciał przyjść do niej. Westchnęła i podkuliła nogi. Myślała o tym wszystkim i nie miała nic. Naprawdę sądziła, że najlepiej by było gdyby skończyła to wszystko.

Jednak jej upierdliwiec, który właśnie wsadził głowę do pokoju, jej to uniemożliwiał.

- Wszystko w porządku?- spytał łagodnie, widząc żonę.

Charlotte IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz