108.

29 2 0
                                    

Martin w momencie, gdy drzwi zamknęły się za Emmą, wybuchnął.

Zwinął się w fotelu i płakał żałośnie. Ludzie wiedzieli, domyślali się co przeżył w tej przeklętej piwnicy. Jak miał z tym żyć? Jak miał się z tym pogodzić? Nie potrafił sobie z tym poradzić gdzie wiedział tylko o tym z żoną, a co tu mówić gdyby inni dowiedzieli się. Przecież to by go zniszczyło jeszcze bardziej.

Miał wrażenie, że się tu dusił. Był tylko z Charlie która próbowała go pozbierać, starała się jednak był jeden problem z nią. Ona próbowała zrobić z nim to samo, co robiła ze sobą po Rossie. Nie mogli porównywać tych dwóch sytuacji ale chyba ona nie do końca zdawała sobie z tego sprawę.

W pewnym momencie usłyszał, że ktoś wszedł do bawialni i zamarł. Usłyszał tak znajome dreptanie i nieco się uspokoił. Ostatnim czego potrzebował to kogoś obcego, innego niż jego żona. Charlie, po którą jednak poszła Emma, ustała przed mężem.

- Kochanie? Co się z tobą stało?- spytała wystraszona. Mężczyzna podniósł na nią zapłakaną twarz. Wiedział, że to była tylko jego Charlie ale nie chciał jej obok, nie tak blisko.

- Odsuń się. - wysmarkał, widząc jak była blisko. Kobieta cofnęła się nieco. Widziała jak łzy leciały mu dalej po twarzy i nie mógł się uspokoić.

- Chcesz mi powiedzieć co się stało, czy najpierw się uspokoisz?- zapytała łagodnie. Ten pokręcił głową. Nid wiedział co chciał zrobić.

To też Charlie usiadła na kanapie, naprzeciwko niego i obserwowała go z bólem serca. Nigdy nie widziała swojego męża w takim stanie, tak zdezorientowanego, skrzywdzonego i wręcz złamanego. Był w rozsypce i nie wiedziała jak pozbierać go do kupy. Obawiała się, że to już zostanie. Chodził cały od płaczu i nie mógł się uspokoić. Widział Charlie, która nie spuszczała z niego wzroku.

W pewnym momencie wstał, przesiadł się do niej i wtulił w jej pierś. Niepewnie go objęła, obawiając się, że odskoczy ale nic takiego się nie stało. Potrzebował jej i jakoś przezwyciężył strach. Charlie nic nie mówiła tylko pozwalała mu się wypłakać, dojść do siebie samemu, skoro to było wyraźnie tym, czego potrzebował. Wreszcie już tylko leżał na jej piersi i ciągał nosem.

- Powiesz mi co się stało?- spytała cicho. Martin kiwnął głową i podniósł się w końcu. Był cały zapuchnięty i czerwony ale to nie było ważne. Ją również przeraziły jego oczy. Przyzwyczaiła się, że zawsze były smutne, lecz teraz to wystrzeliło po za skalę.

- Oni się domyślają. Nie tylko prasa ale reszta też. Emma jest prawie pewna, że Sally coś mi robiła. - wysmarkał zrezygnowany. Charlie wyciągnęła do niego rękę, którą chwycił mocno.

- Powiedziałeś jej o tym, co się stało?

- Nie. Nie mogę. Nie dałbym rady.

- Ona i tak wie, prawda? A przynajmniej się domyśla?

- Tak. Na sam koniec mnie przytuliła. Odskoczyłem jak oparzony. - mruknął zawstydzony. Charlie gładziła wierzch jego dłoni, wiedząc dobrze, że na nic więcej nie był w stanie pozwolić.

- Emma nikomu o tym nie powie. Wiesz o tym. - próbowała go uspokoić lecz dla niego to było za mało.

- Przyjdą inni. Ja nie dam rady. - jęknął żałośnie i dodał cicho.

- Chcę pojechać do Helen. Myślisz, że to zły pomysł?

Charlie uśmiechnęła się blado.

- Nie, kochanie. Sądzę, że wariatka może ci pomóc w swój pokręcony sposób. Poprosić Luke żeby cię zawiózł? Nie powinieneś prowadzić w takim stanie. - zaproponowała jedynie. Martin czasami nie rozumiał jakim cudem na nią zasłużył ale to nie było ważne. Skinął głową, cmoknął ją w policzek i westchnął.

Charlotte IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz